Młyn Aalborga, drużyny występującej w obecnej edycji Ligi Mistrzów liczy zaledwie 80 osób - fot. Paweł
REKLAMA

Na stadionach świata: Aalborg - AC Horsens

Paweł, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Przed tygodniem opisywaliśmy relację z meczu eliminacyjnego do Ligi Mistrzów. Tym razem prezentujemy Wam relację kibicowską ze spotkania aktualnej drużyny Marka Saganowskiego, która w obecnym sezonie występuje w Champions League. Jak wyglądają trybuny Aalborga w czasie meczu ligi duńskiej? Co potrzebne jest do wejścia na stadion oraz ilu policjantów zabezpiecza mecze w lidze - wszystkiego dowiecie się z relacja kibica Legii, Pawła.

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.
Aalborg BK 1-1 AC Horsens, 4.10.2008

Korzystając z okazji, że od dwóch miesięcy mieszkam w północnej Danii, postanowiłem zobaczyć na żywo mecz jeszcze aktualnego mistrza tego kraju - Aalborg BK. Przygotowania do tego spotkania rozpocząłem od sprawdzenia na stronie klubowej cen biletów. I tu pierwsze miłe zaskoczenie - po zalogowaniu się na klubowej witrynie można kupić bilet przez Internet... do końca rundy wiosennej.

W sobotę, 4 października wybrałem się na stadion odpowiednio wcześniej. Dochodząc do obiektu nie było w ogóle czuć atmosfery zbliżającego się meczu. Tylko pojedyncze osoby idące w koszulkach i szalikach w stronę stadionu EnergiNord Arena mogły wskazywać, że za 1,5 godziny w Aalborgu odbędzie się mecz miejscowej drużyny z AC Horsens. Pod kasami zacząłem przecierać oczy ze zdumienia - wszystkie okienka kasowe otwarte, ale przy nich... ani żywej duszy. Bez problemów kupiłem więc bilet na trybunę Faxe Kondi za 105 DK (około 50 zł). Dodam tylko, że w kasie miło zaskoczył mnie chłopak, który mnie obsługiwał. Zauważył na mojej koszulce herb Legii i pokazując palcem na niego, z uśmiechem na ustach wykrzyknął - Poland, Warsaw, Sajganowski:)

Mając jeszcze godzinę do rozpoczęcia meczu, przeszedłem się wokół stadionu, podglądając i porównując organizację meczów w Danii do tych przy Łazienkowskiej. Przy wejściu głównym do budynku klubowego odbywała się loteria fantowa dla najmłodszych kibiców - do wygrania były gadżety klubowe (zaczynając od breloczka, a kończąc na oryginalnej koszulce AAB z autografami piłkarzy). Ochroniarze byli widoczni tylko przy wejściu na trybunę przyjezdnych i to w liczbie 7. Nie było za to w ogóle Policji.

Wchodząc na swój sektor nie byłem przez nikogo sprawdzany - wystarczyło włożyć bilet do czytnika, żeby bez kolejki znaleźć się na trybunie. Patrząc na to wszystko wniosek może być tylko jeden - KP Legia jest jeszcze w epoce kamienia łupanego w podejściu do kibiców własnego klubu. W Danii kibic to jest po prostu szanowany - natomiast w Warszawie... szkalowany.

Stadion posiada jedną trybunę dwupoziomową, dwie trybuny na około 1200 krzesełek za obiema bramkami i trybunę główną, gdzie zamiast piętra znajdują się dwie kawiarnie klubowe i pomieszczenia dla dziennikarzy. Warto zaznaczyć, że wszystkie trybuny są w pełni zadaszone.
Catering to głównie popcorn, hot-dogi i chipsy. Ale w tym miejscu bez problemu można na kupić i spożywać piwo.

Jeżeli chodzi o samych kibiców, to na stadionie spotkać można publiczność w każdym wieku - od przedszkolnego do osób po 70-ce. Większość w szalach biało-czerwonych (barwy klubu), koszulkach i bluzach polarowych z logo klubu. Niestety tutaj w modzie są trąbki, które przez cały mecz są używane. Także te trąbki w połączeniu z zapachem popcornu przypominały do złudzenia stadion Śląski albo co gorsze mecze TVN-u na naszym stadionie.

"Młynek" miejscowych ulokował się w sektorze za jedną z bramek. Nie był zbyt duży, bo liczył 70-80 osób, co przy 11.000 publiczności nie jest powodem do satysfakcji. Fani co jakiś czas machali trzema flagami na drzewcach i pod koniec meczu próbowali odpalić jedną race. Próba ta się nie udała, bo raca została zgaszona przez jednego z ochroniarzy, stojących nawet nie na trybunie, tylko przy...wejściu na stadion.

Zamiast typowego dla polskich stadionów bocianiego gniazda, prowadzący doping stał on na... malarskiej drabinie, trzymając w ręku megafon. Doping ze strony gospodarzy raczej kiepski i niesłyszalny z drugiej strony stadionu. Głośniej było jedynie, gdy cały stadion rytmicznie klaskał w sytuacjach podbramkowych.

Dużo lepiej zaprezentowali się kibice przyjezdni. Na oko było ich 60-70 osób, czyli liczebnie podobnie do młyna Aalborga. Wszyscy byli ubrani w jednolite żółte koszulki swojego klubu. Przywieźli ze sobą dwa bębny, którymi przez cały mecz rytmicznie wybijali melodię, dużą flagę na drzewcu (szachownicę) i kilka ręcznie malowanych transparentów na drzewcach. Przede wszystkim przez cały mecz byli bardzo aktywni wokalnie, czego nie można powiedzieć o miejscowych.

Sam mecz był raczej nieciekawy. Jak na drużynę walczącą w Lidze Mistrzów z MU czy Celtikiem spodziewałem się znacznie lepszej gry. Mecz toczony był w wolnym tempie, a sytuacje podbramkowe można policzyć na palcach jednej ręki. Mecz zakończył się remisem 1-1.
Pełne 90 minut zagrał Marek Saganowski, który na tle swojej drużyny wyróżniał się walecznością i ambicją. W ostatniej minucie mógł zapewnić Aalborgowi zwycięstwo, ale zabrakło mu precyzji.

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach

Masz ciekawą historię z meczu europejskich klubów lub Mistrzostw Europy?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na Legia LIVE!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl





Młyn Aalborga, drużyny występującej w obecnej edycji Ligi Mistrzów liczy zaledwie 80 osób - fot. Paweł
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.