Bez niespodzianki
W meczu Komfortu z Legią nie można było spodziewać się pasjonującej walki czy efektownych zagrań. Stargardzianie wygrali pewnie, jednak ich kibice mogą być zawiedzeni, że Komfort nie zdołał rzucić ponad sto punktów.
Różnica w sile obu drużyn była czytelna przed meczem. Komfort z obcokrajowcami nie miał najmniejszych kłopotów z pokonaniem Legii, która gra tylko w krajowym składzie. To znalazło swoje odzwierciedlenie na parkiecie.
Jednak po spotkaniu trener Komfortu Mieczysław Major nie tylko chwalił swoich koszykarzy: - Mieliśmy taką przewagę, że mogliśmy pograć naszymi juniorami i byłbym bardziej zadowolony z ich występu, gdyby myśleli kategoriami dobra zespołu, a nie grali o swoje indywidualne statystyki.
W ostatniej kwarcie kibice emocjonowali się jedynie tym, jak dużą różnicą punktów wygrają gospodarze. Komfort miał szansę zdystansować Legię ponad 40 punktami. Taka szansa nadarzyła się dwie minuty przed końcem. Hubert Mazur wykonywał dwa rzuty osobiste dla gospodarzy. Trafił tylko raz i stargardzianie prowadzili 93-54. Chwilę później rozgrywający Legii Dominik Czubek rzucił za trzy punkty i było jasne, że gospodarzom nie uda się osiągnąć takiej różnicy.
Natomiast tuż przed zakończeniem meczu pojawiła się szansa, by Komfort przekroczył barierę stu punktów, ale ponownie Mazur spudłował, tyle że tym razem za trzy punkty.
- W samej końcówce meczu zabrakło nam konsekwencji, z którą graliśmy w zasadzie przez cały czas i może dlatego nie udało nam się zdobyć sto punktów - mówił po spotkaniu Tomasz Świętoński, rezerwowy rozgrywający Komfortu.
Autor: Gazeta Wyborcza