REKLAMA

Winni - niewinni

Tomek Janus, źródło: Metropol - Wiadomość archiwalna

Choć piłkarska Orange Ekstraklasa zakończyła swoje rozgrywki trzy tygodnie temu nadal nie milkną echa po meczu Legia Warszawa – Wisła Kraków i późniejszych wydarzeń, które miały miejsce na Starym Mieście. Po zamieszkach, które wybuchły podczas fety, aresztowanych zostało ponad 200 osób. Jak się okazuje często były to zupełnie przypadkowe osoby.
Sprawą zajął się w dzisiejszym wydaniu dziennik „Metropol”. Opisuje przypadki kibiców, którzy choć zachowywali się spokojnie na Starówce, do dziś mają problemy z policją. – Syn śpiewał i cieszył się z kolegami na pl. Zamkowym. W pewnym momencie w ich kierunku zaczęli biec policjanci, wszyscy rzucili się do ucieczki, wbiegli na ul. Kanonia. Okazało się, że są zamknięci przez policję z dwóch stron – mówi matka jednego z zatrzymanych, wobec którego sąd zastosował miesięczny areszt. Nie są to jedyne przypadki opisywane przez „Metropol”, gdyż jak się dowiadujemy policja zatrzymywała nawet postronne osoby i pasażerów komunikacji miejskiej.

24-letni Paweł został zatrzymany w okolicach Trasy W-Z, choć nie był na meczu, natomiast wracał na piechotę z kolegą z kina. Sąd na Pradze Północ skazał go na trzy miesiące aresztu. Teraz siedzi w celi z człowiekiem podejrzanym o morderstwo i złodziejem samochodów. 20-letni Jarek razem z innymi kibicami został wyciągnięty przez policjantów z autobusu około 22.30. Według zeznań funkcjonariuszy miał w nich rzucać butelkami i kostką brukową. 21-letniego Pawła również zatrzymano w tym samym autobusie na pl. Na Rozdrożu. Jego rodzice odebrali w nocy telefon z policji, że syna zatrzymano, ale ponieważ jest pijany, trafił do izby wytrzeźwień. Gdy rodzice dotarli do dokumentów zatrzymania, okazało się, że chłopak był trzeźwy. To jednak nie wszystko. Paweł powiedział matce, że był świadkiem, jak na komendzie wyznaczano policjantów, którzy mieli zeznawać przeciwko zatrzymanym.

Całą sprawę usiłuje wyjaśniać Marek Sokołowski, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. – Widocznie zebrane dowody były dla sądu wystarczające do zastosowania takiego środka – mówi. – Ja rozumiem, że rodzicom ciężko się pogodzić z tym, że ich dzieci były w nieodpowiednim miejscu i robiły to, co robiły, ale jak tak dalej pójdzie, to za chwilę okaże się, że w ogóle nie było burd i nikt nie rzucał kamieniami – kończy Sokołowski.

Od oceny całej sytuacji uchylił się Wojciech Małek, rzecznik sądu okręgowego. – Sąd uznał, że są podstawy do zastosowania sankcji. Nie mogę oceniać nieprawomocnych orzeczeń – mówi w wypowiedzi dla „Metropolu”.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.