Wszyscy mobilizują trenera Górnika

"Chciałbym, Górnik wygrał, ale Legia, jak na polskie warunki, ma niesłychanie mocną drużynę. Świetnie gra w obronie, doskonale spisują się skrzydłowi, ci Brazylijczycy Edson i Roger... Ich sprowadzenie na Łazienkowską to dla mnie mistrzostwo świata. Może tylko napastnicy zawodzą tej wiosny, ale zawsze trzeba uważać na Piotrka Włodarczyka czy młodego Dawida Janczyka." - mówi trener zabrzan, Marek Motyka.


Chwali Pan przeciwnika, to zrozumiałe, ale co Górnik przeciwstawi warszawskiej jedenastce?
- Obiektywnie patrząc, jesteśmy słabsi od Legii. Przy dopingu kilkunastu tysięcy ludzi możemy jednak zagrać niezwykle ambitnie. Trzeba uważać na faule przed linią pola karnego, bo rzuty wolne Legia bije fenomenalnie. Wiem jedno: nie możemy pozwolić, by legioniści szybko strzelili nam gola, bo będzie źle...

Spędził Pan wiele lat w Wiśle i jako zawodnik, i jako trener. Wydzierając punkty Legii, pomoże Pan swemu byłemu klubowi.
- Dostaję mnóstwo telefonów, SMS-ów od przyjaciól i znajomych z Krakowa. Zachęcają mnie, proszą, bym ograł lidera. Traktuję to sympatycznie, ale przy całym szacunku dla Wisły, muszę przede wszystkim myśleć o Górniku. Mam spory ból głowy, bo narzekają na kontuzje Wiśniewski i Bukalski – najbardziej doświadczeni zawodnicy Górnika; za kartki natomiast będą pokutować Bartos i Radler. Kiedy trener nie ma możliwości manewru, to trudno o wyjątkowy optymizm.

Czy Górnik będzie się jakoś specjalnie przygotowywał do tego meczu?
- Gramy o utrzymanie, traktujemy więc spotkanie z pełną powagą. Przed meczem z Wisłą moi piłkarze trochę się "przegrzali", za bardzo się tym spotkaniem przejęli. Przed Legią wybrałem się w poniedziałek z drużyną na spacer po lesie, a we wtorek poszliśmy do kina. Trzeba złapać trochę luzu psychicznego, choć na boisku będzie walka. Obiecuję to i naszym kibicom, i Legii. Przyjechałem do Zabrza z Krakowa, Wisła to był mój klub, ale dziś przede wszystkim utożsamiam się z Górnikiem. Tylko to się liczy.

Rozmawiał Janusz Basałaj