REKLAMA

Boruc nie uciekł z Wronek

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Leo Beenhakker odpiera medialne ataki i wyjaśnia sprawę Boruca. Według selekcjonera bramkarz Celticu wyjechał, bo był chory.

Selekcjoner reprezentacji Polski nie ma łatwych dni. Porażka w marnym stylu z Finlandią, falstart w eliminacjach mistrzostw Europy i ci dziennikarze.... Ciagle coś im się nie podoba, czegoś się czepiają, chcą w nieskończoność rozmawiać o personaliach. W poniedziałkowy wieczór był do dyspozycji mediów i cierpliwie tłumaczył, co się na przykład stało z Arturem Borucem.

Nie ma sprawy Artura

– Czasami trzeba nakłamać, żeby coś wyjaśnić – mówił selekcjoner. – Nie rozumiem tych plotek. Dokuczały mu plecy, nawet po badaniach USG, które nic nie wskazały. Po konsultacjach z doktorem Grzywoczem i lekarzem Celticu porozmawialiśmy z Arturem i odesłaliśmy go do Szkocji. Na pożegnanie powiedziałem mu, że chętnie go powitam na meczach z Kazachstanem i Portugalią.

Według Beenhakkera, afery więc nie było. Pytany o skład na mecz z Serbią tradycyjnie odparł, że najpierw poznają go zawodnicy, później opinia publiczna. Nikt już go nie pytał o Dudka. W kuluarach dziennikarze zawzięcie dyskutowali, czy Holender postawi na Wojciecha Kowalewskiego. Bramkarz Spartaka Moskwa mówił bardzo dyplomatycznie: – Nie wiem, czy zagram, to pytanie do selekcjonera, nie do mnie.

Później, nie kryjąc pewnej irytacji, powiedział: – Dla mnie to zaskakująca sytuacja. W Spartaku bronię co kilka dni, tu siedzę na ławie, ale powtarzam – szanuję wolę trenera Beenhakkera. Zawsze jestem i będę do dyspozycji trenera kadry narodowej.

Kowalewski mówił o tym, że w środę ,,musimy być znowu drużyną”. Beenhakker dodawał sobie i graczom otuchy, powtarzając: – Musimy walczyć jak diabli i grać dobrze...

Na konferencji było sporo powiedzonek, do których pan Leo nas przyzwyczaił (m.in. o jasnej stronie księżyca), ale po raz pierwszy z troską mówił o tym, czy jego zespół nie jest... kontuzjowany mentalnie. Na zdrowie piłkarze raczej nie narzekają (nawet Frankowski). Wiadomo, że po czerwonej kartce do Krakowa musiał wrócić Arkadiusz Głowacki. Trener martwił się natomiast o stan ducha Polaków po klęsce z Finami.

– Musimy odzyskać zaufanie do swoich umiejętności i klasy piłkarskiej. Te treningi we Wronkach nie mogły pójść na marne. Proszę mi wierzyć, oni w każdym meczu chcą grać na sto procent swoich możliwości – zapewniał Beenhakker.

Miny dziennikarzy słuchających niekiedy żarliwych wypowiedzi selekcjonera nie świadczyły, że przedstawiciele mediów odzyskali zaufanie do reprezentacji w tym personalnym składzie i samego szkoleniowca.

Spacer zamiast treningu

Pierwotnie w poniedziałek planowano dwa treningi: poranny i wieczorny, po którym odbyła się konferencja prasowa. Nasi kadrowicze nie sprawiali w Bydgoszczy wrażenie mocno przetrenowanych, ale mimo to w poniedziałek rano zamiast treningu Leo Beenhakker zaordynował kadrowiczom spacer.

Jeden z asystentów selekcjonera Bogusław ,,Bobo” Kaczmarek uważa, że spacer w obecnym stanie ducha kadrowiczów jest lepszy niż kolejny trening. – Im wcale nie jest do śmiechu. Lepiej żeby przez chwilę zajęli się czymś innym niż futbol – tak tłumaczył zmianę programu „Bobo”. Okolica stołecznego hotelu Sheraton, w którym mieszkają reprezentanci, wprost zachęca do przechadzek. Gorzej było z pogodą, która w poniedziałek w Warszawie kompletnie wariowała. Było ciepło, raz słonecznie, później wietrznie, lał deszcz. I tak na zmianę…

Piłkarze niechętnie rozmawiali z dziennikarzami. Jeden Maciej Żurawski, kapitan zespołu, stawiał czoła reporterom. – Pora zapomnieć o bydgoskim niepowodzeniu. Musimy pozbierać się i z wiarą zagrać z Serbami – mówił napastnik Celticu Glasgow. Nie dodał jednak, że wiara góry przenosi, bo chyba tylko wiara pozostała sympatykom reprezentacji.

Gwiżdże antybohater

Sędzią głównym środowego meczu z Serbią będzie 42-letni Anglik Graham Poll. Doświadczony arbiter już od 10 lat jest sędzią międzynarodowym. Gwizdał na mistrzostwach świata w Korei i Japonii (2002) oraz w Niemczech (2006), na mistrzostwach Europy w Belgii i Holandii (2000). Był sędzią głównym finałowego meczu Pucharu UEFA w 2005 roku (CSKA Moskwa – Sporting Lizbona).

Ostatni mundial w Niemczech to największa wpadka w karierze Polla. W spotkaniu Australia – Chorwacja wyrzucił z boiska obrońcę chorwackiego Josipa Simunicia po… 3 żółtej kartce. Roztargniony Poll zapomniał, że wcześniej dwukrotnie ukarał Chorwata. Skonfudowany arbiter zapowiedział, że kończy karierę po niemieckich mistrzostwach, ale ostatecznie zmienił zdanie.

Może to zabrzmi niewiarygodnie, ale Serbia, zespół piłkarsko lepszy od Finów, może być łatwiejszym rywalem dla Polaków. Ma nie przeszkadzać biało-czerwonym, tylko grać swoje. Tak uważają niektórzy doświadczeni i uznani trenerzy. Ale po kompromitacji w Bydgoszczy, nie warto już wierzyć nikomu. Trzeba raczej liczyć na cud. Historia futbolu pełna jest takich dziwnych świadectw.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.