Marcin Burkhardt przyznaje, że profesjonalizmu nauczył się dopiero po odejściu z Legii - fot. LegiaLive!
REKLAMA

Burkhardt: Dopiero w Szwecji nauczyłem się profesjonalizmu

Bodziach, źródło: Futbol News - Wiadomość archiwalna

Marcin Burkhardt do Legii trafił w 2005 roku po tym, jak w Amice został przyłapany na piciu piwa. Dzięki temu klub z Wronek chętniej oddał swojego pomocnika. "Tamtego wieczoru piło nas kilku, ale akurat mnie Skorża złapał z piwem w ręku. Miałem niefart. Paradoksalnie wyszło mi to jednak na dobre, bo nikt nie sprzeciwiał się mojemu przejściu do Legii, w której zagrałem najlepszy sezon w karierze i zostałem mistrzem Polski" - wspomina w Futbol News Burkhardt.
"W pierwszym meczu przeciwko Amice byłem strasznie zmotywowany. Wygraliśmy 2-0, strzeliłem bramkę i pokazałem, że zbyt pochopnie postawiono na mnie krzyżyk" - przyznaje.

Kiedy przebywał na Łazienkowskiej, sporo mówiło się o jego zabawowym trybie życia. W prasie pojawiało się mnóstwo informacji o legijnej 'grupie bankietowej'. "Grupę bankietową, którą rzekomo miałem tworzyć w Legii z Łukaszem Surmą i Piotrkiem Włodarczykiem wymyślił jeden z dziennikarzy. Czy było coś takiego? Zależy, jak na to spojrzeć. Nie imprezowaliśmy codziennie, ale nie ukrywam, że zdarzały się wyjścia do klubów - Platinium, Cinnamon, Plac Trzech Krzyży. Głównymi organizatorami wypadów była nasza trójka. Nie widzę w tym nic złego. Takie wypady na miasto budują atmosferę w zespole i problemem może być, co najwyżej, ich brak. Jeżeli dobrze rozumiesz się z kimś poza boiskiem, w czasie meczu dasz się za niego pokroić. Może głupio to zabrzmi, ale jeśli się kogoś nie trawi, to pomimo, że piłka jest sportem zespołowym, czasami podświadomie nie walczy się za takiego delikwenta. Zdecydowanie jestem za wspólnymi imprezami z kolegami z zespołu. Oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku" - wspomina.

Burkhardt przypomina, że w Legii była świetna atmosfera, a zawodnicy robili sobie kawały. "Za trenera Dariusza Wdowczyka była świetna atmosfera. Na którymś z meczów PE przy Łazienkowskiej, wśród maksimum tysiąca widzów, którzy przyszli na stadion, zobaczyłem przy płocie blondynkę. Z ubioru przypominała kobietę lekkich obyczajów. Trzymała w górze transparent z moim imieniem, numerem i serduszkiem. Chłopaki z drużyny chyba ją wynajęli, żeby można się było potem ze mnie pośmiać. Za dobrą atmosferę w szatni odpowiadali głównie Piotrek Włodarczyk i Łukasz Surma" - mówi.

W Legii spędził trzy sezony, po czym wyjechał do szwedzkiego IFK Noerrkoping. I jak przyznaje, dopiero tam nauczył się profesjonalizmu. "Nie chciałem dłużej grać w Polsce, potrzebowałem bodźca, czegoś nowego. Trafiła się akurat oferta z Noerrkoping. W Legii grałem wtedy mało, postanowiłem spróbować. Dużo się tam nauczyłem, przede wszystkim profesjonalismu. Dopiero tam zmieniło się moje podejście do piłki" - mówi. Dziś występuje w ukraińskim Metaliście Charków.



Kartka wywieszona na meczu PE z ŁKS-em w grudniu 2007 - fot. LegiaLive!

przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.