fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Felieton: Przepraszamy, nieczynne

Jeleń - Wiadomość archiwalna

Wojewoda mazowiecki już kilka dni przed meczem z Ruchem Chorzów odgrażał się, że kibice mecz przy Łazienkowskiej będą mogli obejrzeć co najwyżej przed telewizorem. I choć byłem przekonany, że na groźbach się zaczęło i na groźbach się skończy, to Jacek Kozłowski przeszedł (co w jego przypadku jest niesamowitą rzadkością) od słów do czynów i zdecydował, że 4 grudnia bramki stadionu Legii pozostaną zamknięte.

Już po meczu ze Steauą, wojewoda sporządził listę swoich oczekiwań pod adresem Legii. Ponieważ władza bardzo troszczy się o nas wszystkich, panu Kozłowskiemu sen z powiek spędzało bezpieczeństwo kibiców. Tak więc trosce o swoich obywateli przedstawił listę wymogów, które miały zostać spełnione, żeby mecze mogły odbywać się z udziałem publiczności. Prezes Leśnodorski potraktował sprawę bardzo poważnie, więc na Żylecie kilka razy podczas meczu zaczęło pojawiać się pogotowie medyczne, które sprawdzało drożność przejść. Test wypadł jak najbardziej pozytywnie. Sektorówki, o które pianę z ust toczyła policja zostały sprawdzone i zabezpieczone przez straż pożarną, a ta zaświadczyła, że są one niepalne. I kiedy obok wszystkich punktów na liście wojewody można było postawić krzyżyk, ten faksem(!) przysłał decyzję o zamknięciu stadionu. Ogłoszenie tak ważnej decyzji w ten sposób wydaje się podwójnie śmieszne, bowiem jeszcze tego samego dnia Jacek Kozłowski był umówiony na spotkanie z Bogusławem Leśnodorskim. Prezes skomentował to w ten sposób:
„Na godzinę przed spotkaniem, dwa dni przed meczem przysłał nam faksem decyzję, że zamyka stadion. Na spotkaniu zaczął od tego, że przysłał nam tę decyzję faksem, gdyż bał się, że zmieni zdanie w obecności dziesięciu osób. To nie jest tak, że opowiadam państwu o rzeczach, które mi się wydają - wszyscy, którzy tam byli, usłyszeli, że pan wojewoda bał się z nami spotkać, bo mogliśmy przedstawić argumenty, które zaprzeczałyby jego tezom, więc wolał wysłać decyzję wcześniej.”

Najciekawsze jest samo spotkanie i jak wynika ze słów prezesa Legii przyznanie przez Jacka Kozłowskiego tego, że stadion Legii jest bezpieczny. Wojewoda podkreślał, że sama decyzja o zamknięciu stadionu nie była jego pomysłem i on musiał tylko podporządkować się woli „góry.” I tutaj sam nie wiem czy śmiać się, czy płakać.

Ostatnimi czasy władze zaczęły przebąkiwać co nieco na temat legalizacji pirotechniki, przywrócenia sektorów stojących i likwidacji kart kibica. Wiadomo, do wyborów już nie tak daleko, a rząd zdał sobie sprawę, że okrutni kibole i stadionowi bandyci, to tak naprawdę spora liczba wyborców. Niezależnie od czystości intencji naszych władz trzeba przyznać, że pomysł jest naprawdę dobry. Niestety, jak to w Polsce bywa, na pomyśle się zaczyna i na pomyśle się kończy, a najlepszym tego przykładem jest zamknięty stadion przy Łazienkowskiej.

Oprócz wymogów bezpieczeństwa, które ku zmartwieniu niektórych zostały spełnione w 100%, problemem były również wspomniane środki pirotechniczne. Kibiców na meczu z Pogonią było dokładnie 22 187. Rac, według pomeczowych raportów, pojawiło się od 15, do 18. Załóżmy, że przy Łazienkowskiej zapłonęło nawet i 20 flar. Bez problemu można policzyć, że rac użyło dokładnie 0,09% kibiców. Czy powinno zamykać się jakikolwiek obiekt sportowy, biorąc pod uwagę zachowanie niecałego procenta publiczności? To pytanie raczej nie wymaga skomplikowanej odpowiedzi.

Wojewoda Kozłowski tłumaczył się prośbą o zamknięcie stadionu, skierowaną pod jego adresem przez Komendę Stołeczną Policji. Prezes Leśnodorski stanowczo temu zaprzecza mówiąc, że coś takiego w ogóle się nie zdarzyło. Załóżmy, że taka prośba rzeczywiście miała miejsce. Wówczas policjanci wyglądają jak mali chłopcy biegnący do mamy po pomoc z powodu tego, że któreś dziecko dokucza im w piaskownicy. Panowie, jeśli przed kibicami ogarnia Was tak paniczny strach, to może czas pomyśleć o zmianie zawodu?

Natomiast jeśli Komenda Stołeczna nie skierowała do wojewody żadnego pisma, świadczy to tylko o tchórzostwie Jacka Kozłowskiego. Można zasłaniać się poleceniami z góry, ale wystarczy spojrzeć na mapę Polski i zobaczyć, że województwo mazowieckie to całkiem spory teren. Skoro ktoś zarządza tak dużym obszarem, powinien chyba mieć w sobie wystarczającą ilość odwagi, aby przeciwstawić się bezsensownym pomysłom swoich przełożonych. A jeśli i tego nie potrafi zrobić, musi być gotowy ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. Ładnie to tak umywać ręce?

W internecie pojawiły się obrazki, które wyśmiewają decyzję wojewody. Pokazują, że stadion zamknięty jest między innymi z powodu wojny w Syrii, protestów na Ukrainie i mamy Madzi. I choć obrazki są prześmiewcze, to przebija się przez nie gorzka prawda. W Polsce dzieją się o wiele poważniejsze rzeczy, którymi mogliby zająć się nasi politycy. Stadion Legii z pewnością do nich nie należy. Wiejska od Łazienkowskiej niech się trzyma jak najdalej.

Jeleń


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.