Michał Świderski - fot. Bodziach / Legionisci.com
REKLAMA

Legia po raz drugi - relacja z 2. meczu play-off ze Spójnią

Radosław Kaczmarski, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Łatwo wygrany pierwszy mecz ćwierćfinałowy oraz widok dwóch podstawowych zawodników gości na ławce rezerwowych podczas gdy reszta się rozgrzewała to czynniki które pozwalały sądzić, że tym razem będzie jeszcze łatwiej. Nieobecność w składzie meczowym Rafała Bigusa (uraz kolana) oraz Łukasza Żytki (naciągnięcie mięśnia) nie spowodowała jednak kapitulacji Spójni.

Efektowne otwarcie meczu nastąpiło po celnej trójce Łukasza Wilczka, który oddał rzut równo z syreną oznajmiająca upływ 24 sekund. Chwilę później tym samym odpowiedział Piotr Pluta, ale to Legia poszła za ciosem i zdobywała kolejne punkty. Prowadzenie gospodarzy nie trwało jednak długo, dobry okres gry notował Marcin Stokłosa, trafiając z dystansu po szybkim ataku oraz spod kosza. Spójnia wyciągnęła wnioski z pierwszego meczu i skutecznie walczyła o zbiórki. Nie pozwalała legionistom ponawiać akcji, gdy ci pudłowali w kolejnych próbach. Defensywa naszego zespołu również pozostawiała wiele do życzenia, koszykarze trenera Krutikowa często znajdowali sobie dogodne pozycje do rzutu i zamieniali je na punkty. Efektem tak słabej gry był wynik 11:24 dla rywali w pierwszej kwarcie. W szeregach Spójni brylowali Stokłosa, autor 10 punktów oraz Jerzy Koszuta z sześcioma oczkami na koncie. Niemoc Legii rozpoczęła się w połowie pierwszej kwarty kiedy to zespół zdobył swoje ostatnie punkty.

Przełamanie przyszło dopiero w drugiej kwarcie, za sprawą celnych rzutów wolnych Arka Kobusa. Spójnia szła za ciosem i wciąż powiększała przewagę, która sięgnęła 18 punktów (18:31). Sygnał do odrabiania strat dał Kobus trafiając za trzy punkty co powtórzył tuż po przerwie na żądanie trenera Krutikowa. Spójnia zdołała odpowiedzieć tym samym w wykonaniu Piotra Pluty, ale Legia zaczęła grac z większa determinacją i chciała odrobić jak najwięcej punktów jeszcze przed przerwą. Twarda obrona i próba szybkiej gry była sposobem na rywali. Goście zmuszani byli do popełniania przewinień dzięki czemu legioniści zdobywali łatwe punkty z linii rzutów wolnych. Plan udało się wykonać, na przerwę gospodarze schodzili przegrywając 32:40, ale widoczny był progres w grze w stosunku do pierwszej kwarty i można było mieć uzasadnione nadzieje na zobaczenie jeszcze lepszej gry Legii po przerwie.

Po powrocie z szatni na parkiecie panowała próba sił. Spójnia czuła oddech rywala, ale dzielnie broniła swojej przewagi. Wśród naszych zawodników z dobrej strony pokazali się Aleksandrowicz i Malewski, którzy ożywili nieco grę zespołu. Podopieczni trenera Bakuna wreszcie zaczęli przypominać drużynę, która dzień wcześniej łatwo ograła przeciwnika. Zbiórki w obronie stwarzały okazje do szybkiego ataku co udawało się coraz częściej gdyż wąska rotacja Spójni powodowała coraz większe zmęczenie zawodników znajdujących się na parkiecie. Długie podania pod atakowany kosz kończyły się łatwymi punktami i konsekwentne zbliżanie się do rywala. Trybuny porwały dwie akcje zakończone celnymi rzutami zza linii 6,75 w wykonaniu Kobusa i Aleksandrowicza. Euforia publiczności była w pełni uzasadniona gdyż przed ostatnią kwartą strata wynosiła już tylko dwa punkty (52:54).

Objęcie prowadzenia w meczu było już na wyciągnięcie ręki. Stało się to już w pierwszej akcji gospodarzy po kolejnej trójce Kobusa. Ten rzut okazał się początkiem serii udanych prób z dystansu. Parę chwil później trafili bowiem Bierwagen i Malewski co zmusiło szkoleniowca gości do zażądania przerwy. Po tych ciosach Spójnia nie tylko straciła swoją przewagę, ale i zanotowała sporą stratę. Wynik 61:54 po zaledwie trzech minutach gry w czwartej kwarty poważnie zachwiał zespołem. Goście postawili na rzuty z dystansu licząc na szybkie dogonienie przeciwników, ale skuteczność tego dnia im nie sprzyjała. Legia tymczasem grała konsekwentnie to co pozwoliło jej wyjść na prowadzenie. Wykorzystywała słabość rywala i ich kłopoty z komunikacją boiskową. Łukasz Wilczek znów miał więcej swobody co szybko przyniosło punkty, najpierw po penetracji spod kosza a w kolejnej akcji trafił za trzy po asyście "Pandy". Spójnia starała się jeszcze walczyć, ale strata była już zbyt duża by móc ją odrobić w tak krótkim czasie. Ostatnim akcentem pojedynku były ponownie punkty naszego rozgrywającego, który łącznie zapisał ich na swoim koncie aż 18. Legia zdołała odwrócić losy spotkania i zwyciężyła Spójnię po raz drugi, tym razem 73:61.

Legia Warszawa - Spójnia Stargard Szczeciński 73:61 (11:24, 21:16, 20:14, 21:7)
Legia: Łukasz Wilczek 18, Aleksandrowicz 15, Kobus 15, Bierwagen 9, Marcel Wilczek 7, Malewski 5, Trybański 4, Cechniak 0, Kwiatkowski 0, Paszkiewicz 0, Świderski 0.

Spójnia: Pluta 20, Stokłosa 15, Łukasz Bodych 13, Koszuta 8, Wróblewski 3, Soczewski 2, Berdzik 0, Kasprzak 0, Mieczkowski 0.

Stan rywalizacji: 2:0 dla Legii

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.