Fani ze Słowenii stanowili najliczniejszą grupę na Torwarze - fot. Bodziach
REKLAMA

Na stadionach świata: Eurobasket 2009

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Choć zazwyczaj w cyklu "na stadionach świata" odwiedzamy stadiony piłkarskie poza granicami kraju, tym razem wyłamujemy się z tej reguły. Od 7 września w Polsce trwają koszykarskie Mistrzostwa Europy, a do naszego kraju zjechali kibice z całej Europy. Redakcja LL! nie mogła sobie odmówić wizyty na meczach rozgrywanych po drugiej stronie ulicy Łazienkowskiej. Oczywiście, bardziej od wyczynów boiskowych Paua Gasola interesowała nas postawa fanów ze Słowenii, Serbii, Hiszpanii i Anglii.

Fotoreportaż z Eurobasketu - 41 zdjęć Bodziacha
Poniżej przeczytacie nasze spostrzeżenia na temat koszykarskiej publiczności z tych krajów.

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich (i nie tylko) - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.

Bilety na EuroBasket razem z Fumenem ogarnęliśmy ze trzy miesiące wcześniej, kupując je przez Internet. Jak się okazało, dobrze zrobiliśmy, bo na mecze w Warszawie sprzedano wszystkie wejściówki i przed samymi ME szanse na kupno biletu były niewielkie (chyba, że od konika). Przed Torwarem dla kibiców przygotowano atrakcje. Były bary, gdzie można było napić się piwa, a także telebim, na którym transmitowano spotkania z innych grup. Rozstawione były również kosze, gdzie każdy chętny mógł pograć w "basket" ;) Zdecydowanie największym zainteresowaniem, szczególnie wśród fanów przyjezdnych, cieszyły się złociste trunki.

Choć, gdy dotarliśmy pod halę do rozpoczęcia pierwszego spotkania pozostało raptem 10 minut, a tłum był spory, okazało się, że można wpuszczać szybko i sprawnie. Przeszukanie mocno prowizoryczne, no i na szczęście nikomu nie przeszkadzał aparat fotograficzny, wcale nie kieszonkowy. Stadion Legii i Torwar dzieli tylko jednopasmowa ulica... a jaka różnica w podejściu do kibica. Później następuje kontrola biletów - przenośnym urządzeniem wyglądem przypominającym paralizator i... już po chwili można było wchodzić do hali. Tej samej, w której na otwarcie przed laty rozgrywano spotkanie Mazowszanki Pruszków z Bobrami Bytom, a w kolejnych latach koszykarze Legii dwukrotnie grali derby z KSP :) Kto to jeszcze pamięta?

Na dole znajdował się punkt, w którym można było zakupić pamiątki związane z Euro. Ani ich wykonanie, ani ceny nie zachęcały nas do zostawiania pieniędzy, więc od razu skierowaliśmy się na trybuny. Chociaż nasz kolekcjoner Fumen namiętnie poszukiwał programu meczowego z pierwszego dnia ME, musiał mu wystarczyć "wysępiony" z "press centre" magazyn poświęcony całym mistrzostwom, gdzie szczegółowo była opisana... tylko Francja ;)

Miejscówki mieliśmy za jednym z koszy - tam bowiem były tańsze bilety i... tam można się było spodziewać fanatyków. W hali zamontowano profesjonalne (na pewno w porównaniu z tymi na Bemowie) dwie tablice świetlne, na których można było zobaczyć nie tylko numer zawodnika i liczbę fauli, ale i jego nazwisko, liczbę punktów itp. Ponadto w hali zamontowano dwa telebimy z czego tylko jeden działał (niestety za nami), na którym pokazywane były powtórki. Nam porządkiem imprezy czuwała dobrze nam znana firma Zubrzycki. Pomiędzy parkietem a trybunami ustawiono metalowe barierki, które torowały przejście zawodnikom do szatni.

Jako pierwsze na parkiet wyszły piątki Słowenii i Wielkiej Brytanii - specjalnie rozwijanym tunelem. Przewaga na trybunach Słoweńców była po prostu miażdżąca. Anglicy siedzieli w jednym z narożników (z naszej lewej strony) i było ich maksymalnie 40. Mieli parę flag, które trzymali w rękach, no i początkowo nawet dawali znać o sobie jakimiś mało skomplikowanymi okrzykami, jak np. "defence" :P Zdecydowanie lepiej prezentowali się Słoweńcy. Ci w większości ubrani byli w zielone koszulki, w jakich występuje ich reprezentacja. W narożnikach wywiesili swoje flagi i transparenty (tylko tam nie było reklam EuroBasketu, na których nie pozwalano wieszać płócien). Wielu Słoweńców miało na sobie koszulki z pojedynczymi literami, tworzącymi po odpowiednim ustawieniu się w rzędzie, napis "Slovenija". Jeśli chodzi o doping z ich strony to najczęściej wykonywaną pieśnią było "Kto nie skacze ni Słoweniec e e e", przy którym prawie cała hala (Słoweńców było 2500) bawiła się razem z nimi. Często skandowali po prostu nazwę swojego państwa.

W tworzeniu dopingu wspomagali się trąbkami i różnymi przedmiotami piszcząco-dźwięczącymi. Hałas i pisk był taki, że... bolały uszy. Nie żartuję - bardzo lubię wysoki poziom decybeli legijnego młyna, ale to co stworzyli trąbko-fani to była przesada. Szkoda, że nie skupili się wyłącznie na śpiewach, bo mieli potencjał. Na boisku lepiej prezentowali się Słoweńcy, którzy pewnie pokonali Brytyjczyków. Po pierwszym spotkaniu mieliśmy godzinę przerwy do kolejnego. Mecz Hiszpanii z Serbią rozpoczynał się bowiem dopiero o 21. W tym czasie można było obejść halę dookoła. Wokół znajdowało się kilka punktów cateringowych. W jednych serwowano kurczaki z KFC, w innych dostępne były tylko zimne napoje, a w kolejnym kawa z ekspresu.

Gdy zbliżała się godzina 21, większość miejsc w hali ponownie wypełniła się. Puste krzesełka zostały tam, gdzie wcześniej siedzieli Słoweńcy (nie wszyscy zostali na drugi mecz). Hiszpanie siedzieli głównie na naszym sektorze. Było ich około stu. Dopingowali bardzo sporadycznie. Tym razem o dziwo, po hałasie z pierwszego spotkania, uszy mogły odpocząć. Tym bardziej, że i Serbowie, których w hali było niewielu (głównie w narożniku, po przekątnej od naszego sektora) odzywali się bardzo sporadycznie. Jeszcze początkowo dało się słyszeć okrzyki "Viva Espana". Później jednak, gdy coraz bliżej było niespodzianki, słychać było jedynie oklaski po akcjach Serbów. Hiszpanie zaś nerwowo reagowali na kolejne słabe zagrania swoich ulubieńców, w czym brylował gwiazdor Los Angeles Lakers. Redakcyjny kolega, siedzący obok mnie w koszulce LA, wyraźnie nie był zadowolony takim obrotem sprawy ;) Podobnie jak wszyscy Hiszpanie, którzy coraz częściej "rzucali mięsem" po nieudanych akcjach swojej drużyny. Ba, po efektownych zagraniach Serbów, potrafili nagrodzić rywali zasłużonymi brawami.

Po meczu świętowali przede wszystkim Serbowie. Nie była to jednak taka radość, jaką zademonstrowali Słoweńcy kilkadziesiąt minut wcześniej. Ci owacją na stojąco żegnali każdego swojego zawodnika udającego się do szatni. Hiszpanie podeszli pod nasz sektor i podziękowali swoim rodakom za wsparcie, za co otrzymali skromne oklaski. Był to dopiero pierwszy dzień mistrzostw.

Mistrzostwa Europy rozgrywane są/były także w innych polskich miastach - Wrocławiu, Gdańsku, Poznaniu oraz Łodzi i Bydgoszczy. Na Eurobasket do Polski najwięcej przyjechało kibiców z Litwy, gdzie koszykówka jest sportem narodowym. Litwinów przyjechało około 6 tysięcy. W Polsce jest obecnych 1500 Łotyszy, liczna grupa Greków, 600 fanów z Macedonii i 400 fanów z Turcji. A za trzy godziny przekonamy się czy Polacy awansują do ćwierćfinału.

Fotoreportaż z Eurobasketu - 41 zdjęć Bodziacha

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach.

Masz ciekawą historię z meczu europejskich (i nie tylko) klubów lub Mistrzostw Europy, czy Świata?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na LegiaLive!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.