fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Lechem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Kolejna porażka z klubem od 9 lat występującym w Poznaniu, kolejne zawiedzione nadzieje i zmarnowana szansa na odrobienie części strat do Piasta. Szkoda tym bardziej, bo legioniści nie dali specjalnie pograć przeciwnikom. Poza pierwszymi 10 minutami gracze z Wielkopolski właściwie nie zagrozili „Wojskowym”, a potem błyszczał już tylko ich bramkarz. Natomiast ekipa Czerczesowa często stwarzała sobie dogodne sytuacje bramkowe i koncertowo je marnowała. Czego zabrakło? Większej jakości. W każdej formacji.

1. Kompleks Lecha. Od wielu lat wiadomo, że Poznań ma ogromne kompleksy względem Warszawy. Teraz to jednak zawodnicy Legii wyglądają na takich, którzy nabawili się kompleksów. W ciągu ostatniego roku (z małym okładem) grali przeciwko drużynie z Bułgarskiej 6 razy. Wygrali raz, raz zremisowali i czterokrotnie przegrali. Bilans hańby.

2. Nieskuteczność. Pisaliśmy o niej wielokrotnie na wiosnę. To w dużej mierze przez nią legioniści przegrali tytuł (wystarczy wspomnieć zmarnowane okazje w spotkaniu przeciwko Ruchowi, czy ostatnim starciu przeciwko wielkopolanom). W niedzielę mieliśmy prawdziwy festiwal strzeleckiej impotencji. Jodłowiec, Lewczuk, Trickovski – mogli trafić do siatki. Natomiast Nikolić miał aż 3 świetne okazje i po powinien był wykorzystać chociaż jedną. Najlepszy snajper Ekstraklasy tym razem jednak zawiódł.

3. Jakub Rzeźniczak. Kapitan Legii notuje fatalny sezon. Co chwilę nawet nie tyle popełnia błędy, co zwyczajnie zawala nam gole albo prokuruje zagrożenie pod bramką. Bramka dla drużyny zwanej Lechem też obciąża jego konto (pamiętajmy jednak przy tym, że najpierw Jodłowiec głupio stracił futbolówkę). Nie wiadomo, z czego to wynika. Może Kuba za bardzo się spina i przez to ma problemy z koncentracją? Wszystkim pomstującym na „Rzeźnika” przypominam jednak, że on sam się do składu nie wystawia, a chyba też nikt nie kwestionuje jego maksymalnego zaangażowania. Skoro zaś kolejny szkoleniowiec postawił na Kubę, to znaczy, że on zasługiwał na grę. Niewykluczone jednak, że trener zmieni zdanie.

4. Holownik Duda. Wiadomo, że Ondrej ma problemy ze zdrowiem, wiadomo, że i z głową niekoniecznie wszystko jest dobrze. Można więc tłumaczyć słabą formę młodego zawodnika, ale dla sposobu jego gry nie ma usprawiedliwienia. Duda zbyt długo przetrzymuje piłkę nim odda ją do kolegów, przez co za wolno rozwija się akcja z jego udziałem i notuje sporo strat. Słowak ma przyspieszać rozegranie, a robi to zdecydowanie za rzadko, choć przecież potrafi.

5. Zdążymy? Oceniając krytycznie grę Legii trzeba jednak mieć na uwadze, że ostatnio bardzo ciężko trenowali w stosunku do tego, do czego byli przyzwyczajeni. Na pewno czują to w mięśniach, a jednak walczą na całego. Właściwie nikomu nie można zarzucić, że przechodzi obok meczów. Zawodnicy starają się też realizować założenia trenera, choć czasem się zapominają i grają długimi, górnymi podaniami, kreują grę i sytuacje podbramkowe. Miewają lepsze i gorsze okresy w grze. Nie przejmują kontroli nad boiskowymi wydarzeniami na dłuższy czas, tak jak chce tego trener, ale ku temu zmierzają. Wydaje się więc, że będzie lepiej. Pytanie tylko, czy nie poprawa nie nastąpi za późno?

6. Roszady Czerczesowa. Warto odnotować, że rosyjski trener reaguje boiskowe wydarzenia. W II połowie zmienił system gry, przestawił zespół na trzech obrońców, wprowadził drugiego napastnika, zamienił stronami skrzydłowych. W niedzielę nie przyniosło to efektu, ale dobrze, że Czerczesow szuka sposobu, by pomóc zespołowi.

7. Sędzia Frankowski. Jeśli przed spotkaniem z drużyną Urbana nie pamiętałem czemu legioniści nie lubią, gdy sędziuje im smutny pan z Torunia, to już sobie doskonale przypomniałem. Faul Linettego na Nikoliciu był tak ewidentny, że nawet Steve Wonder, by go dostrzegł. Frankowski widocznie jednak ma większe problemy z percepcją niż niewidomy muzyk. Trudno jednak oczekiwać, by miało być inaczej skoro po spotkaniu był chwalony przez sędziowskiego eksperta pana Stempniewskiego w Lidze + Extra. Cóż, nie od dziś wiadomo, że nie znamy się nie tylko na piłce, ale i na sędziowaniu.

8. Twierdza Łazienkowska. 14 zwycięstw, 6 remisów, 6 porażek. Bramki 43-26. Średnia straconych goli na mecz wynosi 1.00. To nie jest bilans Śląska, czy innej Łęcznej. Tak wygląda w liczbach Legia 2015. I to w Warszawie.

9. Lewczuk vs. Prijović. Po meczu doszło do słownego starcia między polskim obrońcą i szwajcarskim napastnikiem. Było nerwowo na tyle, że obu zawodników rozdzielał trener Vuković. W poprzednim spotkaniu spięli się Brzyski z Trickovskim. Bałkańskie rytmy, polska moc?

Autor: Qbas
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.