Nudno, ale za 3 punkty! Show na trybunach!
W ostatnim meczu rundy jesiennej warszawskiej Legii przyszło zmierzyć się z GKS-em Katowice. Wiosną legioniści nie pozostawili wątpliwości kto jest lepszy (3:0). Dzisiaj gospodarze wystąpili nieco osłabieni, bowiem zabrakło Tomasza Sokołowskiego I i Łukasza Surmy. Dla GKS-u ten mecz na pewno był ostatnim w obecnym składzie. W katowickiej ekipie zapowiada się prawdziwa rewolucja w przerwie zimowej. Na wyjście piłkarzy (z 5-cio minutowym opóźnieniem) kibice jak zwykle przygotowali wspaniałą oprawę z kolorowymi fajerwerkami. Rzucone w górę serpentyny oznaczały początek meczu...
Pierwszą akcję ofensywną w tym meczu przeprowadzili goście. Było to jednak na tyle niegroźne, że spokojnie od bramki mógł zacząć Boruc. Chwilę później powinno być 1:0 dla Legii, ale obrońca z Katowic jakimś cudem wybił piłkę spod nóg Stanko Svitlicy (grającego być może ostatni raz dla „Wojskowych”). W 8. minucie olbrzymia radość, 1:0 – Dariusz Dudek!!! Po kapitalnej akcji środkiem piłkę w polu karnym przejął Dudek i spokojnie przerzucił ją nad bramkarzem. Przez kolejne minuty wyraźną przewagę miała Legia, ale wiele z tych akcji psuł nieporadny dziś Saganowski. „Sagan” jest już chyba zmęczony tym rokiem i na pewno przyda mu się trochę spokoju. W 20. minucie groźny kontratak przeprowadzili goście, ale Boruc spisał się dobrze broniąc groźny strzał. Można było zauważyć nową tendencję Boruca, który z upodobaniem wybijał nawet najlżejsze piłki do boku. Zawsze lepiej do boku niż na 16-sty metr... Następnie obie drużyny poszły na wymianę ciosów, ale na tyle niegroźnych, że wynik wciąż się utrzymywał. Artur Boruc nie dał się zaskoczyć katowiczanom, zaś Legia grała coraz wolniej, przez co jej ataki nie były już tak błyskotliwe. W 32. minucie z rzutu wolnego szczęścia szukał Kiełbowicz, jednak była to próba niecelna. W 36. minucie po ładnej, szybkiej akcji Kiełbowicza ze Svitlicą w świetnej sytuacji znalazł się „Sagan”, ale to nie był jego dzień (nie trafił w piłkę). Jeszcze strzałów z rzutów wolnych próbowali Sokołowski II i Kiełbowicz, ale i tym razem były to nieudane podejścia. Do końca pierwszej połowy nie zdarzyło się już nic godnego uwagi. Za pierwsze 45 minut dla piłkarzy obu drużyn 3+, zaś dla kibiców 5+.
W drugiej połowie gracze zarówno Legii, jak i GKS-u nie zaimponowali niczym nadzwyczajnym. Przewagę wypracowali wprawdzie goście, ale nic z niej nie wynikało. Ataki Legii były najczęściej zatrzymywane na 20-tym metrze. W 54. minucie Legia miała okazję przeprowadzić dobrą akcję, ale piłkę spod nóg Sokołowskiego II zabrali obrońcy Katowic. Z czasem napór przyjezdnych był coraz większy. W świetnej sytuacji Marcin Bojarski uderzył piłką w nogi Jóźwiaka, przez co Legia uniknęła niemal pewnej utraty bramki. Trzeba zaznaczyć, że popularny „Bojar” był jednym z lepszych aktorów dzisiejszego widowiska. W 62. minucie strzału z dystansu próbował Dudek, ale piłka poszybowała obok bramki. W 70. minucie Stanko Svitlica wspaniale wymanewrował obrońców gości i znalazł się sam przed Tkoczem. Następnie wykonał swój znany zwód w bok i oddał mocny strzał po ziemi, który nie wiadomo czemu przeleciał kilka centymetrów od słupka. Katowiczanie mieli w tej sytuacji dużo szczęścia. 10 minut później strzelał ponownie Svitlica, ale tym razem za lekko i prosto w ręce bramkarza. Do końca meczu ani Legia, ani GKS nie stworzyły żadnej groźnej sytuacji. Trzeba powiedzieć, że był to mecz kiepski, ale dzięki postawie warszawskich kibiców braki piłkarskie były niemal niedostrzegalne. Pod względem kibicowskim fantastyczne pożegnanie rundy jesiennej`2003. Piłkarze Legii mogą teraz w spokoju rozjechać się na urlopy i powoli przygotowywać do sezonu wiosennego. Za ostatni mecz jesieni 3 punkty! Do wiosny!
Autor: Michał Szmitkowski