REKLAMA

Powiedzieli pod szatniami

Tomek Janus, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Piotr Włodarczyk (Legia Warszawa): Dobrze mi się dziś grało, ale wolałbym zagrać od pierwszej minuty. Miałem dziś parę sytuacji. Coś się działo pod bramką lubinian, ale co z tego skoro wracamy do Warszawy bez zdobyczy punktowej. Graliśmy za spokojnie i przez to nie utrzymywaliśmy się przy piłce. W pierwszej połowie oprócz jednej akcji Sebastiana Szałachowskiego praktycznie nie zagroziliśmy bramce Zagłębia. Na dodatek dostaliśmy bramkę do szatni i dopiero w drugiej połowie to my zaczęliśmy nakręcać tempo. Sędzia powinien podyktować rzut karny, bo byłem popychany w polu karnym. Uniemożliwiło mi to dojście do piłki.
Czy zagram wiosną w Legii? Trudno mi coś o tym powiedzieć na dziś. Na pewno będę prowadził rozmowy na ten temat z trenerem i zarządem. Nie po to w końcu wróciłem do Legii by znów odchodzić.

Dawid Janczyk (Legia Warszawa): Przespaliśmy pierwsze 25. minut. Zagraliśmy pasywnie jakbyśmy byli ospali. Później nasza gra wyglądała już lepiej. W drugiej połowie nie mieliśmy już wyboru i musieliśmy zaatakować. Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, ale niestety ich nie wykorzystaliśmy. Gdybyśmy zagrali cały mecz tak jak ostatnie 25. minut to my cieszylibyśmy się z wygranej. Druga połowa była już zdecydowanie lepsza w naszym wykonaniu. Wszedł Marcin Burkhardt, który rozruszał grę. Uważam, że zagrałem dziś w miarę przyzwoicie. Miałem kilka okazji i szkoda, że żadnej z nich nie zamieniłem na bramkę. Szczególnie szkoda tej po podaniu Piotrka Włodarczyka. Piłka uciekała w stronę bramki i dotknąłem ją tylko końcami palców. Może trzeba było podawać do boku, albo poszukać karnego? Strzeliłem jednak tak jak pozwoliła sytuacja. Początek rundy nie był dobry w naszym wykonaniu. Przegrywaliśmy, remisowaliśmy i traciliśmy dużo punktów. Na szczęście potem złapaliśmy wiatr w żagle i przyszła seria zwycięstw. Szkoda, że dziś ją zakończyliśmy, ale liczę, że wiosnę zaczniemy od mocnego uderzenia.

Łukasz Fabiański (Legia Warszawa): Po starciu z Łukaszem Mierzejewskim trybuny były mi bardzo nieprzychylne. Wybiegłem do piłki, bo chciałem ubiec napastnika Zagłębia i zdążyć wybić piłkę. Była to sytuacja stykowa. On mnie uprzedził, ale z mojej strony nie było premedytacji czy też złośliwości. Nieraz jest tak, że nie ma się szansy na wybicie piłki i wtedy idzie się na faul. Jednak to nie była taka sytuacja. Atakowałem piłkę, ale napastnik zdążył ją dziubnąć i tak wyszło. Co do straconej bramki to była ona bardzo przypadkowa. Wyprowadzamy kontrę i nagle piłka znajduje się 7. metrów przed moją bramką. Chałbiński wykorzystał to i było 1:0. Szkoda tej bramki tym bardziej, że to była ostatnia akcja przed przerwą. Bramka do szatni nigdy nie działa mobilizująco. Szkoda, że nie kończymy rundy z tą samą liczbą punktów co lider. Na wiosnę jest jednak jeszcze 15. spotkań by zdobyć punkty i obronić mistrzostwo. Czy wiosną nadal będę grał w Legii? Przemilczę to pytanie.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.