Artur Kijanowski - fot. LegiaLive!
REKLAMA

Kijanowski: Każdy może zobaczyć, że zasługuję na miejsce w składzie

Ruda, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Nie milkną spekulacje wokół jego osoby - że niby miejsce w drużynie zapewnił mu ojciec, że jest za niski by grać w kosza oraz że karierę zaczynał w Polonii. Jak jest naprawdę postanowiliśmy zapytać rozgrywającego koszykarskiej Legii, Artura Kijanowskiego. Zachęcamy do przeczytania wywiadu, jakiego 21-letni zawodnik udzielił LegiaLive!

Jak zaczęła się Twoja przygoda z koszykówką?
Artur Kijanowski: Tak naprawdę zaczęło się od tego kiedy tata przywiózł mi ze Stanów taki kosz składany, który postawiłem sobie na podwórku i to na nim codziennie po kilka godzin próbowałem swoich sił. Chodziłem jeszcze na mecze taty i tam też rzucałem trochę na boczne kosze. Tak to się zaczęło. A tak bardziej profesjonalnie, dopiero od czwartej klasy podstawówki mogłem zacząć trenować. Nie mogłem się już doczekać i chciałem zacząć wcześniej, ale niestety wtedy nie było jeszcze sekcji dla dzieci w tym wieku. I to właśnie jako czwartoklasista trafiłem do trenera Andrzeja Nowaka do klubu UKS Pułaski i tam rozpocząłem trenować koszykówkę.

Jak trafiłeś do Polonii?
- Całą podstawówkę i gimnazjum grałem w klubie UKS Pułaski. Później zaczęło się liceum i generalnie wszyscy chcieliśmy zostać i grać dalej w tym klubie, ale sporo chłopaków odeszło. Mieliśmy słaby zespół i nie widziałem dalszych perspektyw na rozwój w tym klubie. Uznałem, że trzeba zmienić otoczenie i akurat tak się złożyło, że trener Kierlewicz przyjął mnie do siebie. Do starszego rocznika juniorów Polonii. I tak zacząłem z nimi trenować. To była I klasa liceum.

Grałeś lub grasz z wieloma zawodnikami, którzy razem z tobą trenowali w Polonii w 2006 roku - Zajączkowskim, Ciszewskim, Balickim. Jak to się dzieje, że większość graczy ma za sobą "epizod" w tym klubie?
- Zgadza się, z Balickim grałem w Polonii w ekstraklasie, a z Zajączkowskim i Ciszewskim spotkaliśmy się na obozie treningowym Polonii. Jedynie z Pawłem Podobasem występowałem w rozgrywkach juniorskich i II ligi. A co do tego, że każdy z graczy ma epizod w Polonii - dzieje się to dlatego, że Legia nie prowadziła szkolenia i nie ma wychowanków, a w Polonii były takie działania i były one prowadzone na wysokim poziomie. Później niestety zaniedbano tych graczy. I właśnie Legia postanowiła ich przygarnąć.

Czy Twój wzrost przeszkadza czy pomaga na boisku?
- Wiadomo, w obronie nie jest łatwo z niektórymi zawodnikami, ale też czasem ten "niedobór" wzrostu pomaga. Można mijać wyższych graczy. Jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza. Nie mam z tym problemów. Raczej staram się wykorzystywać swoje inne walory.

Jak wspominasz swój pierwszy sezon w Legii?
- Mam mieszane uczucia co do tego okresu. Przede wszystkim źle wspominam go ze względu na to, że odniosłem wtedy dosyć poważną kontuzję, która wykluczyła mnie z gry prawie na rok. Mieliśmy wtedy całkiem dobry zespół, a jednak nam się nie wiodło i jeszcze ta kontuzja... A poza tym fajnie było przyjść do Legii, ponieważ paanowała tu wspaniała atmosfera i to jednak klub z przeszłością i wspaniałą historią.

Dlaczego w minionych rozgrywkach zajęliście miejsce spadkowe? Nie dało się tego uniknąć?
- Na pewno dało się. Nie za dobrze w ogóle zaczęliśmy ten sezon. Przegrywaliśmy wszystko co się dało. Pod koniec trochę się zmobilizowaliśmy, ale na pewno porażka w Sopocie miała duży wpływ na spadek. Widać było chaos w naszej grze i brak zgrania. Nie graliśmy zespołowo i to odbijało się na wynikach.

Nie brakuje uszczypliwych komentarzy, że miejsce w drużynie zawdzięczasz tacie. Jak się do tego odniesiesz?
- Całkowicie się odcinam od tego typu komentarzy i uważam, że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Trener Chabelski, jak przychodziłem do tej drużyny, chciał mnie tutaj. Wtedy mój tata nie miał żadnego wpływu na to wszystko. Uważam, że każdy może przyjść na mecz i zobaczyć, że zasługuję na miejsce w tej drużynie. Na treningach tak samo każdy z kolegów może potwierdzić, że zasługuje na minuty które dostaje.

Ojciec zna się na koszykówce, więc chyba często rozmawiacie o Twoich występach?
- Bardzo często rozmawiamy na ten temat. Tata głównie mnie krytykuje i szuka wszędzie jakichś mankamentów, które chciałby żebym poprawił. Jednak służy mi zawsze pomocą i dobra radą. Staram się go słuchać, bo jednak ma duże doświadczenie. Wzoruję się na tym co mówi i myślę, że dobrze jest mieć taką osobę która z boku spojrzy i oceni to wszystko na zimno.

Jaki jest Twój ulubiony koszykarz? Czy jest ktoś, kogo podpatrujesz?
- Moim ulubionym graczem z którym od zawsze się utożsamiałem jest Allen Iverson. Myślę że wynika to z tego, że to gracz podobnego wzrostu, na mojej pozycji. Zresztą jak zacząłem się interesować NBA on był na szczycie. To gracz wielki duchem, z ogromnymi umiejętnościami i wolą walki. Kiedyś często wzorowałem się na jego zagraniach.

Fani są z Wami na dobre i na złe. Czy w czasie meczów słyszysz doping kibiców? Czy pomaga Ci w grze?
- Uważam, że nasi kibice są super. Ich doping bardzo pomaga w grze. Tworzy się taka super atmosfera. I to widać nawet po przeciwnikach - słabiej grają jak do nas przyjeżdżają, bo doping naszych fanów ma na nich duży wpływ. Niektórym nawet się ręce trzęsą (śmiech).

Jak jesteście przyjmowani na wyjazdach? Gracie przecież w miastach, gdzie za Legią się nie przepada.
- Nie odczułem do tej pory przesadnie wrogich zachowań. Szczerze mówiąc nie przypominam sobie sytuacji kiedy byliśmy źle odebrani. Jedynie w Kutnie był raz przypadek, że ktoś uszkodził naszego busa. Ale to też nie wiadomo, czy z powodu tego, że jesteśmy zawodnikami Legii.

Co robisz poza koszykówką? Studiujesz, pracujesz?
- Studiuję na UW zarządzanie wieczorowo. Kiedyś pracowałem dorywczo. Teraz jednak koncentruję się głównie na koszykówce i na edukacji.Tak naprawdę to nie mam wiele wolnego czasu na dodatkowe zajęcia.

Wasze treningi nie są chyba zbyt profesjonalne. Trenujecie tylko na 1/3 hali... Nie ma szans na treningi na całym boisku?
- Na razie nie mamy nawet co zrobić, ponieważ odbywają się tu jakieś zajęcia dodatkowe. Niestety łatwo nie jest, ale trzeba się z tym pogodzić. Może gdybyśmy mieli całą halę do dyspozycji to inaczej by to wyglądało później. Przyjemniej by się trenowało i moglibyśmy sobie te kosze "obrzucać". Niestety jest jak jest i już zdążyłem się przyzwyczaić.

A nie chcielibyście tego zmienić? LegiaLive! wyszła z propozycją zbiórki pieniędzy wśród kibiców Legii, by Wasze treningi odbywały się na całej hali.
- Gdyby się tak udało... byłoby super. Wtedy można się zgłosić do ludzi, którzy tym zarządzają i oni na pewno coś z tym zrobią. Sama inicjatywa jest wspaniała.

Takie treningi nie pozwalają Wam "poznać" koszów, na które rzucacie w lidze.
- Mi osobiście to nie przeszkadza. Już tyle meczów rozegrałem w tej hali, że wiem czego mogę się po niej spodziewać. Przez te dwa sezony kiedy graliśmy na całej hali poznałem się już na tych koszach. Wiadomo, kiedy gra się na całe boisko są inne możliwości. Inaczej by to wyglądało, ale niestety jest jak jest.

Myślisz trochę o przyszłości? Jak długo zamierzasz grać w kosza? Co później? Jak długo będziesz występował w Legii?
- Co do jednego jestem pewien - nadal będę trenował koszykówkę. A co dalej to na razie nie wiem. Koncentruję się na obecnym sezonie i na jak najlepszym miejscu w tabeli. A co do przyszłości, to jeśli pokażą się jakieś nowe horyzonty to zobaczymy. Nie jestem w stanie powiedzieć co będzie. Na pewno dalej chciałbym trenować w Legii. Podoba mi się tu.

Czy interesujesz się także wynikami innych sekcji Legii? Byłeś kiedyś na meczu na Łazienkowskiej?
- Przyznam się, że na mecze nie chodzę. Nigdy nie byłem na meczu piłkarskiej Legii. Jakoś nie miałem okazji. Co do wyników staram się śledzić poczynania piłkarzy. A co do innych sekcji to nie za bardzo.

Rozmawiała Ruda



Rozgrywający Legii, Artur Kijanowski - fot. Piotr Galas

przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.