Trzeciej porażki z rzędu doznali dziś w Krośnie koszykarze Legii. Warszawianie wystąpili bez Filipa Marchelewiczem i grającym z gorączką Kamilem Kozłowskim. Choroba "Koziołka" dała się we znaki, wobec czego rozgrywający Legii spędził na parkiecie zaledwie 7 minut. W tym czasie nasi zawodnicy dotrzymywali kroku gospodarzom.
Legioniści prowadzili nawet 14-5, a w dziewiątej minucie 17-12. Co prawda przed końcem pierwszej kwarty koszykarze MOSiRu zmniejszyli prowadzenie, ale pierwsze 10 minut meczu, nasi gracze mogą zapisać na swoją korzyść. Niestety w drugiej kwarcie występ Kozłowskiego ograniczył się do dwóch minut i jego miejsce zajął Krzysztof Terej. Ten nie radził sobie już tak dobrze, jak lider Legii i gospodarze zaczęli powiększać przewagę. Szczególnie groźne były kontry w wykonaniu MOSiRu. To po nich traciliśmy większość punktów. "Już do przerwy wynik był ustawiony. Po przerwie walczyliśmy, by uniknąć kompromitacji. Nie do końca się nam to udało" - powiedział nam po meczu trener Legii.
Faktycznie przegrana w drugiej kwarcie 26-6 musiała zaważyć na końcowym wyniku. Szkoda, bo porażka ta zmniejsza do minimum szanse naszego zespołu na uniknięcie baraży. "Graliśmy w pięknej hali. Obiekt MOSiRu jest naprawdę pierwszej klasy. Oprawa meczu też była wspaniała. Szkoda, że my nie dostosowaliśmy się do tego, ale dobry początek meczu, to za mało, aby myśleć o wygranej. Gospodarze byli zdecydowanie lepsi, bardziej zmotywowani." - tłumaczył szkoleniowiec Legii.
Co ciekawe, krośnieńscy zawodnicy po raz pierwszy otrzymali premie meczowe właśnie po wygranej z Legią. Nasi koszykarze na razie mogą pomarzyć o takich przywilejach. Teraz przed nami dwutygodniowa przerwa. "Będziemy starali się podleczyć, abyśmy mecz z Rybnikiem zagrali w pełnym składzie. Najtrudniej do tego czasu będzie postawic na nogi Filipa Marchelewicza. Być może po świętach zagramy jakiś sparing." - zdradził nam plany Robert Chabelski.
Autor: Bodziach