REKLAMA

Powiedzieli po meczu

Fumen i turi - Wiadomość archiwalna

Michał Żewłakow: Straciliśmy jedną bramkę, zdobyliśmy jedną bramkę i w efekcie mamy tylko jeden punkt. Myślę, że popsuliśmy sobie pierwszą połowę. Nie ułożyliśmy sobie tego spotkania, jak zakładaliśmy. Dopiero stracona bramka nas zmobilizowała i zaczęliśmy dominować. To był dziwny mecz, bo goście przy większej odrobinie szczęścia mogli wygrać. Było nas stać na zdobycie jednego punktu, choć staraliśmy się o całą pulę. Na dodatek świetnie między słupkami prezentował się Sandomierski i remis to również spora jego zasługa.

Zawsze po dobrym meczu chce się powtórzyć styl oraz wyniki. Natomiast zawody w Kielcach były zupełnie inne. To był finał Pucharu Polski, a tu są zmagania ligowe. Nie można zarzucać, że się nie staraliśmy, że nie stwarzaliśmy sytuacji. Zabrakło trochę skuteczności i w ataku, i w obronie.

Ivica Vrdoljak: Wyszło na to, że dzisiaj walczyliśmy o punkt, bo przegrywaliśmy 0-1 i gdyby nie bramka Ljuboji, to w ogóle nie bylibyśmy liderem. Tyle razy mieliśmy już szansę, żeby odskoczyć rywalom, żeby być bliżej tego celu, który chcemy osiągnąć. Owszem, jesteśmy nadal liderem, ale podobna sytuacja powtarza się co mecz i trochę się tego obawiam. Na dodatek nie wygrywamy u siebie i to też jest jakiś problem. Nie wiem w czym tkwi problem, bo zagraliśmy w takim składzie, jak w finale Pucharu Polski i sądziłem, że będzie wszystko w porządku. Tym bardziej, że i tak już dobra atmosfera w szatni jeszcze bardziej się poprawiła. Sądziłem, że będziemy się cieszyć. Jest zupełnie odwrotnie i pojawiły się nerwy, począwszy od nas samych, aż po kibiców. Musimy poczekać jeszcze 7 dni i wówczas będziemy wszyscy się cieszyć. Plan na te dni to zdobyć 6 punktów. Ostatnio gramy tak, by tylko utrzymać lidera. Teraz to się skończyło. Musimy wygrać wszystko do końca. To jedyna droga do mistrzostwa.

Michał Żyro: Myślę, że komentarz jest zbędny, bo wynik jest nie taki, jak być powinien. Ciężko jest mi coś powiedzieć. Nie wiem jak mam się tłumaczyć. Dyspozycja dnia zawyżyła? Nie wiem. Być może najpierw musimy dostać bramkę od rywala lub szybko sami strzelić gola, bo inaczej się męczymy na murawie? Nie wiem. Może to jest ten powód? Wszystko jest przed nami, bo nadal jesteśmy na pierwszym miejscu. Te dwa mecze musimy wygrać.

Janusz Gol: Owszem, mamy nóż na gardle i przeciwnicy siedzą nam na ogonie, ale nadal jesteśmy na pierwszym miejscu. Gramy dalej. Dwa mecze przed nami i musimy je wygrać. W ostatnim kwadransie zdominowaliśmy rywala, bo Jagiellonia już opadła z sił, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Jak poprawimy wykończenie akcji, to będzie dużo lepiej. Co nie oznacza, że nie chcieliśmy narzucić rywalom własnego stylu gry. W pierwszej połowie goście skutecznie się bronili. Do momentu straty bramki również staraliśmy się kontrolować przebieg spotkania, ale Jagiellonia nas skontrowała i mogła się cieszyć z prowadzenia. Tak czasem bywa. Udało się jednak wyrównać, ale drugiego gola nie udało się zdobyć. Piłka niebywale kleiła się do Sandomierskiego.
Nie imponujemy taką skutecznością w zdobywaniu punktów jak np. Lech Poznań, bo zdobywamy za mało bramek. Niemniej jednak przed nami dwa mecze i wierzymy, że uda się oba spotkania wygrać.

Danijel Ljuboja: W drugiej połowie doprowadziliśmy do wyrównania. Szkoda, że nie udało się zdobyć drugiej bramki dającej zwycięstwo. W efekcie tylko zremisowaliśmy i stało się tak, jak się stało. Przed nami dwa ciężkie spotkania, ale zrobimy wszystko, aby je wygrać.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.