Tylko na meczu ze Śląskiem fani prowadzili doping przez 90 minut. Nie oznacza on jednak końca protestu - fot. Mishka
REKLAMA

Kibicowskie podsumowanie jesieni cz. I

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Za nami teoretycznie runda jesienna, a praktycznie 17 z 30 kolejek w tym sezonie. Niestety w ciągu minionych kilku miesięcy w kwestii protestu nie zmieniło się nic. Obecnie na Łazienkowskiej trwa wyburzanie trzech trybun i to właściwie jedyna zmiana, jaką warto odnotować w roku 2008. Już w poprzedniej rundzie na Legii zanotowano wyraźny spadek frekwencji, spowodowany protestem kibiców. Jesienią średnia widzów na Łazienkowskiej spadła o kolejny tysiąc. To jeden z najgorszych wyników w historii naszego klubu. Tylko raz na naszym stadionie było tak jak dawniej. Podczas meczu ze Śląskiem, w hołdzie słynnej Żylecie, fanatycy prowadzili doping jak za starych dobrych czasów. Do zakończenia konfliktu w pewnym momencie był tylko jeden krok, ale brak wzajemnego zaufania sprawił, że do dziś tkwimy w marazmie.
Nowy sezon na naszym stadionie rozpoczęliśmy od spotkania pierwszej rundy Pucharu UEFA z FK Homel. Na boisku było nudno jak diabli. Na trybunach jedynym urozmaiceniem była wizyta fanów z Białorusi, którzy przywieźli ze sobą aż 6 flag. Liczba białoruskich płócien może nie powala na kolana, ale już biorąc pod uwagę liczbę fanów gości (7) - jest naprawdę konkretna. Co zaś latem zmieniło się na stadionie? Miejsce Stefana Dziewulskiego, piastującego funkcję dyrektora ds. bezpieczeństwa, zajął Bogusław Błędowski. Ponadto ogłoszono, że klub powraca do organizacji wyjazdów, ogłoszono chęć utworzenia oficjalnego klubu kibica oraz... stworzono listę najbardziej niebezpiecznych kibiców, dla których karnety sprzedawano tylko na określone miejsca. Na sektor, na którym najlepiej działa monitoring głosowy i który znajduje się zaraz pod stanowiskiem "dowodzącego" Błędowskiego. Na trybunach ponadto pojawiły się tabliczki z hasłami "Obiekt monitorowany", "Prosimy o zajęcie miejsc podanych na biletach" oraz liczne kamery wycelowane w trybuny. Aby zarejestrować wszystko co działo się na trybunach, oprócz kamer stałych, ochronę wyposażono w przenośne kamery cyfrowe oraz telefony komórkowe z wbudowanymi aparatami cyfrowymi. Panowie w żółtych kamizelkach zaczęli się nimi posługiwać właśnie od meczu z Homlem. Na ich cześć fani odśpiewali przerobiony kawałek Big Cyca "Stefan zarabia, bo ma kamerę, filmował komunię i kręcił wesele...".

Już w pierwszej kolejce przy Łazienkowskiej byliśmy świadkami "derbów". Tegoroczne były tak naprawdę tylko podróbką prawdziwych derbów. Fani Legii, uznając rywala za twór z Grodziska Wielkopolskiego, postanowili do meczu podejść bez ciśnień. I zamiast przyjezdnym ubliżać od "czarnych pedałów", wyśmiewano grodziskie korzenie Polonii, śpiewając na melodię "Jesteś szalona" - "Jesteś z Grodziska, mówię ci, zawsze stąd byłaś skończ już wreszcie śnić, nie jesteś z Warszawy mówię ci, jesteś z Grodziska...". Goście w sektorze pod zegarem wywiesili transparent "Aaa I nie spodziewaliście się nas tak wcześnie..." oraz sektorówkę z literką P w kółeczku. Ich doping stał na bardzo przeciętnym poziomie. Legioniści tymczasem kolejne przyśpiewki Polonii kwitowali pytaniem "Co wy śpiewacie, jak wy w Grodzisku mieszkacie?".

Tydzień później na nasz stadion przyjechali fani FK Moskwa. Niewiele liczniej niż ci z Homla... ale liczniej ;) Spotkanie można byłoby pominąć w podsumowaniu, gdyby nie okrzyki trybun pod adresem ostro grających Rosjan. Fani skandowali "J... ruskich j..." oraz "Gruzja, Gruzja". Aferę po meczu najbardziej rozdmuchała prasa, która domagała się ukarania naszego klubu.

Po dwóch meczach bez wulgarnych okrzyków na ITI, "festiwal chamstwa" powrócił na Ł3 przy okazji meczu z Jagiellonią. Brak bluzgów na właścicieli klubu miał być gestem ze strony fanów w stronę klubu i Wojciecha Kowalczyka, który podjął się próby mediacji między stronami konfliktu. Miał być mediatorem, ale ostatecznie prezes klubu uznał, że brak wulgarnych okrzyków to za mało by można było o czymś rozmawiać. "Nieobrażanie nas to jest wyłącznie powrót do zachowania na poziomie elementarnym. Czy z tego powodu powinienem być komuś wdzięczny?" - pytał w jednym z wywiadów Leszek Miklas. I cierpliwość kibiców skończyła się. Na meczu z Jagiellonią ITI wyzywali nie tylko legioniści, ale i białostoczanie.

Po derbowym meczu na Konwiktorskiej i słynnej akcji "Widelec 741", w mediach trwała nagonka na kibiców Legii, którzy w większości przypadków byli Bogu ducha winni. W czasie meczu z Arką wyśmiewali najgroźniejsze, zdaniem policji, narzędzie, w które wyposażeni byli "bandyci" - widelec. Właśnie w związku z akcją z 2 września, na meczu z Arką skandowano "Mariusz Walter i policja to jest nowa koalicja" oraz "Widelec trzymaj się". Przed meczem chciano uczcić minutą ciszy pamięć jednego z kibiców - Pawła Kotylaka, jednak nie zgodził się na to klub. W związku z tym fani z Żylety wzięli sprawy w swoje ręce i okrzykiem "Dla Kotka minuta ciszy" zachęcili cały stadion by przed kilkadziesiąt sekund milczał. Arkowcom udało się przechytrzyć ochronę Legii i wnieść na stadion żółte świece dymne oraz racę. Poprzednio pirotechnikę na naszym stadionie odpalili fani Lechii. Na meczu z Arką po raz pierwszy kibice skandowali "Na wózek weźcie Miklasa", gdy meleks wjechał na płytę boiska, by zabrać kontuzjowanego zawodnika.

Tuż przed meczem z Piastem Gliwice pojawiła się szansa na powrót dawnej atmosfery na Łazienkowskiej. Właściwie wszystko było już dogadane - ultrasi przygotowali oprawę, a fani słysząc o powrocie dopingu, ustawili się w kolejkach do kas. Ostatecznie klubowi działacze zmienili zdanie odnośnie obiecanych zaproszeń dla trzech kibiców, w związku z brakiem przeprosin w piśmie "Starucha". I ten fakt w czasie meczu fani wypominali prezesowi Miklasowi. Tak więc zamiast dopingu i oprawy, były okrzyki "Miał być doping, wolisz wojnę", "Dałeś słowo - miał być Staruch", "My chcieliśmy podać rękę, wy wolicie tę wojenkę", czy "Kłamiesz Miklas, kłamiesz". W doliczonym czasie gry fani z Żylety rozpoczęli doping dla drużyny od hasła "Zobacz Walter, tak być mogło". Potem zaśpiewano kilka legijnych pieśni na naprawdę wysokim poziomie...

Na spotkanie Pucharu Ekstraklasy z Polonią dla kibiców Legii otwarto jedynie trybunę Krytą (w celu zminimalizowania kosztów organizacji meczu). Nawet jednej trybuny fani nie wypełnili choćby w 20 procentach. Spotkanie z Polonią obejrzało 1200 widzów, w tym 129 kibiców gości (złożyli zamówienie na 250 biletów). Doping prowadzili tylko fani drużyny przyjezdnej. Legioniści tylko raz odpowiedzieli Polonii na bluzgi, co spotkało się z odpowiedzią spod zegara: "Łamistrajki".

Mecze z Wisłą od około 10 lat traktowane są przez fanów prestiżowo i gromadzą na trybunach komplet widzów. Podobnie jak w przypadku meczu z Piastem, ponownie pojawiła się szansa na powrót dopingu. Dwa dni przed meczem z Wisłą Paweł Kosmala z ITI skontaktował się z SKLW w sprawie dopingu na dwóch meczach w Warszawie - z Wisłą i Jagiellonią. Prowadzenie przez fanów dopingu na tych spotkaniach miało być warunkiem do rozmów na temat zakończenia konfliktu. Kibice nie przyjęli propozycji klubu, zaznaczając jednak, że do rozmów chętnie usiądą dzień po meczu, jednak bez żadnych warunków wstępnych. Mimo braku dopingu, na ten mecz wejściówki sprzedawały się znacznie lepiej niż zwykle. Jak to zazwyczaj bywa w takich przypadkach, na trybunach zasiadło wielu kibiców sukcesu, którzy na co dzień nawet nie interesują się naszym klubem. W czasie spotkania nie prowadzono dopingu wspierającego piłkarzy. Zamiast tego dosyć często bluzgano na Wisłę oraz klubowych działaczy. Hasło "Hej panowie biznesmeni, na nasz doping nie ma ceny" odnosiło się do przedmeczowej propozycji klubu. Na tym spotkaniu wyraźne były podziały na trybunach - na hasło "ITI s...", część kibiców z Krytej odpowiadała przeciągłymi gwizdami. Nie pozostawiono bez reakcji także prasowej wypowiedzi Macieja Szczęsnego, który w ostrych słowach "pojechał" z protestującymi legionistami. "Szczęsny pedał Legię sprzedał" - śpiewał cały stadion pod adresem byłego bramkarza Legii. Ponownie prawdziwy doping zaprezentowano... po meczu. Fani z szalami w górze odśpiewali głośno kilka piosenek, ale po meczu więcej mówiono o zaprzepaszczonej szansie na osiągnięcie kompromisu.

Spotkanie z Lechią nie różniło się niczym od większości rozgrywanych w minionej rundzie. Dopiero mecz ze Śląskiem, który rozegrano w piątek 14 listopada, jest warty odnotowania. Tego dnia fani pożegnali słynną Żyletę, którą parę tygodni później zaczęto wyburzać. W hołdzie dla tej słynnej trybuny na nasz stadion powrócił doping jak za dawnych czasów. Jego koordynacją z gniazda zajmował się "Staruch". W dniu meczu klub zdjął nałożony na niego zakaz klubowy (kilka dni wcześniej sprawa w sądzie uległa przedawnieniu). Zresztą na gnieździe pojawili się także dawni wodziereje słynnej dla ruchu kibicowskiego na Legii trybuny. Raz na jakiś czas oznajmiano wszem i wobec, że powrót dopingu nie oznacza końca protestu. Z okazjonalnych okrzyków warto wymienić "Żyleta nigdy nie zginie", "Żyleta jest zawsze z wami" i "Nie ma Legii bez Żylety". Oprócz dopingu tym razem na trybunie odkrytej pojawiła się oprawa - cztery nasze sektorówki, flagi na kiju oraz kilka rac. Po meczu, który z pewnością przejdzie do historii nie tylko ze względu na wysoką wygraną piłkarzy, fani rozpoczęli demontaż krzesełek znajdujących się na trybunie odkrytej. Wyrywaniu plastikowych siedzeń nie przeszkadzali ochroniarze i każdy z fanów mógł zabrać ze sobą pamiątkę. Po zakończonym meczu po raz pierwszy na meczu w Warszawie, fani wraz z piłkarzami odśpiewali "Warszawę". Z inicjatywy piłkarzy, warto dodać.

Rok 2008 przy Łazienkowskiej pożegnaliśmy 6 grudnia. Jako że budowa, a właściwie wyburzanie trzech trybun naszego stadionu rozpoczęto po meczu ze Śląskiem, na mecz z GKS-em Bełchatów otwarta była tylko trybuna Kryta. Prośba kibiców z Bełchatowa o możliwość obejrzenia tego meczu przez gości spotkała się z odmową działaczy z Łazienkowskiej. Fanom GKS-u z pomocą przyszli jednak kibice. I tak na sektorze F trybuny przed krytej pojawiło się 35 kibiców gości. Pojawienie się bełchatowian chyba nie za bardzo spodobało się szefowi ochrony, który wysłał swoich podwładnych do... przewieszenia małej flagi GKS-u. O ile w czasie meczu nie działo się nic ciekawego, nie licząc pozdrowień publiczności dla Tomka Jarzębowskiego, po zakończeniu spotkania zrobiło się naprawdę gorąco. Przy wyjściu z sektora F na polecenie dyr. Błędowskiego ustawił się szpaler ochroniarzy, którzy sprowokowali zajście, w którym ucierpiała m.in. kobieta oraz osoba niepełnosprawna. A wszystko z powodu chęci "wyłowienia" z tłumu jednej osoby, która ubliżała pracownikowi ochrony...



Przyjezdni

Runda jesienna była ostatnią na dłuższy czas, w czasie której mecze przy Łazienkowskiej mogli oglądać kibice drużyn przyjezdnych. Mimo to, w sektorze gości ani razu nie zanotowano wysokiej frekwencji. Jeszcze na wiosnę Lech przyjechał na nasz stadion w 1200 osób. W rundzie jesiennej najlepszym wynikiem była obecność pięciuset fanów Lechii. Co prawda kibice obcych klubów zazwyczaj nie mieli łatwego zadania przy zamawianiu biletów na nasz stadion, ale 680 wejściówek wysyłano nawet bez zgody policji.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że w minionej rundzie sektor gości był pusty tylko na dwóch meczach Pucharu Ekstraklasy. W lidze, w najmniejszych grupach na nasz stadion dotarli fani GKS-u Bełchatów (w ich przypadku sam fakt pojawienia się na meczu był niespodzianką) oraz Piasta Gliwice (50). Jeszcze skromniej nasz obiekt odwiedzali rywale w europejskich pucharach. Fanów białoruskiego Homla przyjechało siedmiu, a FK Moskwa pokusiło się na wyprawę w 22 osoby. Jedynymi ekipami, które jesienią odwiedziły nasz stadion dwukrotnie byli fani Polonii i Jagiellonii. Najpierw na derby przybyło 470 przyjezdnych, co jest jednym z najlepszych wyników polonistów w ostatnich latach. Na meczu obu drużyn w Pucharze Ekstraklasy obecnych było 129 fanów gości. Tymczasem "Jaga" przy okazji ligowej potyczki stawiła się w 300 osób, a na spotkanie Pucharu Polski przyjechało ich 140.

Jeśli chodzi o oprawy przygotowywane przez przyjezdnych na naszym stadionie, to w ostatnich miesiącach nie powalały one na kolana. Wymienić należy sektorówkę "P" w kółeczku i transparenty przygotowane przez Polonię ("Aaa I nie spodziewaliście się nas tak wcześnie...", "Jak się wkurzymy, to was też kupimy" i "Wy honoru nigdy nie mieliście"). Jagiellonia przygotowała wysoki żółty transparent "Prawdziwi przetrwają, słabi wymiękną. To my najwierniejsi", a fani Arki w sektorze gości odpalili racę oraz żółte świece dymne.
Właśnie arkowcy, jeśli chodzi o całokształt (doping i oprawa), zaprezentowali się na naszym stadionie najlepiej. W 320 osób prowadzili naprawdę niezły jak na swoje możliwości doping i byli bardzo dobrze słyszalni na całym stadionie. Niewiele gorzej wypadła Polonia na meczu PE. Najsłabiej pod względem wokalnym wypadli fani GKS-u Bełchatów, Lechii i Śląska. Ci ostatni mieli najmniejsze szanse na pokazanie swoich możliwości wokalnych, bowiem tego dnia fani Legii po raz jedyny od kilkunastu miesięcy prowadzili regularny doping na meczu w Warszawie.

Na pewno największą niespodzianką w minionej rundzie była bardzo słaba liczba wyjazdowa krakowskiej Wisły. Nawet hasła mające zmobilizować krakowskich fanów (o "udowodnieniu własnej wiślackości") nie podniosły frekwencji w sektorze "Białej Gwiazdy". Wiślacy po raz kolejny nie potrafili wykorzystać przyznanej im przez Legię puli biletów.

Problemy z wchodzeniem na nasz stadion po alkoholu miało już wiele ekip. Po raz kolejny od bram wejściowych odbiła się spora grupa wiślaków. Aż 34 osoby przybyłe do Warszawy z Grodu Kraka nie zostały wpuszczone na teren stadionu ze względu na "procenty". Innym znanym problemem gości na Legii była treść wnoszonych flag. Tym razem problemy z płótnami miała gdańska Lechia, której fan club z Malborka miał problem z wniesieniem flagi z herbem Pomezanii (jakoby był on rasistowski), a lechiści ponadto musieli w depozycie zostawić flagę "Polski Bastion Prawicy" (do znajdującego się na niej hasła "A na drzewach zamiast liści, będą wisieć komuniści" przyczepił się obserwator PZPN, Andrzej Tomaszewski). Warto dodać, że także legioniści, przy okazji meczu ze Śląskiem, nie mogli wnieść na swój stadion flagi "Old Fashion Man Club".

Największe zainteresowanie w piątki

Po trzy spotkania ligowe Legia rozgrywała w soboty i niedziele. W piątek podejmowaliśmy tylko dwóch przeciwników. Największym zainteresowaniem cieszyły się mecze rozgrywane w piątek - średnio przychodziło na nie 8444 widzów. W niedzielę na Łazienkowską przychodziło 5891 fanów, a najmniejszym zainteresowaniem cieszyły się sobotnie spotkania Legii, które oglądało raptem 3275 osób. Wtedy też zanotowano najsłabszy wynik w rundzie jesiennej - 2791 widzów na meczu z GKS-em Bełchatów.

W minionym półroczu piłkarze Legii rozgrywali spotkania we wszystkie dni tygodnia, oprócz poniedziałku. Wszystkie trzy spotkania Pucharu Ekstraklasy rozegrano we wtorki, a średnia widzów wynosząca 814 osób na mecz na pewno nie mogła robić wrażenia. Warto dodać, że na spotkania PE obowiązywały wszystkie tegoroczne abonamenty, co oznacza, że nawet na mecz z Polonią pofatygowało się najwyżej 45% karneciarzy. W środę Legia grała raz - w Pucharze Polski z Jagiellonią, a mecz ten obejrzało tylko 1300 widzów, w tym 140 przyjezdnych.
Bardzo szybko zakończyła się przygoda Legii w europejskich pucharach. Na Łazienkowską przyjechali tylko dwaj rywale ze Wschodu i żadne z tych spotkań nie wzbudziło większego zainteresowania widzów. Odpowiednio 5 i 3 tysiące osób na meczach najpopularniejszej polskiej drużyny z Homlem i FK Moskwa powinno zastanowić klubowych działaczy.

Droga donikąd?

Na wiosnę dla kibiców otwarta będzie tylko trybuna kryta, mogąca pomieścić niespełna 6 tysięcy kibiców. Na chwilę obecną, nawet mimo nie najgorszych wyników osiąganych przez naszych piłkarzy, zapełnienie trybuny znajdującej się pod dachem wydaje się nierealne. Dopóki nie zakończy się konflikt pomiędzy kibicami a klubowymi działaczami, oglądanie meczów na naszym stadionie nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Brak dopingu i wulgarne okrzyki z jednej strony oraz wszechobecna inwigilacja i traktowanie kibica jak intruza z drugiej to niestety droga donikąd. Fani Legii przez wiele lat stawiani byli za wzór do naśladowania. O potencjale, jaki drzemie w fanatykach, przekonaliśmy się po raz kolejny choćby na meczu ze Śląskiem. Czy na wiosnę będzie on częściej wykorzystywany? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo istotna nie tylko ze względu na przyszłość ruchu kibicowskiego na Legii, ale również ze względu na zaszczepienie legijnego fanatyzmu wśród najmłodszych.

Pół roku temu łudziliśmy się, że zmiana kontrowersyjnego Stefana Dziewulskiego na stanowisku dyrektora ds. bezpieczeństwa wyjdzie wszystkim na dobre. Po ostatnim jesiennym spotkaniu wiadomo już, że w przypadku tego "transferu" możemy raczej mówić o "zamianie siekierki na kijek". Jak będzie w przypadku kolejnej zatrudnionej w klubie osoby, która odważnie mówi, że pomoże zakopać topór wojenny? Damian Niedziałek, bo o nim mowa, od kilku tygodni sprawuje przy Łazienkowskiej funkcję pełnomocnika do współpracy z kibicami. Czy "urodzonemu optymiście" uda się to, czego nie dokonali Wojciech Kowalczyk, "Trzy 10" i Wiesław Wilczyński?

W przerwie zimowej prawdopodobnie wyjaśni się również, czy Legia wróci do herbu, którego używała przez większość swojego istnienia. Prawa do niego KP Legia nabył wykupując CWKS. Wiadomo, że powrót do akceptowanego przez wszystkich kibiców herbu niesie za sobą kolejne nakłady finansowe. Pozostaje mieć nadzieję, że w tym przypadku nie zabraknie zdrowego rozsądku klubowym działaczom.

Marnym, żeby nie powiedzieć że żadnym, zainteresowaniem cieszą się wyjazdy organizowane na mecze przez klub. Ale o tym przeczytacie już w drugiej części kibicowskiego podsumowania jesieni.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.