REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Polonią

Qbas - Wiadomość archiwalna

Legia musiała w końcu odpokutować za swoje grzechy, które popełnia od początku sezonu i tak się stało w spotkaniu przeciwko Polonii. Te przewinienia "wojskowych" to oczywiście niesłychana nieskuteczność i masa błędów w obronie. Wydawało się, że legioniści są w stanie wreszcie uporać się przynajmniej z kłopotami w defensywie, ale jeszcze nie tym razem. Nic nie zapowiada, by miałoby być lepiej. Cały zespół wydawał się też być ociężały (wpływ czwartkowego treningu ze sztangami?). A jak wypadli poszczególni zawodnicy?

plus Motorem napędowym Legii i jej najlepszym piłkarzem był w piątek szalejący na lewym skrzydle Jakub Kosecki. Wreszcie "Kosa" zagrał na miarę talentu i oczekiwań. Wreszcie też właściwie wykorzystywał swoją szybkość. Dość powiedzieć, że wywalczył rzut karny, oba jego "plastry" po faulach na nim dostały żółte kartki, strzały Kuby minimalnie mijały bramkę, a Salinas zmarnował dwie doskonałe okazje po jego podaniach. Takiego Koseckiego chcielibyśmy oglądać zawsze. No może nieco bardziej skutecznego.

Musiała też podobać się gra Inakiego Astiza, który przez cały mecz starał się trzymać w ryzach całą defensywę, a do tego świetnie radził sobie w pojedynkach z rywalami. Zanotował aż 13 odbiorów i dobrze przewidywał boiskowe wydarzenia. Hiszpan był najpewniejszym punktem naszej obrony.

Liderem strzelców Ekstraklasy pozostał Danijel Ljuboja, a gol z karnego był jego czwartym trafieniem w piątym ligowym meczu. "Ljubo" grał nieźle, był pod grą, świetnie utrzymywał się przy piłce (tylko 5 strat!) i wygrywał pojedynki z obrońcami, ale niestety jego strzały nie trafiały do siatki. Zawsze odrobinę brakowało.

Trudno za to spotkanie ocenić Dusana Kuciaka. Nasz bramkarz miał mało pracy, przy bramce zrobił co mógł. Dobrze wznawiał grę i dalekimi podaniami uruchamiał napastników, ale z drugiej strony też zaliczył parę pustych przelotów przy dośrodkowaniach.

Dobre wrażenie pozostawił po sobie Artur Jędrzejczyk, jak zwykle pewny w obronie, ale też wyjątkowo aktywny w ataku. Niemniej, parokrotnie groźnie w naszym polu karnym robiło się po akcjach jego stroną boiska, a w ofensywie, choć stwarzał zagrożenie, to niewiele z tego wynikało. Fajnie byłoby, gdyby "Jędza" w końcu trafił do siatki rywali lub zanotował asystę.

Lepiej niż ostatnio zagrał Jakub Wawrzyniak, którego szczęście polega na tym, że rywale nie wykorzystują jego błędów w ustawieniu. Być może wynikają one też z braku zrozumienia ze skrzydłowymi i ich niedostatkami w grze obronnej. Kuba zagrał też gorzej w ataku, gdzie nie stwarzał większego zagrożenia. Należy jednak podkreślić, że bardzo się starał, szarpał w ofensywie, a być może dzięki niemu nie przegraliśmy tego spotkania – w 69. minucie powstrzymał szarżującego w polu karnym Wszołka. Chyba przy tym faulował przed "szesnastką", ale sędzia tego nie zauważył.

Mimo że to nie był jeszcze występ na miarę możliwości, to przychylnie należy spojrzeć także na grę Miroslava Radovicia. Ulubieniec trybun znów zagrał głęboko w środku pola, ale tym razem już znacznie lepiej niż choćby w Zabrzu. Starał się, walczył, próbował dryblingów, podań i strzałów. Nie wszystko mu jeszcze wychodziło, ale jakiś progres jest. Ciekawe tylko, że "Rado", który w dwóch poprzednich sezonach strzelił parę bramek głową po stałych fragmentach gry, teraz w takich sytuacjach często nie wchodzi nawet w pole karne przeciwnika, a jedynie asekuruje.

Marek Saganowski zagrał tak, jak ma w zwyczaju – dzielnie walczył przez całe spotkanie. Nie będziemy go jednak przecież chwalić za ambicję. Zabrakło mu bowiem najważniejszego – jakości w grze. Rzadko utrzymywał się przy piłce, nie oddawał strzałów i zazwyczaj niedokładnie podawał. Nie wyszedł mu ten mecz.

Podobnie można skwitować występ Jorge Salinasa, który przy lepiej nastawionym celowniku zostałby bohaterem. Paragwajczyk nie grał porywająco, tracił sporo piłek, ale we właściwych momentach potrafił się znaleźć w polu karnym. Nic z tego jednak nie wychodziło, bo marnował kapitalne okazje. Sam zaś nie był tym razem w stanie stworzyć sytuacji kolegom.

plusSporo za uszami ma Daniel Łukasik. "Miłek" zawalił przy bramce dla gości, gdy głupio stracił piłkę na własnej połowie (poślizgnął się). Ale z drugiej strony, to była jego jedyna strata w I połowie! Ponadto, w obronie było jeszcze trzech zawodników z pola, którzy mogli naprawić jego błąd. Łukasik za długo przetrzymywał piłkę, a co za tym idzie hamował akcje zespołu. Niemniej, w walce z Piątkiem i Yahiyą radził sobie naprawdę nieźle. Trudno jednoznacznie skrytykować Daniela za ten mecz. Zagrał słabiej, bo w końcu musiał, ale tragedii nie było.

Słabiutko spisał się nasz kapitan Michał Żewłakow. Przede wszystkim był znacznie wolniejszy (wiadomo, wiek) od swoich rywali. Przegrywał też pojedynki, po których robiło się bardzo groźnie - m.in. z Teodorczykiem w pierwszej części meczu. Lepiej zagrał po przerwie, ale też i przeciwnicy nie byli już tak groźni w ataku, jak w pierwszych 45 minutach.

Rezerwowi:

Michał Kucharczyk miał najwięcej czasu, ale dopiero w końcówce zobaczyliśmy, że w ogóle jest na boisku. Bardzo słabo.

Dominik Furman wszedł jako nasza ostatnia nadzieja na rozstrzygnięcie tego meczu na naszą korzyść, choć chyba dostał za mało czasu. Rozbujał nieco zespół w końcówce, ale tym razem bez efektów.

Jakub Rzeźniczak grał za krótko, by opisać jego występ. Nota wyjściowa.

Średnia ocen redakcji legioniści.com (skala 1-6)

Jakub Kosecki – 4,1
Danijel Ljuboja – 4,1
Dusan Kuciak – 3,9
Artur Jędrzejczyk – 3,8
Inaki Astiz – 3,5
Jorge Salinas – 3,3
Jakub Wawrzyniak – 3,0
Marek Saganowski – 2,9
Michał Żewłakow – 2,9
Miroslav Radović – 2,7
Daniel Łukasik – 2,7

Rezerwowi:
Michał Kucharczyk – 2,2
Dominik Furman – 3,1
Jakub Rzeźniczak – 3,0

UWAGA! Średnia ocen wystawionych przez redakcję nie musi być spójna z treścią "Plusów i minusów" i stanowi niezależną część tej publikacji.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.