Bartosz Karwan jeszcze w barwach Legii w meczu z Koroną - fot. Adam Polak
REKLAMA

Legii zawdzięczam wiele

Bartosz Karwan, źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

W sobotę zagra pan na Łazienkowskiej po dwóch latach przerwy. Ale tym razem przeciwko Legii...

Bartosz Karwan:
Będzie mi bardzo miło wrócić na stadion, na którym spędziłem siedem najpiękniejszych lat mojej kariery. To dla mnie także dodatkowa motywacja, by przypomnieć się warszawskiej publiczności. Gdy grałem w Legii, zawsze dawałem z siebie wszystko. Tak będzie i tym razem, choć zagram w koszulce Arki.



W czasie pobytu w Legii osiągnął pan największe sukcesy. Zdobył pan dwa mistrzostwa Polski, wywalczył superpuchar. Jak pan wspomina tamte czasy?

Wciąż czuję ogromny sentyment do tego klubu. Zdobyłem dwa tytuły, ale pozostał lekki niedosyt. Mam wrażenie, że przez siedem lat gry mogliśmy więcej osiągnąć. Z drugiej strony te sukcesy miały też swój smaczek. Pierwsze mistrzostwo Polski zdobyłem, gdy warszawiacy czekali na nie siedem lat, w ciągu których dominowały w lidze inne kluby. Drugi tytuł wywalczyłem po powrocie z zagranicy. Znów po przerwie. Tym razem czteroletniej. Sam też Legii zawdzięczam bardzo wiele. Dzięki niej dane było mi zagrać w europejskich pucharach. Przebiłem się też do reprezentacji Polski. Byłem bliski wyjazdu na mundial w 2002 roku. Niestety, tuż przed mistrzostwami doznałem kontuzji i do Korei Południowej i Japonii nie dane mi było pojechać. Po moim powrocie z Herthy Berlin myślałem, że to w Legii zakończę karierę. Niestety – nie z mojej winy – do tego nie doszło.



W Warszawie był pan idolem publiczności. Jeśli w sobotę zdobędzie pan gola albo trzy punkty, zamierza pan manifestować swoją radość lub wykonać jakiś przepraszający gest wobec fanów Legii?

Nie zastanawiałem się nad tym. Jak już mówiłem, mam do tego klubu ogromny sentyment. Od lat śledzę występy legionistów, sprawdzam, jak sobie radzą. Jednak tym razem sentyment pozostawię w szatni. Tak jak, reprezentując Legię, wkładałem w grę całe serce, tak teraz zmobilizuję wszystkie siły i zagram jak najlepiej dla Arki.



Pańska drużyna przez fachowców uważana jest za rewelację początku sezonu. Obecnie zajmujecie drugie miejsce w tabeli, jesteście przed Legią. Czy w związku z tym uważacie się za faworyta sobotniego meczu?

Do Warszawy przyjeżdżamy po to, by rozegrać jak najlepszy mecz. Założenie mamy jedno: nie możemy przegrać. Jeśli nadarzy się taka sposobność, powalczymy o zwycięstwo. Słyszałem, że nazywa się nas rewelacją rozgrywek. Ja bym tego tak nie ujmował. Byliśmy ostatnio w cieniu, graliśmy w drugiej lidze. Jednak przecież nie ze względu na sportowe umiejętności, ale w związku z aferą korupcyjną. Dlatego dopiero teraz wróciliśmy do ekstraklasy. Mamy jednak zespół lepszy niż dwa lata temu, gdy Arka pod wodzą Wojciecha Stawowego grała w ekstraklasie. A przecież już wtedy drużyna z Gdyni prezentowała efektowny futbol.



Jaki macie cel na ten sezon? Arka jest beniaminkiem, ale z takim potencjałem i Czesławem Michniewiczem, mistrzem Polski sprzed dwóch lat, na ławce trenerskiej, nie będzie się przecież bić o utrzymanie...

Fakt, mamy świetnego szkoleniowca. Poza tym w Arce gra wielu doświadczonych piłkarzy, a trener umiejętnie wprowadza też do gry młodzież. Na razie naszym celem są kolejne zwycięstwa. Dopiero po zakończeniu rundy jesiennej będziemy mogli określić, jaki mamy plan do zrealizowania na koniec sezonu.



Andrzej Borodej


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.