Gdyby rozumieli język polski...
W pierwszym meczu o miejsca 5-8 Legia Warszawa przegrała z Blachami Pruszyński 75-111. Mecz rewanżowy w czwartek w Pruszkowie. Zespół lepszy w dwumeczu zagra dwa spotkania o piąte miejsce ze zwycięzcą pary Spójnia Stargard - Polonia-Warbud Warszawa.
Mecze zespołów, które odpadły z rywalizacji play off, ale nie grozi im już spadek z ekstraklasy nigdy nie były interesujące. I tak samo było tym razem w derbach Mazowsza. Trenerzy obu zespołów zdjąc sobie sprawę z wagi spotkania dali pograć wszystkim zawodnikom. Tylko Andrzej Sinielnikow z powodu lekkiej kontuzji kolana i Robert Żuk spędzili na parkiecie mniej niż 10 minut.
Legioniści jeszcze w trzeciej minucie prowadzili nawet 12-2, ale później już zdecydowanie dominowali goście. Trener warszawiaków Jacek Gembal w pierwszej połowie brał kilka razy przerwę na żądanie i próbował wykrzesać ze swoich zawodników jakiekolwiek siły. - Panowie! Jeśli nie chce się wam grać, to po prostu idźcie już do domu - krzyczał. Wszyscy zostali. Kto jednak wie, czy Lee Wilson i Marcus Williams nie skorzystaliby z rady trenera, gdyby rozumieli język polski?
Po przerwie Gembal większość czasu spędził już tylko siedząc z rękami założonymi za głowę i z obojętnym wyrazem twarzy oglądał resztę spotkania. Choć takie samo zdanie o potrzebie rozgrywania spotkań o miejsca 5-8 jak trener Legii ma szkoleniowiec Blach Michalis Kiritsis, on przynajmniej stwarzał pozory zainteresowania grą. A może po prostu pokrzykując i przechadzając się wzdłuż parkietu okazywał zadowolenie z dobrej postawy swojego zespołu, który od piątej minuty już tylko powiększał prowadzenie?
Koszykarze Blach w czwartej kwarcie dwukrotnie po rzutach za trzy Dominika Czubka wygrywali już 33 punktami! Ale niezbyt licznie zgromadzoną widownię i tak najbardziej rozbawił Kordian Korytek, który po raz pierwszy w tym sezonie trafił za trzy (w całej karierze udało mu się to zaledwie kilka razy) i przewaga pruszkowian sięgnęła już 36 punktów.
Autor: Gazeta Wyborcza