Derby Nasze!!!
20 maja 2000 roku... O tej dacie każdy kibic Legii chciałby jak najszybciej zapomnieć. To właśnie wtedy Polonia Warszawa zdobyła na Łazienkowskiej tytuł mistrza Polski` 2000. Haniebna porażka 0-3 na stałe zapisała się w najnowszej historii Legii. Od tego czasu minęły dwa lata... Dziś na Łazienkowskiej przyszła pora na kolejne derby Warszawy, wielkie święto stolicy. Wielu legionistów, wciąż pamiętając tamten haniebny dzień, zapowiadało wysokie i pewne zwycięstwo nad lokalnym rywalem. Gospodarze przystąpili do spotkania bez Bartka Karwana, który doznał złamania nosa w meczu z GKS-em. Goście w pełnym zestawieniu, a więc teoretycznie zespół „Czarnych koszul” w lepszej sytuacji. Zawody poprowadził sędzia z Radomia – pan Grzegorz Gilewski (nota bardzo dobra od obserwatora PZPN). Specjalnie na to spotkanie wypożyczony został telebim i trzeba przyznać, że prezentował się o niebo lepiej od poprzedniego.
O godzinie 20:02 arbiter gwizdnął po raz pierwszy. Od pierwszych minut dało się odczuć lekką przewagę drużyny Polonii. Legia nie mogła wpaść w swój typowy rytm meczowy. Jeden z błędów o mało nie zakończył się utratą gola, ale Maciej Bykowski nie dał rady pokonać Stanewa. Co najgorsze błąd (bardzo poważny) popełnił reprezentant Polski Jacek Zieliński. Goście nadal cisnęli. Największe zagrożenie siały rzuty wolne, których Poloniści mieli od groma. Jednak żaden z nich nie był na tyle niebezpieczny, aby Stanew musiał w znaczny sposób interweniować. Od 25 minuty powoli przewagę zaczynała osiągać Legia. Kilka groźnych ataków przeprowadziła para Kucharski-Czereszewski. Ten ostatni miał wyborną okazję aby zdobyć gola, ale z 3 metrów przestrzelił nad poprzeczką. Chwilę później miał kolejną wyborną sytuację, ale jak się później okazało Sylwek znajdował się na pozycji spalonej. Jednak w 32 minucie nie było już ani spalonego, ani też „Czereś” nie zawiódł.
Po ładnej zespołowej akcji prawym skrzydłem, do bezpańskiej piłki dopadł Sylwek i spokojnie przelobował źle ustawionego bramkarza. 1-0 dla Legii i szał na trybunach!!! Warto dodać, że kibice zaprezentowali się dziś wrecz fenomenalnie! Poziomu dopingu nie powstydził by się żaden z europejskich potentatów. Do końca pierwszej połowy przeagę utrzymywała Legia, ale to Polonia mogła strzelić przed przerwą ostatnią bramkę! Maciej Bykowski źle przedłużył podanie kolegi przez co piłka minimalnie minęła prawy słupek Stanewa.
W przerwie odbył się konkurs na najmocniejszy strzał wśród kibiców. Najlepszy wynik to 101 km/h. Z zawodników Legii najmocniej strzela Jacek Zieliński, ale nie wiele lepiej od kibica, bo zaledwie 119 km/h. Jako pierwsi z szatni wybiegli Poloniści, których przywitały przeciągłe gwizdy... Legionistów przywitała natomiast znana nam wszystkim piosenka... Jeszcze krótnie „kto dziś wygra?!” i można było grać.
Druga część gry to popis jednej orkiestry. Polonia poza rzutami wolnymi nie stwarzała kompletnie żadnego zagrożenia. Za to Legia atakowała szybko i z polotem. W środku brylował Aleksandar Vuković. Jugosłowianin dzięki swym błyskotliwym dryblingom i wspaniałemu dyrygowaniu grą może się uważać za najlepszego rozgrywającego naszej ligi. Vukovicowi w środku od czasu do czasu pomagał również Kucharski, ale on myślał przede wszystkim o golach a nie rozgrywaniu. Wspaniałą partię rogrywał również Maciej Murawski. „Muraś” zagrał chyba swój najlepszy mecz w barwach Legii. Z przebiegu gry oczywistym się stało, że kolejne gole dla Legii to tylko kwestia czasu. Gospodarze byli lepiej wybiegani i zdecydowanie agresywniejsi od rywali. W 78 minucie Tomek Sokołowski (bardzo udany mecz skrzydłowego Legii) popędził sam środkiem boiska po czym zdecydował się na potężny strzał. Krzyształowicz był bez szans.
Piękny gol „Sokoła”, a na stadionie rozpoczęła się uczta jakiej już dawno Warszawa nie widziała. Jasnym stało się, że w tym momencie mecz już jest wygrany, a tytuł mistrzowski coraz bliżej...
Legioniści jednak nie poprzestawali na dwóch golach. Właśnie w tym momencie pokazali klasę do końca przyciskając bezbronnych rywali. Pod koniec za zmęczonego Czereszewskiego wszedł Stanko Svitlica. Nie minęło kilka minut a jugosłowianin cieszył się ze swej drugiej wiosną bramki! Podającym w tej sytuacji był Czarek Kucharski. Do końca meczu nic już się nie zmieniło. Sędzia przełużył spotkanie tylko o kilka sekund, po czym skończył kolejne derby Warszawy.
Chyba każdy z nas, kibiców Legii wie, że to zwycięstwo przybliża nas do naszego upragnionego celu. Wypada czekać na jutrzejszy mecz Amiki oraz niedzielną potyczkę Wisły. Jeśli obie te drużyny przegrają to... chyba nie muszę mówić co stanie się nam niesamowicie bliskie...
Autor: Michał Szmitkowski