fot. Mishka
REKLAMA

Powiedzieli po meczu

Fumen - Wiadomość archiwalna

Ariel Borysiuk (Legia Warszawa): Cóż z tego, że strzeliłem gola. Wolałbym w dach trafiać, byleby tylko Legia wygrała, co pozwoliłoby zasiąść na fotelu lidera, choćby na dzień. A tak, straciliśmy dwie bramki, praktycznie z niczego. Wrocławianie nie zasłużyli kompletnie na to zwycięstwo, a w statystykach dotyczących liczby strzałów i posiadania piłki pewnie ich zmiażdżyliśmy. Na dodatek w drugiej połowie Śląsk słaniał się na nogach, bo przecież grali we wtorek z Jagiellonią.
Skarcili nas dwukrotnie i będzie to dla nas lekcja pokory po derbowym zwycięstwie. Ile było sytuacji, to wszyscy doskonale widzieli. Wystarczyło zachować zimną krew, a do przerwy byłoby już po meczu, a było zupełnie inaczej. Po pierwszej połowie remis, wychodzimy na drugie 45 minut, atakujemy, a to Sebastian Mila zdobywa bramkę z serii "stadiony świata". Podobno był przy tej akcji spalony, ale cóż, skarcili nas w Krakowie. Skarcili nas w Warszawie. Niby się mówi, że wszyscy sprzyjają Legii, ale na murawie tego nie widać. Później mieliśmy swoje szanse, ale Kelemen był niemal wszędzie i nic nie wpadło. Teraz musimy popracować nad skutecznością i skupić się na meczu z Ruchem. Po tej porażce nie będzie to łatwe, ale musimy, bo we wtorek stawką będzie awans do półfinału Pucharu Polski. Natomiast w lidze czołówka może nam odjechać. Trochę się powtarza sytuacja z jesieni, kiedy po dobrym meczu z Lechem dostaliśmy u siebie lekcję od Lechii. Dla nas jest to już ostatni dzwonek, żeby złapać rytm i utrzymać się w czołówce, bo zaraz będzie za późno na gonienie rywali. Czas wyciągnąć wnioski.

Muszę jednak nadmienić, że jest jedno fantastyczne uczucie. Uczucie, gdy przegrywamy, a kibice dopingują tak, jak byśmy to my prowadzili 5-0. Przyznam, że mamy najlepszych kibiców w Polsce i lepszych nie możemy mieć.

Ivica Vrdoljak (Legia Warszawa): Myśleliśmy, że wygramy ze Śląskiem. Tym bardziej, że świetnie zaczęliśmy, czego efektem była piękna bramka Ariela Borysiuka. Później mieliśmy kilka niewykorzystanych sytuacji i ostatecznie skończyło się tak, jak się skończyło. Przegraliśmy ten mecz, choć w przekroju całego spotkania byliśmy po prostu drużyną lepszą. To jest jednak piłka nożna. Czas podnieść głowę do góry i grać dalej. We wtorek czeka na nas Ruch Chorzów w Pucharze Polski i tę potyczkę musimy wygrać, co pozwoli powrócić na dobrą drogę.

Jarosław Fojut (Śląsk Wrocław): Na pewno było to dla nas bardzo ciężkie spotkanie. Legia zawiesiła nam wysoko poprzeczkę już od samego początku. W przeciwieństwie do poprzednich spotkań, kiedy to graliśmy przyjemną piłkę dla oka i stwarzaliśmy mnóstwo sytuacji, tak dzisiaj z pół sytuacji strzeliliśmy dwie bramki. Na dodatek mogliśmy dołożyć trzecie trafienie z rzutu karnego. Dziś się znaleźliśmy w sytuacji, kiedy to przegrywaliśmy po raz pierwszy odkąd prowadzi nas trener Lenczyk. To było dla nas coś nowego, a jednak udało się podnieść. Kluczową akcją była ta, kiedy Komorowski z pięciu metrów trafił w Kelemena, a po chwili zdobyliśmy gola. To nas podniosło na duchu. Cóż, w piłce nożnej jest czasami jak w kasynie. Mówi się, że jak przegrasz kilka razy, to kiedyś Ci się zwróci. Taką mieliśmy dzisiaj sytuację. Poprzednie dwa mecze z Legią powinniśmy wygrać, a przegraliśmy. Z kolei dziś było odwrotnie.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.