REKLAMA

Legia najważniejsza

Łukasz Fabiański, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Zdobyłeś z Legią mistrzostwo Polski, zadebiutowałeś w reprezentacji, z którą później pojechałeś na mundial. Czy jest coś czego Ci zabrakło do pełni szczęścia w minionym sezonie?

Łukasz Fabiański:
(śmiech) Nie wiem czego mi mogło mi zabraknąć. Szczerze mówiąc to nie spodziewałem się, że w ciągu minionych miesięcy uda mi się razem z zespołem tyle osiągnąć. Zdobyliśmy mistrzostwo. Dodatkowo pojechałem z kadrą do Niemiec. Wcześniej zadebiutowałem w bluzie z orłem na piersi. Nie wiem czego można chcieć więcej. To były naprawdę piękne chwile. Poza tym dla mnie nie liczą się tylko zdobywane puchary, trofea. Chcę również podnosić z każdym meczem umiejętności i coraz wyżej stawiać sobie poprzeczkę. Chociaż wiadomo, że są wzloty oraz upadki.



Do takich upadków można zaliczyć nieudany start w Pucharze UEFA. Mało kto się spodziewał, że tak szybko odpadniecie.

- Zdecydowanie było to zarówno dla mnie, jak i dla zespołu jedno z największych niepowodzeń. Mój występ w tym meczu pozostawił wiele do życzenia.



Po tamtej wpadce doszło do zmiany trenera. Przyszedł Dariusz Wdowczyk. Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po przyjściu tego szkoleniowca?

- Jeśli chodzi o mnie, to ja więcej czasu spędzam z trenerem Dowhaniem, więc dla mnie w tym przypadku większej różnicy nie ma. Trzeba by było popytać kolegów, zawodników z pola, ale myślę, że dało się odczuć, że pewna zmiana nastąpiła. To było widać także po naszej grze i po wynikach.



Na zakończenie rundy jesiennej, kiedy mieliście już tylko punkt straty do Wisły, uwierzyliście, że szansa na przegonienie Wisły i zdobycie mistrzostwa jest duża, czy raczej spokojnie do tego podchodziliście?

- Myślę, że to co nam pomogło w zdobyciu tytułu, to właśnie ten spokój. Nie grzaliśmy się, tylko spokojnie wykonywaliśmy swoją pracę. Podczas przerwy zimowej solidnie się przygotowywaliśmy. Cieszę się, że tak wyszło, że rundę wiosenną mieliśmy udaną i skończyło się tym, że mistrzostwo Polski trafiło na Łazienkowską.



Czy udana dla ciebie wiosna wiąże się z tym, że zadebiutowałeś w reprezentacji Polski i pojechałeś na mistrzostwa świata?

- Na pewno tak. To dla mnie niesamowite przeżycie, doświadczenie i cieszę się bardzo z tego. Miałem możliwość występu dwa razy, choć w krótkim wymiarze czasowym. Natomiast wyjazd na mundial to dla mnie coś niezapomnianego.



Mówiło się, że jedziesz jako trzeci bramkarz, po naukę. Zatem czego się nauczył Łukasz Fabiański na Weltmeisterschaft?

- Już przy okazji pierwszego meczu kiedy wyszedłem na stadion, przekonałem się, na jakich stadionach można grać. Szkoda że na Legii jest taki stadion, jaki jest. Tam sam stadion tworzy niesamowitą atmosferę. To powoduje, że człowiek zdaje sobie sprawę, jak duża odpowiedzialność na nim ciąży. Na takich obiektach może nam przyjść grać w Lidze Mistrzów i wtedy już nie będzie takiego zaskoczenia jak na początku na mistrzostwach.



Podczas pobytu reprezentacji w Niemczech mówiło się o tym, że głównymi kandydatami do gry w kadrze są Boruc i Kuszczak. Jak Ty to odbierałeś? Nie czułeś się gorszy?

- Ja koncentrowałem się na sobie i na treningach. Po każdych zajęciach miałem czyste sumienie, że robię wszystko jak należy. Nie czułem się od nikogo gorszy.



Artur Boruc w trakcie mistrzostw często powtarzał, że trzymacie się razem, kumplujecie. Jak czułeś się, kiedy musiałeś zastąpić Boruca, kiedy ten wyjechał do Glasgow?

- Czułem presję, bo niełatwo jest występować w Legii, a tym bardziej zastąpić kogoś takiego jak Artur. Wiadomo, że jest on bardzo znany i lubiany. Nie chciałem o tym myśleć i dodatkowo się obciążać psychicznie. Wystąpiłem pierwszy raz po jego odejściu w meczu towarzyskim z Bayerem Leverkusen. Pamiętam, że trochę nerwówki było, ale generalnie czułem, że nie wypadłem tragicznie.



Jesteś już doświadczonym bramkarzem. Nikt nie wyobraża sobie bramki Legii bez Ciebie. Co mógłbyś poradzić młodym kolegom, którzy chcą zrobić karierę bramkarza?

- Jeszcze sam muszę sobie radzić. Mam dopiero 21 lat i jeszcze wiele nauki przede mną. Bardzo dużo mam zarówno do stracenia jak i do zyskania. Trzeba cały czas tę swoją pozycję umacniać. Na pewno na laurach nie spocznę i będę chciał ciągle utrzymywać się na wysokim poziomie, albo i wznosić jeszcze wyżej.



No właśnie. Wznosić się na wyżyny można albo przez grę w reprezentacji, albo przez grę w europejskich pucharach. Jakie stawiasz sobie cele na nadchodzące miesiące?

- Nie chciałbym za bardzo wybiegać w przyszłość, ale jeśli chodzi o Legię, to na pewno obrona tytułu mistrza Polski i walka o Ligę Mistrzów. To są takie główne cele jeśli chodzi o drużynę. Natomiast moje osobiste, to w każdym meczu bronić jak najlepiej.



Bronić jak najlepiej i dobrze prezentować się w europejskich pucharach - to może zaowocować zagranicznym transferem. Myślisz o wyjeździe za granicę?

- Na razie nie. Chciałbym skupić się na grze w Legii.



A jeśli zimą przyszłaby jakaś ciekawa oferta?

- To i tak najważniejsza jest dla mnie gra w Legii.



Jesteśmy świeżo po losowaniu III rundy el. Ligi Mistrzów. To dobre losowanie dla Legii?

- Na pewno Szachtar to mocna drużyna, która już od paru ładnych lat gra na zmianę w Lidze Mistrzów i w Pucharze UEFA. W obydwu zachodzi wysoko. To trudny przeciwnik, ale jeszcze przed nami rewanż z Islandczykami. Nie można ich lekceważyć, dopiero jak wygramy i awansujemy, będziemy myśleć o Szachtarze.



A miałeś jakiegoś faworyta losowania? Nie chciałeś na przykład wylosować Milanu i zagrać na San Siro?

- Wiadomo, że każdy podchodzi do losowania w taki sposób, że chce trafić na rywala, który jest w jego zasięgu. Wydaje mi się, że Szachtar, chociaż bardzo mocny, jest do ogrania. Na pewno większą satysfakcją byłoby dla nas zmierzenie się z silnymi, utytułowanymi rywalami już w Lidze Mistrzów.



Rozmawiał Fumen







fot. turi i Woytek
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.