W zaległym meczu I ligi Legia przegrała na wyjeździe z Vikingiem Gdynia 87-93. Była to pierwsza porażka warszawskiej drużyny pod wodzą Jacka Łączyńskiego.
Legioniści na mecz z Vikingiem przyjechali wprost z dziesięciodniowego zgrupowania w Cetniewie, na którym nadrabiali braki kondycyjne i ćwiczyli nowe rozwiązania taktyczne. Największy nacisk trener Jacek Łączyński położył na poprawę gry defensywnej swojej drużyny. I po pierwszej części środowego spotkania mógł być zadowolony ze swoich zawodników. Legioniści grali agresywnie w obronie. Dobrze spisywali się również w ataku. Dzięki temu w drugiej kwarcie wyszli na trzynastopunktowe prowadzenie - 43-30.
- Wydawało się, że łatwo utrzymamy tę przewagę do końca pierwszej połowy, ale po czterech faulach z rzędu, pozwoliliśmy rywalom zmniejszyć stratę do pięciu punktów (47-42) - relacjonował trener Legii Jacek Łączyński. Katastrofa nastąpiła w trzeciej kwarcie, którą stołeczni koszykarze przegrali aż 12-21. W ostatniej części meczu legioniści starali się jeszcze odwrócić losy spotkania, ale wtedy za pięć przewinień z parkietu musieli zejść Robert Pacocha, Dominik Czubek, Rafał Bochenek i najskuteczniejszy w tym spotkaniu Kamil Sulima (21 pkt). Mimo ambitnej walki warszawiacy ulegli Vikingowi 87-93.
- O naszej porażce zadecydowała słaba skuteczność w rzutach wolnych - stwierdził Jacek Łączyński. - Poza tym podobnie jak w poprzednim meczu z Basketem, graliśmy dobrze tylko w pierwszej części meczu. Musimy jak najszybciej znaleźć lekarstwo na tę naszą słabość. Już w sobotę czeka nas bowiem wyjazdowe spotkanie, ze Stalą St. Wola. Jeżeli chcemy awansować do play-off, nie możemy tego meczu przegrać - dodał.
Autor: Życie Warszawy