REKLAMA

Legia to pewny mistrz Polski

Wojciech Łobodziński, źródło: Dziennik - Wiadomość archiwalna

Trener Legii Dariusz Wdowczyk chce pana sprowadzić na Łazienkowską. Co pan na to?

Wojciech Łobodziński: Legia to pewny mistrz Polski. Samo zainteresowanie moją osobą jest nobilitujące w środowisku. W sobotę graliśmy mecz w Warszawie. Przyznam, że ta publiczność, ten doping, ten stadion sprawiają, że aż chce się biegać i dać z siebie wszystko. Wrażenie absolutnie fantastyczne i nieporównywalne z tym, co mam na co dzień w Lubinie.



Kolporter stadion ma jeszcze ładniejszy, kibiców też niezgorszych. I też pana bardzo chce!

- Słyszałem o zainteresowaniu ze strony tego klubu, ale mówiąc szczerze, Kielce mnie nie interesują. Awans poziomu nie wchodzi w grę. Jeśli już mam zmieniać klub, to na zdecydowanie lepszy. Z tego, co wiem, Legia obserwuje mnie od dawna. Skoro zdecydowano się ujawnić całą sprawę, to znaczy, że rozmowy w sprawie transferu zaszły już naprawdę daleko.



Trener Franciszek Smuda stwierdził, że na Legię jest pan jeszcze trochę zbyt toporny, nieociosany. Sam potencjał, to jeszcze za mało...

- To zdanie trenera. Wydaje mi się, że poradziłbym sobie na Łazienkowskiej. Zresztą, ja nigdy nie miałem problemów z aklimatyzacją. W dodatku Dariusza Wdowczyka zdążyłem poznać, kiedy był moim trenerem w Płocku.



Wtedy, w Orlenie, wielkiej kariery pan u niego nie zrobił.

- Byłem bardzo młody, a przede wszystkim prześladowały mnie kontuzje. Tak naprawdę jak się na dobre wyleczyłem, to trener Wdowczyk odszedł. Poza tym byłem innym człowiekiem. Moja prawdziwa kariera zaczęła się, gdy przyjechałem do Lubina. Tu się ukształtowałem. Wcześniej to nie było zbyt poważne.



Jest pan w komfortowej sytuacji. Za rok kończy się panu kontrakt. Może pan powiedzieć do działaczy: "Albo mnie puścicie, albo odejdę za darmo?"

- Racja. Z drugiej strony wolałbym uniknąć takiej sytuacji. Wiadomo, jak to w lidze bywało z piłkarzami, którzy nie chcieli przedłużyć kontraktów. Grzegorz Rasiak za karę został w Groclinie odesłany na trybuny. Wprawdzie nie podejrzewam prezesów Zagłębia o takie praktyki, ale lepiej na zimne dmuchać. Dlatego mam nadzieję, że moja przyszłość rozstrzygnie się w ciągu najbliższych tygodni. To mogą być decydujące dni mojej kariery.



W środę zagracie pierwszy mecz finału Pucharu Polski, 3 maja - rewanż. Przepadnie przez to panu gra w kadrze, być może ostatnia szansa, aby pojechać na finały mistrzostw świata.

- Szkoda tej zbieżności dat, ale Puchar Polski to w tej chwili priorytet. Kto by nie chciał go zdobyć? Mówiąc szczerze, i tak nie mam szans pojechać na mundial. Moim zdaniem wszystkie karty zostały rozdane. Mam tylko nadzieję, że może po mistrzostwach zacznę grać w reprezentacji.



Z Legii trafić do kadry powinno być łatwiej...

- Zgadza się. My w Zagłębiu jesteśmy strasznie niemedialni. O Lechu Poznań, który gra słabiej od nas i ma słabszych piłkarzy, pisze się i mówi pięć razy więcej. Dlatego naprawdę nie jest łatwo trafić z Lubina do kadry. Ale proszę mnie dobrze zrozumieć - jeszcze nie podjąłem decyzji, że chcę odejść. Duże znaczenie dla mnie będzie miała przyszłość trenera Franciszka Smudy. Gdyby odszedł z klubu, to i mnie byłoby łatwiej opuścić Lubin. Świetnie mi się z tym szkoleniowcem współpracuje.



Rozmawiał Krzysztof Stanowski

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.