Legia rozniosła Polonię!
Derby Warszawy zawsze wzbudzają większe emocje niż przeciętne ligowe spotkanie. Na tą świętą, lokalną wojnę kibice szykują się miesiącami. Tak było i tym razem. Stawka meczu niebanalna, bo prócz punktów w lidze, liczy się jeszcze prestiżowy tytuł mistrzów Warszawy. Dodatkowo smaczku dodawał fakt, że Legia mogła dziś wygrać swój 800-setny mecz w I-lidze!
Kibiców Polonii przybyło na ten mecz niewielu (około 200). Ich zachowanie również pozostawiało wiele do życzenia (rzucanie na murawę rac, śmieszne napisy z kartonów). Wypadało jedynie współczuć piłkarzom Polonii takich sympatyków... Legioniści przygotowali się natomiast do meczu wzorowo. Piękna oprawa, niesamowite pokazy pirotechniczne, a co najważniejsze głośny i bezustanny doping. W obu ekipach nieznaczne osłabienia. Polonia przetrzebiona kontuzjami (Kaczorowski, Dziewicki) natomiast Legia już standardowo bez Wróblewskiego i "Sokoła".
Spotkanie rozpoczęło się od szybkich ataków Legii. Już w 2 minucie Stanko Svitlica mógł i powinien (!) skierować piłkę do siatki. Nie zorientował się jednak gdzie jest piłka, gdy ta leciała tuż przy jego nodze... Z minuty na minutę przewaga Legii była coraz większa. Doszło do tego, że poloniści nie mogli wyjść z własnego pola karnego. Legioniści byli zdecydowanie szybsi i lepsi technicznie. W środku bardzo dobrze współpracowali ze sobą Majewski, Vuković i Surma (powołany do reprezentacji tuż po meczu). W końcu akcja Legii przyniosła wymierny skutek. W 35 minucie po zagraniu w polu karnym ręką przez polonistę sędzia wskazał na "jedenastkę". Gol oczywiście padł a zdobył go nie kto inny jak niezawodny ostatnio Svitlica. Strzał był pewny i nie do obrony. Na kolejnego gola kibice nie musieli długo czekać. Już w 42 minucie prawym skrzydłem popędził Vuković i celnie dośrodkował wprost na nogę Czarka Kucharskiego. Kapitan "wojskowych" uderzył piłkę z woleja i było już 2:0! Arbiter przedłużył jeszcze pierwszą połowę o jedną minutę, po czym zakończył męczarnie polonistów. Schodzących do szatni gospodarzy żegnały gromkie oklaski.
Na drugą połowę legioniści wyszli z wyraźnym postanowieniem poprawienia swojego konta bramkowego. Wyglądało na to, że rzeczywiście im się to uda. W dwóch sytuacjach sędzia nie podyktował dość ewidentnych rzutów karnych (żółta kartka dla Omeljańczuka za symulowanie). Nieco zniechęceni gospodarze zwolnili tempo. Na to tylko czekali goście, którzy momentalnie w 66 minucie strzelili gola kontaktowego. Autorem tej bramki był rekonwalescent Arkadiusz Bąk. Legia podrażniona utraconym golem ruszyła do przodu. Jej akcje znów nabrały rozmachu. W końcu po kilku minutach wspaniałą szarżą po prawej stronie popisał się Vuković. Po jego dośrodkowaniu piłka minęła Kucharskiego, a mocnym strzałem w bramce umieścił ją Surma. W tym momencie jasne się stało, że ten mecz jest już wygrany. Pytanie tylko - czy strzelą więcej? Próbowali, próbowali, aż w końcu strzelili! Po ładnym dośrodkowaniu kapitalną przewrotką popisał się wcześniej wprowadzony Dariusz Dudek. Radości kibiców nie było końca. Sędzia doliczył jeszcze trzy minuty i po tym czasie kibice świętowali zwycięstwo razem ze swymi fanami.
W podsumowaniu trzy słowa - LEGIA MISTRZEM STO(L)ICY!
Autor: Michał Szmitkowski