Michał Kucharczyka strzela gola Koronie - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Media o meczu z Koroną

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W niedzielne grudniowe popołudnie Legia Warszawa rozegrała ostatni mecz w 2015 roku. Tego dnia "Wojskowi" pokonali na wyjeździe Koronę Kielce i mają trochę czasu, aby naładować akumulatory przed powrotem do ekstraklasy. Po tym starciu szczególnie chwalony jest Guilherme. Brazylijczyk zdobył bramkę i miał udział w dwóch pozostałych golach Legii.

Wirtualna Polska: Przebudzenie mocy po przerwie

Świetna pierwsza połowa nie wystarczyła do tego, aby wywalczyć punkty w starciu z Legią. Piłkarze Korony doznali siódmej porażki w sezonie przed własną publiczności. Warszawiacy zwycięstwo zawdzięczają przebudzeniu po przerwie.

Onet.pl: Zwycięstwo Legii Warszawa na zakończenie roku

Legia Warszawa wygrała w Kielcach z Koroną 3:1 (1:1) w pierwszym niedzielnym spotkaniu 21. kolejki Ekstraklasy. W pierwszej połowie dominowali gospodarze, jednak w drugiej połowie do głosu doszli Wojskowi, którzy rozstrzygnęli spotkanie na swoją korzyść. Bramki dla zwycięskiej drużyny zdobyli Guilherme, Michał Kucharczyk i Nemanja Nikolić, zaś honorową bramkę dla Korony zapisał na swoim koncie Łukasz Sierpina.

Sport.pl: Zwycięski koniec Legii. Genialny Guilherme liderem Legii w Kielcach

To był nokaut. Między 55. a 59. minutą Dariusza Trelę pokonywali kolejno Michał Kucharczyk i Nemanja Nikolić, i Legia, która przed przerwą grała bardzo słabo, pierwsza straciła gola, w kilka chwil rozstrzygnęła spotkanie na swoją korzyść. Rozstrzygnęła, bo błysnął Guilherme. 24-letni pomocnik, który przed niedzielnym spotkaniem na swoim koncie miał tylko dwa gole i trzy asysty w obecnych rozgrywkach, w cztery minuty zrobił na Kolporter Arenie show.

Przegląd Sportowy: Znakomity Guilherme poprowadził Legię do zwycięstwa

Legia dała się wyszumieć Koronie, a następnie ją wypunktowała – tak w skrócie można nazwać emocjonujący mecz w Kielcach. Gospodarze zagrali z bardzo dużym zaangażowaniem, momentami przypominali drużynę z czasów, kiedy prowadził ją Leszek Ojrzyński. Na swoje nieszczęście przeliczyli się z siłami, których starczyło jedynie na pierwszą połowę. Po przerwie grała już tylko jedna drużyna, stołeczna, zasłużenie sięgając po trzy punkty.

Weszło: Ekstraklaso, brutalnie się z nami żegnasz. Festiwal rzeczy niemożliwych w Kielcach

Jak tu myśleć o trzech punktach, kiedy grasz w miejscu, którego mury kojarzą ci się z notorycznym dostawaniem w papę, a przyjeżdżają do ciebie goście, których napastnik w pojedynkę strzelił więcej goli niż cała twoja drużyna? Kiedy argumentów na to, że wygrasz znajdujesz ledwie kilka, a na to, że jednak twój rywal, możesz wypisać ich ze dwie i pół strony? Nijak, no nijak. Zapowiadało się typowe, klasyczne męczenie buły. Korona uważająca na to, żeby za bardzo się nie wychylić, bo przeciwnik może skarcić – i tylko czekająca na to Legia, której piłkarze głośno mówią o przemęczeniu związanym z za dużą – ich zdaniem – liczbą meczów. Spodziewaliśmy się, że warszawianie nie będą chcieli się przemęczać na pięć minut przed fajrantem. Że zagrają solidny mecz, strzelą jakąś bramkę, potem trochę poklepią i tyle. Bo zbicie Korony na jej stadionie było tej jesieni prostsze niż zabicie muchy.








REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.