Kątem oka
REKLAMA

Kątem oka - 38. tydzień z głowy

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wygrywamy i wygrywamy, jak nie w lidze to w pucharach. I jakoś wciąż nam mało, zarówno zawodnikom, jak i kibicom. Powtarzam się, ale doczekaliśmy czasów, gdy spotkania Legii oglądamy wreszcie ze spokojem, mamy świadomość siły tej drużyny, ufamy jej. Swoją drogą, kto pamięta, że większość z nich była w ekipie, która w 2012 skandalicznie przerżnęła tytuł? Wydawali się być do niczego. A tu proszę. Los to figlarz.

Poniedziałek. Okazało się, że Śląsk wcale nie przegrał w Warszawie. Roman Zieliński, znany miłośnik Adolfa Hitlera, literat, bajkopisarz i pogromca spisków doszedł bowiem do wniosku, że: „Czwarta porażka trenera Pawłowskiego po objęciu wiosną Śląska jest porażką statystyczną. Bo Śląsk naprawdę pokazał się z doskonałej strony z i faworyzowaną Legią zagrał na jej stadionie ładną dla oka, otwartą piłkę. Ktoś już na Fanie skomentował to: „tak przegrać to jak wygrać”. I coś w tym jest. Nawet bractwo na trybunach, rozczarowane końcowym rezultatem, dało odczuć drużynie, że dla publiki moralnym zwycięzcą spotkania był Śląsk”. W 1994 r. Adam Fedoruk śpiewał piłkarzom Górnika piosenkę własnego autorstwa pt. „Moralni mistrzowie”, a teraz mamy moralnych zwycięzców z Wrocławia. Swoją drogą, w sumie trudno dziwić się Zielińskiemu. Dla Śląska przegrać z Legią jedną bramką, to jak wygrać. My sufit, oni podłoga. To taki znak czasów.

Wtorek. Inaki Astiz przyznał, że jako nastolatek biegał przed bykami. Hiszpanie mają prawdziwego pierdolca na punkcie tych zwierząt. Wszędzie tylko el torro i el torro. Prawdziwą markę zrobili z byka. Ale w sumie, ich cyrk i małpa, tzn. byk, też ich. Nie nasza sprawa. Inaki opowiedział też, że szybko nauczył się polskiego, bo był na początku w Warszawie sam i po prostu nie miał innego wyjścia. Jego zdaniem najważniejsze to rozmawiać, nawet, gdy robi się błędy. Wielu zawodników tego się bało, bo nie chciało się ośmieszyć. Taki Ljuboja np. nie tylko wszystko rozumiał po polsku, ale i potrafił mówić. No, ale nie chciał. Z tym, że on głos zabierał przede wszystkim na boisku. Zresztą, sami zobaczcie:



Środa. Gruchnęło, jak grom z jasnego nieba! Michał Żyro, człowiek który ostatnio strzela lub asystuje w każdym meczu, może już zimą odejść z Legii! Podobno klub jest gotowy sprzedać go za 5 mln euro. Co by nie mówić, błąd Ostrowskiej kosztował słono. Nie tylko bowiem klub stracił szanse na potężne pieniądze z Ligi Mistrzów, ale i prezes Leśnodorski doszedł do wniosku, że pora spuścić z tonu i już nie twierdzi, że Żyro nie jest na sprzedaż nawet za 10 milionów. W sumie nic dziwnego. Raz, że zmieniły się okoliczności – prezes nie chciał sprzedawać podstawowych zawodników przed eliminacjami Ligi Mistrzów, dwa, że dla klubu taka kwota to poważne wsparcie budżetu, a trzy, że Michał nie będzie już młodszy, a trudno stwierdzić, czy będzie lepszy. Dla Legii sprzedaż Żyry to dobre rozwiązanie również dlatego, że nie jest to piłkarz niezastąpiony. Natomiast sam zawodnik powinien się mocno zastanowić, czy warto odchodzić zimą. Historie Wolskiego i Furmana są tu dobrą przestrogą, nawet jeśli odchodzili w innych sytuacjach i na innym etapie kariery.

Czwartek. 7 meczów w pucharach w tym sezonie, w których Legia odniosła 6 zwycięstw i zaliczyła jeden remis. Miazga. Tym razem słabsze od mistrzów Polski okazało się belgijskie Lokeren, choć trzeba przyznać, że goście postawili trudne warunki. Świetnie, że nasi zawodnicy mają okazje rozgrywać takie spotkania, bo to niezwykle cenne doświadczenia, m. in. dzięki którym tak wyraźnie odjeżdżamy sportowo pozostałym klubom Dupoklasy. Po meczu jednak nie zabrakło marudzących, że trener Berg nie robi zmian. Dało to nam do myślenia w redakcji, a naczelnego pobudziło do działania, w wyniku którego powstała pyszna analiza.

Piątek. Fajnie wypowiedział się Kuba Rzeźniczak, który dzień po meczu z Lokeren stwierdził, że czuje się na tyle dobrze, że już może zagrać. Legia w ciągu iluś tam dni rozegra ileś tam meczów. No i pismaki znalazły sobie temat: a czy nie będą zmęczeni, a czy nogi nie będą bolały, a czy są dobrze przygotowani, a to, a śmo. Wiadomo, że o czymś trzeba pisać. W „KO” też zajmujemy się często pierdołami, ale litości. To już wygląda na wmawianie zawodnikom, że są w jakimś wyjątkowym okresie, bo grają mecze co trzy dni. Oczywiście, w razie niepowodzeń to może stanowić pierwsze z brzegu usprawiedliwienie, ale prawda jest taka, że piłkarze lubią często grać. Choćby dlatego, że dzięki temu mniej trenują. Krótko mówiąc – zawracanie gitary. Dobre zespoły z szeroką kadrą i właściwie przygotowane w ogóle nie mają takich problemów. I tak jest na całym świecie.

Weekend. W sobotę swe 22. urodziny obchodził Michał Żyro. On ma dopiero 22 lata, a przecież w Dupoklasie debiutował prawie 5 lat temu! To tak samo jest z Borysiukiem. Ariel wydaje się grać w lidze od zawsze, a ma raptem 23 lata. Najważniejszym wydarzeniem weekendu było jednak wyjazdowe starcie z Wisłą. Legia w niekoniecznie najsilniejszym składzie pewnie ograła gospodarzy 3-0, choć do przerwy wiślacy dzielnie walczyli, nie pozwolili naszym na zbyt wiele, a sami stworzyli ze 2 bardzo dobre okazje strzeleckie. Po zmianie stron Orlando Sa zdobył swoją 5 bramkę w 4 meczu w lidze w tym sezonie. W powszechnej opinii padła ona ze spalonego, ale zobaczcie, co na FB napisał Bogusław Łobacz, były kierownik drużyny Legii, m. in. z czasów gry w Lidze Mistrzów: "Może mam wzrok już nie ten, ale jak dla mnie Orlando zagrywał piłkę atakowaną wcześniej przez Wiślaka. Co mówi nowa interpretacja spalonego; Dotychczas – po zagraniu piłki przez podającego napastnika – jakakolwiek próba przerwania podania przez obrońcę, jeśli była nieudana i w efekcie piłka trafiała do napastnika znajdującego się na pozycji spalonej, oznaczała spalonego i przerwanie gry. Od 1 lipca tego roku takie sytuacje dzielimy na dwie kategorie: gdy piłka odbije się od obrońcy lub go otrze, jest spalony, ale gdy obrońca świadomie próbuje interweniować i w efekcie nieudanego zagrania piłka jednak trafia do napastnika, NIE MA SPALONEGO. Mylę się czy nie?"

Bramka Orlando Sa (VIDEO)

Pytanie, czy Dudka faktycznie zagrał piłkę (wygląda to tak, jakby trafił piłką w nogę Sa)? I czy w ogóle liniowy wziął to wszystko pod uwagę? Wg mnie sędzia nie machnął chorągiewką, bo jest członkiem spisku, mającego na celu promowanie Legii. Sędzia Laguna pozdrawia, w końcu on też warszawiak!



Przede wszystkim jednak „Wojskowi” zagrali pod Wawelem bardzo mądrze. Właściwie przez całe spotkanie mieli grę pod kontrolą, a w końcówce dobili ekipę Smudy, po tym, jak na karuzelę wsadzili ich zmiennicy: Kucharczyk, Duda i Radović. Berg świetnie poprowadził zespół taktycznie.

W kąciku „Ulubieńcy lat minionych” przypominamy Jakuba Wawrzyniaka. Kuba od ponad pół roku gra już w Rosji i utrzymuje na tyle stabilną formę, że znów ma miejsce w wyjściowym składzie kadry (asystował w meczu przeciwko Gibraltarowi). Na najbliższe spotkanie przeciwko Niemcom, to bym jednak go nie wystawiał.

To było grane



13 września 1995 r. debiut w Legii w Lidze Mistrzów. Za rok o tej porze znów w niej zagramy.

Zdjęcie tygodnia

fot. Mishka / Legionisci.com

Berg nie robi zmian!!!

Qbas

Zapraszamy do śledzenia profilu „KO” na FB.

fot. Legionisci.com


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.