Liga polska
3. kolejka
299
Warszawa
29.10.2011
18:00
Legia Warszawa
Legion Legionowo
Legia Warszawa
93-51
Legion Legionowo
5. Jaremkiewicz 21
9. Miatkowski 14
18. Świderski 13
14. Nawrot (k) 12
11. Błaszczyk 10
12. Chojecki 6
7. Podobas 5
16. Nogajski 4
17. Goliszewski 3
6. Piętka 3
13. Kawczyński 2
8. Kowalik 0

trener: Robert Chabelski
16. Jankowski 17
9. Witek 13
4. Piwnicki 6
13. Słupecki 5
7. Mikos 4
17. Opechowski 2
8. Banderski 2
10. Stabeusz 2
14. Makowiecki 0
15. Łada (k) 0
22. Łopaciński 0
19. Cytrzyński -

trener: Robert Sitek
Sędzia główny Katarzyna Miłobędzka, Marek Jeziorowski
Relacja

Legion znokautowany!

Koszykarze Legii w sobotni wieczór zafundowali gościom z Legionowa prawdziwy nokaut. Nasi zawodnicy prowadzili po pierwszej kwarcie 30-11, a w kolejnych już tylko powiększali przewagę, by ostatecznie wygrać z Legionem 90-51. Hala przy Obrońców Tobruku wypełniła się po brzegi, a na początku spotkania zaprezentowano oprawę.

Legioniści niestety już na rozgrzewce stracili swojego podstawowego rozgrywającego, bowiem Michał Kowalik nabawił się urazu mięśnia brzuchatego łydki. Wobec braku w składzie Szymona Złomańczuka, za rozgrywanie wzięli się Paweł Podobas i Tomek Jaremkiewicz. Legia początkowo wydawała się onieśmielona brakiem podstawowych rozgrywających, ale z minuty na minutę, rozkręcali się zmiennicy i przewaga nad zespołem z Legionowa zaczęła powiększać się. Już po 10 minutach wynosiła ona 19 punktów i z każdą kolejną kwartą rosła.

Słabiej niż można się było spodziewać wypadła Legia tuż po przerwie. Być może wysokie prowadzenie trochę rozprężyło zawodników, choć ostatecznie w drugiej połowie powiększyli swoją przewagę o kolejnych 18 punktów. Na trybunach obecni byli przedstawiciele naszego sponsora, firmy Waryński Trade. Możemy zdradzić, że podobnie jak zawodnicy byli pod wrażeniem fantastycznej atmosfery stworzonej przez kibiców Legii. Hala na Bemowie wypełniona po brzegi tętniła życiem przez 100 minut. Tyle mniej więcej trwało spotkanie, które zapadnie nam wszystkim w pamięci, a pewnie jeszcze wielu z nas dudni w uszach przypomniana stara legijna pieśń "OLE, LEGIA OLE OLE, LEGIA OLE OLE, LEGIA WARSZAWA WYGRA DZISIAJ MECZ!!!".

Fani z Łazienkowskiej pokazali najwyższą klasę. Doping przez całe spotkanie wgniatał rywali w parkiet i był słyszalny prawdopodobnie kilkaset metrów od hali. Podczas pieśni fani ćwiczyli różne choreografie, śpiewając ciszej siadali, by po chwili uderzyć ze zdwojoną siłą - dawało to fenomenalny efekt. Brak słów! Na rozpoczęcie meczu grupa UZaLeżnieni przygotowała oprawę meczową - szarfy tworzące hasło "ULTRAS" z czachą oraz transparent "Widok krwi nas bawi, sumienia nic nie ruszy" - w czerwono-biało-zielonych barwach.

Kibice liczyli, że nasi koszykarze po raz pierwszy w sezonie zdobędą 100 punktów, ale to niestety nie nastąpiło. Mimo to na trybunach trwała fiesta. Legia od początku do końca kontrolowała wynik spotkania, zwyciężając ostatecznie różnicą 42 punktów, a po końcowej syrenie, na parkiet poleciały serpentyny i konfetti - akcja Argentyna wyszła znakomicie.

Kolejny mecz Legia rozegra w kolejną sobotę w Płocku, gdzie zmierzy się z miejscowym Mon-Polem. Wcześniej, bo w poniedziałek o 18:30 nasz zespół zagra sparing z II-ligową Żyrardowianką.


Autor: Bodziach

Pomeczowe wypowiedzi

Robert Chabelski: "Muszę przyznać, że zagraliśmy średnio, bo brakowało nam płynności w grze. Przez obowiązki zawodowe w meczu nie mógł zagrać Szymon Złomańczuk, a nasza nominalna jedynka – Michał Kowalik – doznał urazu i musiał opuścić boisko. Czeka go co najmniej kilkunasto-, jeśli nie kilkudziesięciodniowa rekonwalescencja, gdyż naderwał mięsień brzuchaty łydki. Tego typu kontuzje należy dogłębnie wyleczyć, aby podobne urazy nie przytrafiały się zawodnikowi w przyszłości.

Ani Tomek Jaremkiewicz ani Paweł Podobas, który grał w przeszłości jako jedynka, nie byli kreatorami gry, choć starali się jak mogli. Pojawiały się problemy z ustawieniem gry w ataku, ze strefą, z dobrym timingiem, z poruszaniem się w przestrzeni, by dobrze wyjść na pozycje. Zdarzało się, że koszykarze biegli nie w tę stronę, w którą powinni lub że zbyt późno startowali. Tak to wyglądało.

Będziemy pracować i doskonalić naszą grę, jednak potrzeba na to trochę czasu. Sukcesywnie przygotowujemy się do powrotu na drugoligowe parkiety. Nasz skład powoli się krystalizuje. Pojawiło się kilku nowych zawodników. Wreszcie przestaliśmy mieć problemy na treningach. Chłopcy na treningach prezentują się bardzo dobrze. Nie ma problemów ani z frekwencją, ani z zaangażowaniem.

Staramy się, o ile to możliwe, organizować sparingi z silniejszymi zespołami. W poniedziałek zagramy na przykład z drugoligową Żyrardowianką. Podczas meczów na Bemowie wprawdzie wszystko wygląda fajnie, bo gramy przy akompaniamencie fantastycznej publiczności, ale wówczas koszykarze nieco 'podpalają się' i dbają bardziej o własne statystyki niż o punkty dla całej drużyny. W sumie to się temu nawet nie dziwię, bo każdy chciałby grać przed takimi kibicami.

Najważniejsze jest to, abyśmy grali zespołowo. Dużo mniej istotny aspekt stanowi to, czy dany zawodnik zdobędzie dwadzieścia czy dwa punkty.
Co do nowych zawodników, to raczej nie było większego problemu, aby wkomponowali się w istniejącą drużynę. Ci, którzy grali w przeszłości w zespołach z wyższych lig, czyli np. Kuba Miatkowski, Michał Świderski, Marcin Nogalski czy Bartek Błaszczyk, który powrócił do Legii po kilku latach nieobecności, mają już za sobą dobrą szkołę koszykówki i nie mają zbyt dużych problemów. Z kolei Michał Kawczyński czy Łukasz Goliszewski nie czują jeszcze do końca gry z nami, ale na wszystko jest czas.

W zespole istnieje duża konkurencja, duża rotacja. Czasami zastanawiam się nad tym, co mam zrobić, aby wszystkim dogodzić. Gdy przychodzi dwunastu chętnych do występów koszykarzy bez uszczerbku dla naszej gry, byłoby dobrze, gdyby każdy z nich pobiegał chociaż dwadzieścia minut po placu. Niektórzy mogą czuć się zawiedzeni, że tylko tyle. Niestety, musimy tak zarządzać czasem i tak go podzielić, aby wszyscy byli zadowoleni i by trenowali.

Najważniejsze, aby dopisywało nam zdrowie i abyśmy byli usatysfakcjonowani tym, co robimy. Wówczas z pewnością efekt końcowy będzie taki, jaki założyliśmy sobie na samym początku."

Marcin Chojecki: "Zgodnie z przewidywaniami udało nam się zdecydowanie wygrać to spotkanie. Cieszy to, że nie mieliśmy w grze zbyt wielu przestojów, które zdarzały się nam w zeszłym sezonie i że dobrze odnajdujemy się na parkiecie. Myślę, że z każdym meczem będziemy się lepiej prezentować. Wynik stanowi drugorzędną kwestię.

Bezapelacyjnie obecność nowych koszykarzy pomaga nam w walce o najwyższe cele. Są to zawodnicy z dużym doświadczeniem, znani w kręgu warszawskim. Wiedzieliśmy, co to za ludzie – nie są oni anonimowi. Dobrze ich przyjęliśmy. Oni z kolei szybko wkomponowali się w zespół. Można śmiało powiedzieć, że atmosfera w drużynie jest tak samo dobra, jeśli nie lepsza niż rok temu.

Cieszymy się, że fani, którzy przybyli na Bemowo, stworzyli tak fantastyczne widowisko. Zaprezentowali niesamowitą oprawę na trybunach. Świetnie, że przychodzą do hali i że nadal nas wspierają. Są naszym szóstym zawodnikiem, a my naprawdę bardzo potrzebujemy ich gorącego dopingu. Mamy nadzieję i jednocześnie gorąco zapraszamy, aby jak najliczniej stawiali się na Bemowie, bo nie ukrywam, że gramy przede wszystkim dla nich, chcąc jednocześnie uratować tę sekcję.

W kolejnym meczu, który rozegramy w Płocku, liczy się dla nas tylko zwycięstwo. Każda wygrana przybliża nas bowiem do awansu do II ligi."

Piotr Nawrot: "Pojedynek z Legionem był o tyle trudny, że na samym początku straciliśmy naszego jedynego rozgrywającego – Michał Kowalik naderwał chyba mięsień brzuchaty łydki. Z tego względu próbowaliśmy początkowo bardzo rozważnie naszych sił w ataku. Trzeba przyznać, że nie wychodziło nam to chyba najgorzej.

Co się tyczy obrony, uważam, że mieliśmy sporą przewagę fizyczną. Było to zresztą widoczne. Przeciwnicy starali się walczyć, ale w ich grze brakowało zgrania, a i fizycznie od nas odstawali.

Nowi zawodnicy systematycznie aklimatyzują się w zespole. Coraz lepiej realizujemy założenia taktyczne, jakie wyznaczył nam trener. Bez jedynki (choć tą potencjalnie jest 'Pepe') próbowaliśmy dzielić się piłką na parkiecie i wypełniać ofensywne zadania nieco na raty. Mimo to sądzę, że z meczu na mecz, z treningu na trening będziemy się zgrywać i że nasza gra będzie wyglądała coraz lepiej.

Jesteśmy pewni swoich umiejętności. Nie obawiamy się naszego przyszłotygodniowego rywala z Płocka, chociaż z pewnością nie będziemy go lekceważyć. Jedziemy tam po zwycięstwo. Zresztą nie mamy innego wyjścia jak wygrać we wszystkich grupowych spotkaniach i awansować do wyższej klasy rozgrywkowej. Nie ukrywam, że liczymy także na obecność kibiców w Płocku. Może jakiejś niewielkiej grupce uda się przyjechać i nas wesprzeć.

Muszę przyznać, że w hali doliczyłem się 299 fanów. Doping, który stworzyli, był niesamowity, a oprawa świetna. Gdy zaczęli śpiewać 'Sen o Warszawie' Niemena, wszystkim nam przeszły ciary po plecach i po prostu chciało nam się grać."


Paweł Podobas: Wygraliśmy dużą różnicą punktów, a mogliśmy wygrać jeszcze wyżej. Przede wszystkim straciliśmy za dużo punktów - chyba jeszcze nie jesteśmy najlepiej zgrani. Pracujemy nad tym, żeby lepiej wychodziły nam ataki pozycyjne. W drużynie Legionu grał głównie rozgrywający - bardzo szybki i zwrotny, dobrze wyszkolony i trzeba było za nim trochę więcej pobiegać. Jak się jednak odcięło go od gry, od razu rywale gubili się.

Przed Wami chyba trudniejszy mecz z Mon-Polem na wyjeździe?
- To się okaże w Płocku. Na pewno na wyjeździe będzie się nam grało ciężej niż w Warszawie - bez wsparcia naszych kibiców. Może jednak ktoś się tam pojawi? Mamy taką nadzieję. U nas zawsze grało się nam świetnie, a drużynom przyjezdnym ciężko. Na razie nie wiemy za bardzo kto gra w Mon-Polu. Z tego co wiem, to większość zawodników z poprzedniego sezonu, odeszło z drużyny. Prawda jest taka, że w lidze warszawskiej powinniśmy wygrać wszystkie mecze, jak największą ilością punktów, żeby jak najlepiej przygotować się do kolejnej fazy rozgrywek. Szkoda, że gramy tylko w III lidze a nie wyżej i musimy zrobić wszystko, żeby jak najszybciej awansować.

Co jest największą siłą Legii?
- Mamy bardzo szeroką ławkę. Każdy może wejśc i rzucić kilka punktów. Jak komuś nie idzie, nie siedzi mu rzut, wchodzi drugi - jest możliwość ciągłej rotacji. Wydaje mi się, że naprawdę jesteśmy zespołem, a nie zbieraniną ludzi. Staramy się grać razem, to widać też na treningach.

Jak wygląda atmosfera w szatni?
- Bardzo dobrze. Zresztą zawsze tak było w Legii, no może prawie zawsze. W szatni dobrze się dogadujemy, na treningach jest nad dużo. Pracujemy nad tym, żeby było jeszcze lepiej.

Jak podobała Ci się oprawa dzisiejszego meczu?
- Bardzo mi się podobała. W tej hali nie widziałem jeszcze takiej oprawy. Tak samo doping w trakcie meczu był jak zawsze bardzo dobry. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, jak na meczu pojawi się więcej osób. Doping kibiców jest praktycznie tak doskonały jak na stadionie przy Łazienkowskiej, zachowując oczywiście odpowiednie proporcje.

Zawsze lubiłem tu grać. Nawet jak coś kogoś boli, czy ma uraz, to zaciska zęby, bo przy takim dopingu po prostu chce się grać.

Dziś dłużej grałem na "jedynce" [jako rozgrywający - przyp. LL!]. To głównie efekt braku Złomańczuka i kontuzji Kowalika.
- Przed meczem wiedziałem, że nie będzie dziś Szymona Złomańczuka, więc już wiedziałem że będę grał na pozycji nr 1, do czego przygotowywałem się w zeszłym tygodniu. Dziś wyszło tak, że Michał szybko doznał kontuzji i musiałem szybko wejść na boisko. Będę grał na każdej pozycji, jeśli taka będzie potrzeba. Liczy się dobro drużyny i awans. Nieważne kto zdobywa punkty, najważniejsze żebyśmy wygrywali i rozwijali się jako drużyna i osiągnęli cel.

Chyba gdyby nie "złapane" cztery faule pograłbyś dziś jeszcze dłużej?
- Możliwe, a może trener miał taką koncepcję, bo mieliśmy sporą przewagę punktową. Trudno mi powiedzieć. Mogę tylko powiedzieć, że gra przy takich kibicach to coś wspaniałego i każda minuta spędzona na parkiecie jest niezapomniana.

Nowi zawodnicy chyba wydają się zdziwieni, że w III lidze możecie liczyć na takie wsparcie fanów?
- Większość z nich kibicuje Legii i wie na co stać fanów z Łazienkowskiej. Ale muszę przyznać, że niektórzy na pewno nie spodziewali się aż tak gorącej atmosfery, ale było to pozytywne zdziwienie. Na pewno nie mogą się już doczekać kolejnego meczu. Myślę, że z czasem będą grali jeszcze lepiej, jak przywykną do tej atmosfery.


Błaszczyk: Atmosfera na trybunach jak w ekstraklasie
Jak podobała Ci się atmosfera na meczu z Legionem?
- To to się działo na trybunach, było po prostu rewelacyjne. Zapomniałem już trochę, jak dopingują fani Legii. Powiem szczerze, że nic się nie zmieniło od czasu, kiedy grałem tu w ekstraklasie. Nie spodziewałem się, że skoro teraz jest tylko trzecia liga, będzie aż tak fantastycznie.

Z Legionem grało się Wam łatwiej niż z AZS-em UW?
- Legion przegrał z AZS-em i myślałem, że dziś będzie jeszcze łatwiej, ale nie do końca tak było. Nie wiem czy to nasza wina, czy może Legion się spiął w sobie na to spotkanie. Grali w miarę ok., co prawda przegrali czterdziestoma punktami, ale myślałem, że wygramy wyżej.

Jak oceniasz powrót do Polski po tylu latach?
- Czuję się trochę jak dziadek. Kolana już nie te, chociaż ja zawsze miałem z nimi problemy. Między innymi to dlatego kilka lat temu zakończyłem karierę. To jest mój największy problem, muszę brać leki przeciwbólowe. Cieszę się, że powoli wracam do formy. Zrzuciłem parę kilogramów, będę zrzucał wagę dalej, myślę że jeszcze 20 kg schudnę i będzie OK.

Jakie stawiacie sobie cele na ten sezon?
- Musimy awansować, nie widzę innego wyjścia. Po to się tu zebraliśmy, żeby to osiągnąć.

W jakich klubach grałeś w kosza po wyjeździe za granicę?
- Przez pewien czas grałem we Francji w trzeciej lidze, potem grałem w pierwszej lidze w Wielkiej Brytanii, w drużynie London Capitals. Grałem tam dwa sezony, później jako trener zdobyłem z tym klubem mistrzostwo Anglii do lat 21.

Jak długo trwała Twoja przerwa od gry w koszykówkę?
- Skończyłem grać na przełomie 2004 i 2005 roku, więc kilka lat już się uzbierało. Grałem później jeszcze w amatorskiej lidze dla Polaków w Wielkiej Brytanii, jednocześnie pracując, ale niestety doznałem kontuzji. Obecnie staram się nie przeciążać, bo czuję ból w nogach. Pomału chcę zrzucać wagę, bo możecie sobie wyobrazić jak to jest biegać z dodatkowymi obciążnikami 15 kg w jednej ręce i 15 kg w drugiej... Ja się mniej więcej tak czuję, stąd jestem jeszcze zbyt wolny.

Jak oceniasz Legię organizacyjnie obecnie i kilka lat temu?
- Nie chcę psioczyć na to co się tu kiedyś działo, ale wszyscy pamiętamy problemy finansowe. W tym momencie warunki są czyste i jasne - gramy dla przyjemności, dla kibiców, po to żeby awansować i mi to odpowiada. Kiedyś był taki okres, że nie skupialiśmy się na stronie sportowej, bo wszyscy martwili się, kiedy będą pieniądze. Teraz jestem w komfortowej sytuacji, że pracuję i mogę tutaj grać bez żadnego ciśnienia. Bardzo podoba mi się, że wszystko jest jasne i przejrzyste - nikt nikogo nie oszukuje.


Autor: Bodziach, Gacek, Hugollek

Dodatki
Zapowiedź

Czekamy na wygraną +30

W najbliższą sobotę o godzinie 18, w hali przy Obrońców Tobruku na Bemowie, koszykarze Legii zmierzą się z Legionem Legionowo. Zdecydowanym faworytem spotkania są podopieczni Roberta Chabelskiego, którzy mają na swoim koncie pewną wygraną z AZS-em UW.

Legion w tym sezonie rozegrał dwa mecze i w obu musiał uznać wyższość rywali. Najpierw został rozgromiony w Ostrowi Mazowieckiej, a w miniony weekend różnicą 11 punktów pokonał go w Legionowie AZS UW. W sobotę należy spodziewać się pewnej wygranej Legii.

W minionym sezonie Legia dwukrotnie gładko pokonywała ekipę z Legionowa - na Bemowie 98-68 i na wyjeździe 92-58. Wszystkich kibiców serdecznie zachęcamy do wspierania naszej drużyny podczas sobotniego meczu. Początek o godzinie 18.


Autor: Bodziach

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.