Zabrakło zaangażowania
Koszykarze Legii przegrali w sobotę 67-73 z Biatransem Białystok i tym samym ostatecznie stracili szanse na awans do II ligi. Po dwóch kwartach legioniści prowadzili 40-29 i wydawało się, że będą w stanie sprawić niespodziankę. Niestety, fatalna trzecia kwarta w ich wykonaniu rozstrzygnęła losy meczu. Szkoda, że większości zawodników zabrakło zaangażowania, bo ten mecz był bez problemu do wygrania... ale nie z takim nastawieniem. Legia zagrała bez kontuzjowanego Tomka Rudko i Marcina Chojeckiego. W zespole po dłuższej przerwie wystąpił natomiast Damian Zapart. Spotkanie obserwowało ok. 200 osób.
Skuteczność i zaangażowanie - główne grzechy Legii w meczu z Biatransem
Legia, aby awansować do półfinałów o II ligę musiała pokonać w sobotę przed własną publicznością Biatrans różnicą 38 punktów. Zadanie wydawało się wyjątkowo trudne, choć można było liczyć, że goście mający już awans w kieszeni, zagrają lekko rozluźnieni. W I kwarcie podopieczni Roberta Chabelskiego spisywali się bardzo dobrze i osiągnęli 17 punktową przewagę. Fani zaczęli wierzyć, że szczęśliwy scenariusz zostanie zrealizowany.
Niestety już w drugiej kwarcie legioniści długo nie mogli zdobyć punktów, a rywale zaczęli regularnie kończyć akcje punktami, w tym często rzutami za 3 punkty. Legioniści nie walczyli już tak zacięcie, jak w pierwszych 10 minutach, a ponadto seriami pudłowali za 3 punkty. Tomek Jaremkiewicz, najczęściej oddający rzuty z dystansu, zupełnie nie mógł się wstrzelić. Nasi gracze pudłowali także spod kosza. Szwankowała także gra w obronie - białostoczanie bez problemu wchodzili pod nasz kosz, raz po raz powtarzając swoje zagrywki, na które cały czas nabierali się legioniści. Jeszcze do przerwy Legia prowadziła różnicą 11 punktów.
Po przerwie przyszło najgorsze. Trzecia kwarta była najsłabsza w naszym wykonaniu, o czym najlepiej świadczy wynik 7-25. Przewaga z pierwszej kwarty została roztrwoniona, a rywale prowadzili nawet 10 punktami. Co się stało z Legię, chyba wiedzą tylko sami zawodnicy. Niektórym wyraźnie brakowało zaangażowania. Po oddanych niecelnych rzutach nawet nie walczyli o piłkę i tym samym pozwolili Biatransowi na powiększanie przewagi. Szkoda, bo ten mecz można było, bez względu na braki punktowe z poprzednich meczów, przynajmniej wygrać. "Hej Legio, wygrajcie dla nas" - skandowali pod adresem zawodników wierni kibice. To oni, 6. zawodnik naszej drużyny, byli najjaśniejszym punktem Legii tego dnia.
W czwartej kwarcie losy meczu rozstrzygnęły się. Legia mimo słabej gry miała co prawda szanse na wygraną, ale niecelna kolejna trójka Jaremkiewicza przy stanie +5 dla gości, sprawiła, że szanse na wygraną znacznie spadły. W szybkiej kontrze gości, sędziowie dopatrzyli się przewinienia Szymona Złomańczuka. Zabielski wykorzystał 1 rzut wolny, a w odpowiedzi skuteczne wejście pod kosz zaliczył Piotrowski. Dodatkowy rzut naszego zawodnika nie znalazł drogi do kosza. W kolejnej akcji Legii dwa punkty zdobył Jaremkiewicz, ale po chwili sędziowie odgwizdali mu faul. Później jeszcze raz Jaremkiewicz rzucał, ale z najbliższej odległości spudłował. Ostatni punkt dla Legii zdobył Adamski z linii rzutów wolnych. W ostatniej akcji naszego zespołu niecelnie za 3 rzucał Zapart. Legioniści po raz kolejny słabo wykonywali rzuty osobiste.
Trzeba przyznać, że dyspozycja rzutowa naszego zespołu była dziś fatalna. "Jakie treningi, taka gra" - mówili po meczu trenerzy. Szkoda, że w takich nastrojach przyszło nam kończyć sezon, który nie dał upragnionego awansu do II ligi. Szkoda, że zawodnicy czując, że rzuty z dystansu im nie "siedzą", nie zmieniali decyzji, tylko seryjnie pudłowali. Inna sprawa to zaangażowanie w grę, które na pewno nie było wystarczające.
Autor: Bodziach