REKLAMA

Zła wycena CWKS-u?

źródło: niezalezna.pl/Gazeta Polska - Wiadomość archiwalna

– Klub był zadłużony głównie przez kłopoty sekcji koszykówki – tłumaczy dyrektor CWKS Janusz Dorosiewicz. Z powodu długów przeprowadzono postępowanie upadłościowe. Syndyk Tomasz Sadowski zgodził się, by klub sprzedawany był w całości. Wyceny jego majątku dokonała rzeczoznawca majątkowy Teresa Stępień. W sporządzonym przez nią dokumencie czytamy, że ma ona „uprawnienia zawodowe w dziedzinie szacowania nieruchomości nadane przez Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast”. Jak wyjaśniła w rozmowie z „GP”, wyceny dokonała na podstawie właśnie wspomnianych uprawnień. Jak ustaliła Gazeta Polska, nie miała prawa tego zrobić.
– Rzeczoznawca majątkowy wyceniał ruchomości? Od obrazów, medali czy mebli są inni rzeczoznawcy. Ta osoba nie miała do tego uprawnień – powiedział nam zaskoczony prof. Andrzej Hopfer, prezydent Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rzeczoznawców Majątkowych. – Ta pani przekroczyła swoje uprawnienia – potwierdził nam inny rzeczoznawca, Michał Wojtkiewicz. W odpowiedzi na zarzuty Teresa Stępień powiedziała nam, że wyceny dokonywał cały zespół ludzi.

– Przedsiębiorstwo wyceniane było jako całość. W wycenianiu poszczególnych fragmentów brały udział różne osoby. Tyle że na wycenie nie ma żadnych informacji o tym, by ktokolwiek inny brał w niej udział. A musiałyby one być tam umieszczone – potwierdzili nam zgodnie prof. Hopfer i rzeczoznawca Wojtkiewicz. Tak niska wycena zaniepokoiła sympatyków Legii. – To skandal. Kibice oburzeni są faktem, że najcenniejsze pamiątki klubowe wycenione zostały na grosze – powiedział nam Wojciech Wiśniewski ze Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa. Innego zdania jest Janusz Dorosiewicz, prezes sprzedanej CWKS.

– Chcieliśmy, żeby pamiątki klubowe wycenione były symbolicznie, bo ITI ma je przekazać do muzeum, które powstać ma na nowym stadionie, lub do muzeum PKOl – tłumaczy. Tym samym sugeruje, że już przed przetargiem był przekonany, że wygra go ITI. Jeszcze inne uzasadnienie podaje sama Stępień. – Kibice nie mają racji, pamiątkami mogli zainteresować się wcześniej, mogli też wystartować w przetargu. A puchary trudno wycenić. Sama mam w domu kilka, dla mnie mogą stanowić wartość, a dla sąsiada być bublem.

Ekspert: na pewno drożej za Legią

Jak mówi Hopfer, Stępień miała prawo wycenić markę i logo klubu, pod warunkiem że nie zrobiła tego z sufitu, lecz posługując się odpowiednimi metodami. Tymczasem, jak dowiedzieliśmy się od prezesa Dorosiewicza, z wyceniania marki rzeczoznawca początkowo „chciała się wycofać”, gdyż „nie czuła się komfortowo”, ponieważ „słabo zna się na sporcie”. Sposób wyceny marki dokonanej przez rzeczoznawcę wywołał zaskoczenie u wszystkich pytanych przez nas ekspertów. Dr hab. Zygmunt Waśkowski z poznańskiej Akademii Ekonomicznej, autor pracy naukowej o marketingu sportowym, był zdziwiony informacją, że wycena nazwy i herbu Legii Warszawa zajęła rzeczoznawcy zaledwie nieco ponad... dwie strony.

– To bardzo mało. Taką wycenę należałoby przeprowadzić przy użyciu kilku metod – mówi. Zdziwiła go również cena: – Na pewno powinna być wyższa. Moja znajomość piłkarskiego rynku wskazuje, że klub o historii, tradycji i pozycji takiej jak Legia wart jest kilka milionów, nie potrafię od razu powiedzieć, czy dwa, czy siedem. Również prof. Jacek Kall, specjalista od zarządzania marką, wskazał, że wyceny marki nie da się dokonać na kolanie. – Trudno przeprowadzić taką wycenę bez rzetelnych badań przeprowadzonych wśród kibiców, sprawdzających siłą marki – mówi. Tymczasem rzeczoznawca wyceniająca Legię na żadne takie badania się nie powołała. Zdziwieni wyceną okazali się też przedstawiciele firmy z tej branży.

– To bardzo zastanawiające, nie tylko w porównaniu z ceną mieszkania w Warszawie, ale także choćby z wydatkami, jakie nienależąca do CWKS sekcja piłkarska Legii poniosła na zakup zawodników, czyli około 2,7 miliona euro – powiedział nam Artur Adamski z firmy „Zero, 2 Sport”, zajmującej się promocją marek sportowych. – Trzeba pamiętać, że na markę sportową składa się wiele czynników – historia, tradycja, kibice, współpraca z miastem. Pracując dla Lecha Poznań, wymyśliliśmy hasło „Duma i tradycja”, bo z badań wynikało, że właśnie te sowa kojarzą się z tą marką – tłumaczy Adamski.

Zyskał ITI, stracili wierzyciele

Zgodnie z przewidywaniami prezesa Dorosiewicza, 21 października na przetarg, w którym cena wywoławcza wynosiła 1,690 mln zł, zgłosił się tylko ITI. Także kibice przewidywali, że koncernowi Mariusza Waltera nikt nie odważy się wejść w drogę. ITI zaoferował za CWKS tysiąc złotych więcej – 1,691 mln i został właścicielem klubu. „Uratowaliśmy CWKS od śmierci” – chwalił się tuż po zakupie Paweł Kosmala, prezes rady nadzorczej KP Legia Warszawa, będącej własnością ITI, na stronie internetowej tego klubu. „My przez dokonanie tej transakcji uratowaliśmy klub od zupełnego niebytu. Przecież scenariusz mógłby być zupełnie inny. Gdyby nie dokonano procesu upadłościowego, wówczas klubem zająłby się komornik, który rozprzedałby wszystko, chcąc odzyskać długi”. Długi CWKS według obliczeń szefów klubu wynosiły około 7 mln zł.

Jednak przedstawiciel ITI przypisuje swojej firmie nie tylko swoje zasługi. Upadłość CWKS przeprowadzał przecież nie koncern ITI, lecz syndyk, który współpracował z kierownictwem CWKS. Natomiast na ewentualnym zaniżeniu wartości CWKS zyskał ITI, a stracili jego wierzyciele. Gdyby klub został sprzedany drożej, uzyskane od koncernu pieniądze wystarczyłyby na pokrycie roszczeń wszystkich lub większości dłużników. Do tego ITI jest czysty także pod względem prawnym – nikt nie może mieć pretensji, gdyż nabył klub legalnie, w drodze przetargu, a ewentualna zaniżona wycena to nie jego sprawa. Koncern ITI ubił przy okazji jeszcze jeden ważny interes. CWKS jest mniejszościowym udziałowcem KP Legia Warszawa, mającym 2,5 proc. akcji. Dzięki transakcji ITI stało się stuprocentowym udziałowcem klubu. A zgoda wszystkich udziałowców potrzebna jest do planowanego przez ten koncern wejścia Legii na giełdę. Sprawa prawdopodobnie nie jest zakończona.

– Wniosłem o wyłączenie ze sprzedaży majątku sekcji jeździeckiej. Chcemy, żeby prawo pierwokupu mieli tam przedstawiciele sekcji – mówi prezes Dorosiewicz. Wycena majątku sekcji jeździeckiej budzi wiele wątpliwości, bo to do niej należały cenne meble i obrazy, jej przedstawiciele mogli też liczyć na dochody z nauki jazdy konnej czy przechowywania koni należących do osób prywatnych. Prawo do zażalenia na wycenę przysługuje też wierzycielom. Ujawnione dziś przez „GP” fakty powinny zbadać powołane do tego organa. Co grozi nierzetelnym rzeczoznawcom? Kodeks karny przewiduje, że rzeczoznawca, który przedstawia „fałszywą opinię” mającą służyć za dowód w postępowaniu, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. W praktyce udowodnienie tego komukolwiek nie jest łatwe, szczególnie gdy mamy do czynienia z mało znaną u nas dziedziną, czyli wyceną marki sportowej.

Z kolei artykuł 13 Kodeksu Etyki Zawodowej Rzeczoznawców Majątkowych stwierdza: „Rzeczoznawca majątkowy nie powinien podejmować się wykonywania czynności z zakresu praktyki zawodowej, które wykraczałyby poza jego wiedzę i kompetencje zawodowe”. Naruszenie tej zasady stanowi „uchybienie powadze i godności zawodu, za które rzeczoznawca majątkowy odpowiada dyscyplinarnie”. Z kolei art. 175 Ustawy o gospodarce nieruchomościami stwierdza, że rzeczoznawca jest zobowiązany wykonywać swoje czynności „zgodnie z zasadami wynikającymi z przepisów prawa i standardami zawodowymi, ze szczególną starannością właściwą dla zawodowego charakteru tych czynności oraz z zasadami etyki zawodowej”. Za złamanie tych zasad rzeczoznawca może dostać upomnienie lub naganę, a także być zawieszony lub pozbawiony uprawnień zawodowych.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.