Maciej Rybus walczy o piłkę w spotkaniu z Arką Gdynia - fot. Mishka
REKLAMA

Powiedzieli po meczu w Gdyni

Mishka, Piotr Galas - Wiadomość archiwalna

Maciej Rybus: Arka jest słabszym zespołem od Broendby, ale mieliśmy naprawdę bardzo duże problemy z tym rywalem. Nie podeszliśmy tak do tego meczu jak z Broendby. Tam było widać przez 90 minut, że jesteśmy skoncentrowani, a tutaj czegoś brakowało. Wkradła się dekoncentracja. W przerwie dostaliśmy słowa krytyki od trenera i to poskutkowało. Na drugą połowę wyszliśmy już naprawdę zmobilizowani i to myślę było widać. To my byliśmy dużo częściej przy piłce, wymienialiśmy dużo podań. Niestety nic z tego nie wynikało.

Pod nieobecność Tomka Kiełbowicza to ja ustawiłem sobie piłkę do rzutu wolnego, powiedziałem Maćkowi Iwańskiemu, że czuję się na siłach i padł gol. Trzy razy uderzałem na bramkę Arki - raz był słupek, raz bramkarz obronił. Za trzecim razem się udało, chociaż do końca w to nie wierzyłem. Myślałem, że piłka spadła na górną siatkę.

Andrzej Bledzewski (Arka Gdynia): Na pewno dobra postawa defensywna doda chłopakom wiary w siebie, aczkolwiek musimy dłużej utrzymywać się przy piłce. Trzeba było postraszyć Legię jakimś mądrym kontratakiem. Z mojej perspektywy ten mecz to była tylko obrona, momentami desperacka, bez wypadów. A przecież graliśmy u siebie.

Sebastian Szałachowski: Ciężko nam się grało, bo Arka cofnęła się na własną połowę i broniła się, skupiając na kontratakach. Do 83. minuty nie udało nam się tej obrony sforsować, ale cieszymy się z trzech punktów. Wracamy szczęśliwi do domu. Myślę, że gdzieś tam w pamięci jest jeszcze pucharowy mecz z Broendby, ale musimy się skupić na analizach, bo tylko to nam zostało. Legia zawsze walczy o mistrzostwo Polski i w tym sezonie nie będzie inaczej.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.