REKLAMA

Tegoroczny "najazd"

Tomek Laskus - Wiadomość archiwalna

"Bandziory z Warszawy!" - postawiłbym wszystkie swoje oszczędności (gdybym tylko takowe posiadał), że podobnie nacechowany tytuł rozpocznie we wtorkowym "Fakcie" relacje o warszawskich chuliganach, którzy demolowali, palili i grabili okolice stadionu w Płocku. Świercz, wraz ze swoim lubym naczelnym, mają sensację, na jaką czekali. Podkoloryzują ją odpowiednio, parę motywów czerpiąc z Tolkiena, i opinii publicznej ukaże się sporych rozmiarów konflikt zbrojny, wywołany przez stołecznych "idiotów" - w epilogu ludzie i tak przeczytają to, co będą chcieli przeczytać: jak miło i beztrosko policja "uspokajała" kibiców Legii.



Wydarzenia w Płocku mogły potoczyć się dwojako - albo wszyscy legioniści zostaną wpuszczeni, albo wejdą tylko ci z biletem. Drugie rozwiązanie wzbogacone jest nieodłącznym podpunktem - pod stadionem wesoło nie będzie. Bo nikt nie liczył chyba na to, że ponadtysięczna grupa, skoro już dotarła do celu, nie mając pozwolenia na obejrzenie meczu, spokojnie uda się w drogę powrotną. Efekt - ganiania z policją, armatki wodne, pałowanie, i niekoniecznie sympatyczna wizja zakazu wyjazdowego.



Osobiście byłem przekonany, że mimo rygorystycznych zapowiedzi, wszyscy chętni, przybyli do Płocka, obejrzą na żywo pojedynek przyszłego mistrza Polski z finalistą krajowego pucharu. Chociaż argumenty, o konsekwentnej postawie płockich działaczy (300 biletów to 300 biletów, nie 1000), były (są) naprawdę bardzo dobrej jakości. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że dzięki życzliwości prezesa Dmoszyńskiego, odbyły się dwie niesamowite inwazje - i teraz zapewne zaliczylibyśmy trzecią, gdyby nie absolutnie bezsensowna awantura, wywołana przez kibiców Legii w ubiegłym roku. Tych racji nie da się negować, i niejako należy przyjąć, że sami sobie jesteśmy winni. Bo każdy prezes ma prawo bać się o straty finansowe swojej spółki - a o takim powodzie przyznania minimalnej ilości wejściówek informuje nas Dmoszyński, mówiąc, że po zeszłorocznym przyjeździe stołecznych kibiców, jego klub zysków nie odnotował - ba, podobno nawet bilans nie wyszedł "na zero".



Jednak, decydując się na zostawienie legijnej braci pod stadionem, z ekonomicznego punktu widzenia, podjął jeszcze większe ryzyko - gdyż kalkulacje musiały obejmować ewentualne zniszczenia trybuny gości, bram czy okolic stadionu. Czy wobec powyższego, możemy stwierdzić, że tak myśli biznesmen? Nie. Tak myśli uniesiony dumą człowiek, który chce pokazać, iż nie można go lekceważyć, bo ma władzę i postawi na swoim, nie oglądając się na koszty. Dla prezesa Dmoszyńskiego bowiem, "policzkiem" było demolowanie parkingu, cateringu, i walka z policją, podczas gdy był on tak przychylny i życzliwie nastawiony wobec warszawskich gości. W Wielką Sobotę chciał nam coś udowodnić, i udało mu się, ale przyznać obiektywnie trzeba, że tylko w połowie - gdyż fanów Legii na sektorze było zdecydowanie więcej, niż przyznanych 300 biletów.



Nie wiem, czy ten "sukces" go satysfakcjonuje, wiem natomiast, że stracił sporo, zarówno pieniędzy, jak i zdrowia - nerwowo śledząc "podstadionowe" wydarzenia. Czy bronienie honoru, w wątpliwej sprawie (jego żal dotyczył wszak wszystkich kibiców, "rozrabiało" natomiast najwyżej kilkudziesięciu), było naprawdę konieczne, w obliczu "świeżej", warszawskiej gotówki? Oczywiście, można pokrętnie tłumaczyć, że bał się kolejnej zadymy. Czy jednak ta sprawa też nie była "do dogadania", chociażby z SKLW? "Dymicie, płacicie, koledzy legioniści" - co oznacza wzięcie całkowitej odpowiedzialności za wyjazd przez Stowarzyszenie, a w razie zdarzeń niemiłych - pokrycie wszelkich strat.



Gdyby SKLW się nie zgodziło, wtedy już pretensji do nikogo mieć byśmy nie mogli. Myślę jednak, że można byłoby to załatwić. Taka nauczka na przyszłość. A, wracając "na ziemię", dodatkowo wielki niesmak i oburzenie pozostawiła policja, która... zachowywała się, jak policja - po prostu. Czy istnieje lepsze porównanie?

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.