Z wiatrem i pod wiatr
Legioniści stanęli dziś przed niesamowitą szansą. Krakowska Wisła poległa w Grodzisku Wielkopolskim 0:2. Nadarzyła się więc świetna okazja aby dogonić wiślaków. Legioniści nie byli raczej poważnie osłabieni, bowiem zabrakło jedynie Wróblewskiego i Boruca (wczoraj skręcił nogę w kostce). Dokładnie o godzinie 18:15 arbiter rozpoczął zawody o mistrzostwo Polski przy ulicy Łazienkowskiej.
Legioniści rozpoczęli mecz w bardzo szybkim tempie. W 3. minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Vuković, ale jego strzał poszybował nad poprzeczką. Już 2 minuty później pięknym rajdem i zwodami popisał się Jarzębowski, ale nie przyniosło to wymiernego skutku. Chwilę potem w zamieszaniu podbramkowym ponownie w roli głównej wystąpił Jarza, ale jego strzał głową wylądował za bramką. W tej sytuacji lekkiego urazu doznał także Kucharski. Po paru minutach wrócił już jednak na boisko. W 16. minucie w polu karnym faulowany był Kiełbowicz, ale sędzia boczny pokazał (prawdopodobnie niesłusznie) spalonego. Niesamowitej rzeczy dokonał za to nowy bramkarz Legii – Zoran Mijanovic. Jego wybicie piłki zakończyło się na tyle niefortunnie, że futbolówka prawie wylądowała w bramce... W innej sytuacji Vuković znowu strzelił ponad poprzeczką – tym razem z 20 metra. W 33. minucie Kucharski znalazł się sam na sam z Lechem, ale źle trafił w piłkę. Najlepsza okazja dla Legii miała miejsce w 38. minucie, gdy to Vuković (po raz trzeci) miał przed sobą tylko bramkarza Górnika. Tym razem również gol nie padł...
W drugiej części spotkania od mocnego uderzenia rozpoczęli legioniści, stwarzając wyraźną przewagę w środku pola i groźnie atakując. Ataki te nie były jednak skuteczne. Między 52. a 54. minutą bardzo ożywili się goście. W fantastycznej sytuacji zawodnik Górnika trafił w słupek. Od tego momentu mecz stał się zwykłą "kopaniną". Legia biła głową w mur, zaś Górnik starał się czasami kontrować. W 73. minucie Marek Saganowski (zmienił Vukovica) "popisał się" strzałem "w niebo". Dalsze akcje obnażały tylko braki czysto piłkarskie Legii. Bardzo ospały był Kucharski, niepewny Zieliński, zaś Svitlica ponownie grał "piach". Ostatni pozytywny dla Legii akcent w tym meczu miał miejsce w 81. minucie, gdy to Sokołowski oddał mocny strzał z dystansu. Na nic więcej Legii dziś nie było stać. Szkoda tylko straconej szansy dogonienia Wisły... Wydaje się jednak, że to nie piłkarska strona Legii jest winna nienajlepszym wynikom w tej rundzie. Największy udział z tych "sukcesach" mają (po raz kolejny w historii klubu) nieporadni i chciwi działacze, którzy systematycznie osłabiali Legię. Efekty są widoczne...
Autor: Michał Szmitkowski