Kątem oka
REKLAMA

Kątem oka - 25. tydzień z głowy

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Start przygotowań to zawsze fajny czas. Najważniejsze stają się doniesienia transferowe. Wyczekujemy wzmocnień, a często też wypatrujemy z utęsknieniem informacji o odejściu z zespołu wszelkiej maści pokrak, gamoni, czy po prostu zawodników, którzy się u nas nie sprawdzili. W tej przerwie mamy wszystko – klub wydaje się być z głową wzmacniany, a za dobre pieniądze oddaje graczy, na których już nie liczy. Zresztą słusznie. Jest też o czym gorączkowo debatować, bo przecież najmądrzejsi już wiedzą, że Piech jest za słaby na Legię.

Poniedziałek. Niby trwają mistrzostwa świata, ale ploteczki transferowe i tak są najsmaczniejsze. Tu i ówdzie mówi się, że Legia wciąż nie rezygnuje ze ściągnięcia na Łazienkowską Michała Masłowskiego. „Masełko” (ciekawe, skąd ta wyszukana ksywa?), który w wieku 24 lat został odkryciem Dupoklasy, jest wprawdzie kontuzjowany, ale wkrótce może dojść do siebie. Radosław Osuch chciał za niego zimą milion euro, rosyjskie kluby dają podobno jeszcze więcej, ale Masłowski podobno ma jakoś po drodze z Warszawą. Czyżby w środowisku piłkarskim przestała liczyć się wyłącznie kasa? Uwierzę, jak zobaczę koparki…



Wtorek. Od przybytku głowa niby nie boli, ale był to dzień niezwykle płodny w doniesienia. A to Wojtek Skaba trafił do Ruchu (zobaczycie, będzie tam jednym z najlepszych bramkarzy w lidze!), a to gdańszczanie kompletnie potracili zmysły i za 800 tys. euro (niebywałe!!!) kupili sobie od nas płowowłosego przeciętnego przecinaka (umiarkowanego powodzenia Daniel), a to znowu pojawiła się informacja, że na Łazienkowską trafi mający za sobą świetny sezon w Zawiszy Igor Lewczuk. Do tego Legia wróciła do treningów. Z klubem żegnają się też dwaj młodzi, choć niezbyt w sumie gniewni, Mikita i Efir, którym karierę spróbuje uratować w Chorzowie Jan Kocian. Ważna uwaga – obaj nie idą tam na wypożyczenie. Legia chce się ich pozbyć na dobre (dobra, poprawka - wypożyczenie Efira, mieliśmy niedokładne informacje). Zresztą również dla ich dobra.

Środa. Trzyletni kontrakt z mistrzem Polski podpisał Arkadiusz Piech. Nota bene, to przydałby się nam jeszcze Grzegorz Piesio do kompletu. Jak bowiem wiadomo, Piech to taki duży pies, a Piesio, to oczywiście mały (o piesku Leszku nie wspomnę, bo za nim nikt nie tęskni). W każdym razie dyskusje o Piechu przybrały na sile. Prezes Leśnodorski stwierdził, że potrzebujemy tego typu napastnika do gry z kontrataku. Tymczasem ktoś słusznie zauważył, że Legia w Polsce gra atakiem pozycyjnym. Więc co? Piechem na Europę? Wielu zarechotało, ale w sumie dlaczego nie? Skoro zdecydowano się wyłożyć na niego poważne pieniądze i dać mu długi kontrakt (jak na 29. letniego gracza), skoro chciał go zarówno trener Urban, jak i trener Berg, to znaczy, że coś w tym zawodniku jest, co niekoniecznie dostrzegamy my, laicy. Swoją drogą, to zobaczcie, jak to się w życiu układa. Gdyby nie trzy gole Piecha parę lat temu, to Legia nie przegrałaby z Ruchem 2-3, a „Rzeźnik” nie wdałby się w pogawędkę z kibicem. Nie byłoby medialnej hucpy, a bardzo możliwe, że i poprawy stosunków Kuby z kibicami, co nastąpiło po tym, gdy się charakternie zachował. Jaki z tego więc wniosek? Ano taki, że nigdy nic nie wiadomo, a Piecha lepiej mieć niż go nie mieć.



Czwartek. Oficjalnie ogłosiliśmy Wam, to co przesądzone było już bodajże od 2 miesięcy. Odzyskaliśmy domenę www.legialive.pl, z czego ogromnie się cieszymy. Sprawa rozegrała się w kuluarach gabinetów na Łazienkowskiej. Nie ma sensu wdawać się w szczegóły, ale powiem Wam tyle, że prezes Leśnodorski w ogóle nie wiedział, że jeden z jego poprzedników (i jeszcze parę osób zatrudnionych w klubie) nie mógł znieść, że mamy najwyższe statystyki odwiedzin, mierziła go nasza niezależność (prawdę mówiąc to wiele osób miało/ma z tym problem). Wytoczona została nam sprawa sądowa, w wyniku której zmuszono nas do zmiany nazwy i domeny. Gdy „Leśny” dowiedział się o całej sytuacji rzekł tylko dwa słowa: „Natychmiast oddać”. Przez parę tygodni trwały jeszcze kwestie proceduralne, no i wreszcie ponownie jesteśmy oficjalnie LegiaLive!. Wiemy, że to dla Was również ważne, tym bardziej nas to cieszy. Jedna Wielka Legia!

Piątek. Igor Lewczuk udzielił wywiadu, w którym dość rozsądnie się wypowiedział odnośnie swoich aspiracji. Wiadomo, że chłop pierwszy raz trafił do wielkiego klubu, pierwszy raz poczuje, co oznacza warszawska presja i różnie może być. Swoją drogą ciekawe, czy ściągnięcie Lewczuka ma związek z możliwym odejściem Bereszyńskiego? Z tego, co wiem, to „Mario Piekario” nie ustaje w wysiłkach, by sprzedać „Beresia”. Jeśli prawdą jest, że Bartkiem interesuje się AS Roma, to w sumie nie ma co się oszukiwać – każdy polski zawodnik chciałby tam trafić i żadne ligi mistrzów go nie zatrzymają. I nie można mieć mu tego za złe.

Weekend. Tyle o Legii, a tu wciąż trwają mistrzostwa świata w Brazylii, szczęśliwie bez udziału Polaków. My za to mamy reklamę, co, jak zauważył mój kolega artysta, jest ten Lewandowski i co go ten drugi, taki nieco zniewieściały pyta: „A ty kopiesz coś?”, to przez ułamek sekundy jest pustka, ból i chłód w oczach „Bobka”… Zobaczcie sami zresztą…

fot. sport reklamowy
Screen ze spotu reklamowego

* * *

Na mundialu zaś cuda wianki. Kostaryka wychodzi z grupy z Włochami, Anglikami i Urugwajem, Iran prawie urwał punkty Argentynie, Portugalia się pakuje, Hiszpanie grają jak Polacy, a Anglicy, jak to Anglicy, są zawsze najlepsi na świecie... Najważniejsze, że pada dużo bramek, a tym samym nawet najwięksi malkontenci nie mają się do czego przyczepić. Ja jestem jednak malkontentem wybitnym i przywalę się do komentatorów… Jacek Jońca pracuje w telewizji ze 20 lat, a wciąż robi „yyy” między kolejnymi słowami. To samo Tomasz Jasina, który na dokładkę, gdy mówi „Kostaryka” to z bliżej niejasnych przyczyn akcentuje na pierwszą sylabę. Samego siebie przechodzi jednak prowadzący studio Przemysław Babiarz. Ten to grubo po nosie musi jechać, bo taka nadpobudliwość nie może przychodzić naturalnie… O Darku Szpakowskim nie wspomnę, bo to głupio krytykować kolegów od kieliszka…

W kąciku „Ulubieńcy lat minionych” dziś zapomniany Marcin Bojarski, mistrz Polski z Legią z 2002 r., został królem strzelców w Niemczech! W minionym sezonie zdobył 67 (!!!) goli dla FC Blaubeuren, grającym na 10. poziomie rozgrywek.

Jeszcze Polska nie zginęła!

P.S. Marcin Bojarski znany był również jako Marcin B., a także słynne było jego zamiłowanie do całowania herbów kolejnych klubów, w których występował.

To było grane



Jak powszechnie wiadomo, PZPN sprzyja Legii od zawsze. Najmocniej wspierał w 1993 r., gdy po ograniu na wyjeździe Wisły 6-0 odebrał naszym graczom tytuł. To już 21 lat, a Warszawa nie zapomniała.

Qbas
fot. Legionisci.com

Zapraszamy do śledzenia profilu „KO” na FB.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.