REKLAMA

Zabraknie geniuszu Edsona

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Lucjan Brychczy widzi w Edsonie drugiego Kazimierza Deynę. Inni uważają, że Brazylijczyk wykonuje rzuty wolne jak Juninho z Lyonu. Wszyscy są zgodni co do tego, że takiej gwiazdy w naszej ekstraklasie jeszcze nie było.

Dwie piękne bramki strzelone z rzutów wolnych i cztery asysty – to dorobek Edsona da Silvy w sześciu meczach polskiej ligi. Niestety, Brazylijczyk nie wystąpi w sobotnim meczu z Zagłębiem Lubin. Kontuzja mięśnia dwugłowego, której nabawił się w spotkaniu z Lechem Poznań, okazała się groźniejsza, niż przypuszczano.
Lepszy od Olisadebe
W Polsce grało kilku znanych zagranicznych piłkarzy, takich jak Oleg Salenko, Anatolij Diemianienko czy Uli Borowka. Przyjechali jednak do naszego kraju w piłkarskim wieku emerytalnym. Za najlepszych obcokrajowców występujących uznawano w ostatnich latach Emmanuela Olisadebe, Kalu Uche, Kennetha Zeigbo, jedynego zagranicznego króla strzelców Stanko Svitlicę lub grającego obecnie w krakowskiej Wiśle Mauro Cantoro. "Takiego geniusza jak Edson jeszcze u nas nie było. To gracz na miarę Ligi Mistrzów" – podkreśla jednak trener Polonii Jan Żurek.

Praca zamiast rozmów
Sam Edson należy do bardzo skromnych piłkarzy. Nie lubi wokół siebie rozgłosu. "Po co mówić, lepiej trenować" – kwituje pochwały pod swoim adresem i zabiera się do pracy. "Koncentruję się nad tym, co robię. Wierzę w siebie. Nie wzoruję się na żadnym zawodniku. Jestem sobą – Edsonem. Ot, cała tajemnica" – dodaje.

Edson strzelił w swojej karierze wiele bramek. Zdecydowaną większość w Europie. Pierwszą zdobył w lidze francuskiej w barwach Olympique Marsylia (sezon 1998/99), z którym wystąpił w finale rozgrywek o Puchar UEFA. Kolejne trzy sezony występował w Brazylii, ale gola tam nie strzelił. Gdy wrócił do Europy, znów zaczął zdobywać gole.

Znał papieża i Mario
Edsona nie chciano w Sportingu Lizbona. Klub wypożyczył go do Legii na 3,5 roku, zrzekając się jednocześnie praw do Brazylijczyka. Wówczas po raz pierwszy usłyszał nazwę Legia Warszawa.

"Znałem tylko papieża Polaka i Mariusza Piekarskiego, gdyż to najbardziej znany polski piłkarz w Brazylii. Nie tylko dlatego, że tam grał, ale także z tego powodu, że ożenił się z wicemiss naszego kraju" – mówi Edson. "Mario tyle opowiadał mi o Polsce, tak długo mnie namawiał do przyjazdu, że w końcu mu uległem. I nie żałuję. Tak fantastycznej publiczności nie ma nigdzie na świecie. Kibice wspaniale dopingują drużynę przez cały mecz, nawet wtedy gdy przegrywa, jak miało to miejsce w spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Nigdy nie przypuszczałem, że ledwie po kilku meczach kibice będą skandowali moje imię. To bardzo miłe. Wiem po co mnie zatrudniono w Warszawie i dopnę tego. Zdobędę z Legią mistrzostwo i powalczę o Ligę Mistrzów" – dodaje Edson.

Wypatrzony w Portugalii
Brazylijczyk przyzwyczaja się do mieszkania w Warszawie i do polskich zwyczajów. Podczas ostatnich świąt wspólnie z żoną Thiane i synkiem Luizem Guilermo malowali po raz pierwszy pisanki.

"Sam chodzę już do sklepu i kupuję to, co jest potrzebne w domu. Uczę się polskiego, bo mam tu zostać jeszcze trzy lata. W mieście też daję sobie radę" – śmieje się Edson. Wraz z Rogerem od pierwszego dnia spędzonego w Polsce znajduje się pod opieką menedżera Piekarskiego. Nie dość, że Mario musi załatwiać swoje interesy, pomagać Brazylijczykom w poruszaniu się po Warszawie, ma jeszcze na głowie dziennikarzy, którzy cały czas proszą go o tłumaczenie rozmów z piłkarzami.

"Edsona zobaczyliśmy z Markiem Jóźwiakiem w meczu z Maritimo. Później Dariusz Wdowczyk obejrzał kasetę i uznał, że mu się przyda. Edson chciał przede wszystkim grać. Obiecałem, że przywiozę bardzo dobrego zawodnika i słowa dotrzymałem. Teraz wszyscy są z niego zadowoleni" – cieszy się Piekarski.

Dla trenera i syna
Edson został bardzo dobrze przyjęty w Legii. Wszyscy byli dumni, że mogą grać u boku takiego piłkarza. Również trener Dariusz Wdowczyk zacierał ręce, że ma takiego zawodnika w składzie. Już podczas zgrupowania w cypryjskiej Ayia Napie nakazał Edsonowi wykonywać wszystkie rzuty wolne w pobliżu pola karnego. Brazylijczyk wstrzeliwał się, aż w końcu zdobył cudownego gola w spotkaniu z Polonią.

"Zadedykowałem go trenerowi Wdowczykowi, dlatego rzuciłem mu się w ramiona. To fajny facet i dobry trener. U niego każdy czuje się potrzebny drużynie. Gola w meczu z Lechem zadedykowałem synowi. Za każdym razem, gdy wychodzę na mecz, instruuje mnie, co mam zrobić, żeby strzelić gola z wolnego" – tłumaczy Edson.



W taki sposób Edson strzelił gola Lechowi - fot. Mishka

Kilka minut później musiał opuścić boisko z powodu kontuzji - fot. Adam Polak

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.