Michał Kucharczyk cieszy się po golu - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 21. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

No i stało się. Po całorocznym maratonie ligowym (wszak przerwa wakacyjna była śmiesznie krótka) mamy nareszcie porządny odpoczynek od naszych ligowych niedomagań. 21. kolejka to także małe święto tego materiału – jest to bowiem dziesiąty odcinek Kopała Ekstraklasa. Rocznica za bardzo okrągła nie jest (choć na siłę można by dopatrzeć się oczka), ale jaka liga, taki jubileusz. Zapraszamy więc na ostatnie w tym roku, świąteczne podsumowanie.

Zagłębie Lubin 2-4 Górnik Zabrze

W ostatnim podsumowaniu pisałem, że patrząc na regularność wyników 2-0/0-2 Zagłębia, przejdę się obstawić taki rezultat u bukmachera. Nie były to najmądrzej spożytkowane pieniądze w moim życiu, bo na osiem meczów kolejki trafiłem tylko jeden. Na szczęście ekwilibrystyczne popisy naszych ulubieńców zrekompensowały mi stratę w stu procentach. Zaczęło się od gola Górnika na 0-1 i przepięknej asysty Jarosława Kubickiego. Kłopot w tym, że chłopak gra w Zagłębiu, to też kibiców raczej nie ucieszył fakt wyłożenia piłki Romanowi Gergelowi. Jack Sparrow mawiał, że „najlepszym kłamstwem jest prawda”, a Łukasz Janoszka z pewnością pilnie zanotował sobie słowa słynnego pirata. Stanął sam na sam z Radkiem Janukiewiczem, ten stwierdził, że nie ma takiej siły, żeby napastnik cały czas biegł prosto, bo jakiś drybling to przecież wypada zrobić. Nic bardziej mylnego. Janoszka konsekwentnie biegł po linii prostej, golkiper Górnika spodziewając się zwodu rzucił się na murawę jak Rejtan, zostawiając tym samym Łukaszowi pustą bramkę. Tego już nie wypadało zmarnować i stan rywalizacji się wyrównał. Potem gola znów postanowił strzelić Górnik, chwilę później podobnym myśleniem wykazało się Zagłębie, ale gospodarze w przeciwieństwie do przyjezdnych o więcej takich zamysłów się nie pokusili. Hucznemu otwarciu kolejki towarzyszył jeszcze przepiękny gol Radosława Sobolewskiego (bez ironii – bramka jak marzenie), ale naszą uwagę skupmy na bramce numer jeden w tym spotkaniu.

VIDEO: Kubicki nie wie komu asystuje

Wisła Kraków 0-1 Pogoń Szczecin

Napisałbym, że na Wisłę żal patrzeć, ale jestem warszawiakiem, więc bezczelnie będę się śmiał. Zenek Martyniuk chyba przewidział jak będzie wyglądał sezon 2015/2016 w Krakowie i inspirując się nim napisał słynną „Spadającą gwiazdę”. Powiedzieć, że Wisła gra słabo, to nic nie powiedzieć. Krakowiacy przypominają tonący statek – resztkami sił próbują utrzymać się na powierzchni, ale dziura w kadłubie jest zbyt duża i chcąc nie chcąc, konsekwentnie opadają na samo dno. Wodorostów jeszcze co prawda nie powąchali, ale cienką jak włos granicą są tutaj tylko dwa punkty, dzielące ich od strefy spadkowej. Najlepszą sytuację stworzyli sobie strzałem z 25 metrów, który bez trudu wyłapał Słowik (cały czas żałuję, że chłopak z takim nazwiskiem nie broni w Lechu). Pogoń atakowała raz po raz, lecz na drodze stawał jej Radek Cierzniak, którego występów musieli się naoglądać nasi królowie transferów, bo na dniach pojawiła się informacja, że Legia jest zainteresowana usługami 32-latka. Działowi skautingu polecam popatrzeć jak ich dzieciaki grają w fifę – a nuż odkryją jakiś niespodziewany talent? Wracając jednak do meczu, pamiętacie jak wiślacy wywiesili transparent z warszawską syrenką w ciąży, jakoby której brzuch sprezentował lajkonik? Chciałbym zaprzeczyć tym pomówieniom – lajkonik jest całkowicie bezpłodny.

VIDEO: Wisła sprawdza jak nisko da się zejść w dół tabeli

Termalica Bruk-Bet Nieciecza 0-1 Ruch Chorzów

Prezes Leśnodorski zapewniał, że na stulecie będziemy mieli jedenastu wychowanków na boisku. Jeden z nich strzelił właśnie przepiękną bramkę, ale jakoś tak się złożyło, że reprezentuje barwy Ruchu Chorzów. Kamil Mazek – bo o nim mowa – popisał się fenomenalnym uderzeniem z dystansu, które zapewniło „Niebieskim” trzy punkty. No i oprócz tego przebłysku było zwyczajnie nudno. Ktoś tam strzelał, ktoś tam kopał, ale zagrożenie pod obiema bramkami było zupełnie nędzne. Co więc zrobić w takiej sytuacji – głowił się Andrzej Witan – jak sprawić, by wydarzenia z tego spotkania zostały zapamiętane jeszcze na długo? Bramkarz Termaliki postanowił zrobić jaja. Dosłownie. Złośliwi twierdzą, że pomylił Boże Narodzenie z Wielkanocą, bo postanowił takowe poświęcić. Czy było warto, przekonajcie się sami.

VIDEO: Prawdziwe jaja Witana

Górnik Łęczna 3-1 Lechia Gdańsk

Większą dziurę niż tę w obronie Lechii widziałem ostatnio, kiedy byłem w Łodzi. Goście pierwszą próbę mieli już w 2. minucie i naturalnie jej nie przeszli. Obrońców tak zaaferował biegnący z piłką Grzegorz Piesio, że zupełnie zapomnieli o konieczności krycia jego kolegów. Kiedy ten podał do Pitrego, to z kolei całą swoją uwagę skupili na nim, kompletnie zapominając o istnieniu Piesia. Pomocnik Górnika wykorzystał fakt, że miał więcej miejsca niż samoloty na lotnisku w Radomiu i kiedy otrzymał futbolówkę, to ze spokojem umieścił ją w bramce. Tak dobry początek zachwiał nieco Sergiuszem Prusakiem. Golkiper gospodarzy nieprzyzwyczajony do szybkich sukcesów, zdecydował się wyrównać stan rywalizacji. Ariel Borysiuk dośrodkował z rzutu wolnego, Prusak wyskoczył w górę i zamiast piłki chwycił powietrze. Futbolówka dostała się pod nogi Rafała Janickiego, a że w obronie mu nie szło, to chociaż w ataku wypadało błysnąć i defensor przyjezdnych doprowadził do remisu. Wiadomo jednak, że z tak grającą defensywą kolejne bramki były tylko kwestią czasu. Grzegorz Kuświk stwierdził, że jest napastnikiem co się zowie, więc jakiekolwiek zadania obronne są poniżej jego godności. Z prezentu skorzystał Piesio i było 2-1. Lechia trochę się przebudziła, bo atak funkcjonował całkiem całkiem. Zaangażowała się w niego nawet linia obrońców, co skończyło się zupełnym odpuszczeniem krycia i kolejną bramką dla Górnika. Taka postawa gdańszczan wynika chyba z tego, że zwyczajnie nie chcą być monotematyczni. Skoro już są na górze mapy, to po co spinać się o górę tabeli?

VIDEO: Prusak zapomniał zabrać kleju do rękawic

Jagiellonia Białystok 2-2 Cracovia Kraków

Zaczęło się bardzo obiecująco. Rakels wstrzelił piłkę w pole karne, tam Čovilo wygrał pojedynek główkowy z dwoma obrońcami, uderzył i piłka po ładnym strzale trafiła w poprzeczkę. To powinien być gol – pomyśleli kibice, piłkarze Cracovii i Igor Tarasovs, który zdecydował, że bramka w tej sytuacji paść powinna i mocnym kopnięciem piłki w Erika Jendriska podarował piłkarzowi Cracovii gola. Potem mieliśmy akcję dwóch Baranów, bo Martin Baran kompromitująco stracił piłkę, a Krzysztof Baran błąd kolegi naprawił. Jagiellonia powinna wyrównać jeszcze przed przerwą, jednak trafienie z trzech metrów do bramki przerosło możliwości Przemysława Frankowskiego, który zdecydował się na uderzenie w golkipera Cracovii. Koledzy z jego nieporadnością jakoś musieli sobie radzić, więc następnym razem wyłożyli Frankowskiemu piłkę do zupełnie pustej bramki, co zaowocowało błyskawicznym sukcesem w postaci gola. W 83. minucie białostockie białe niedźwiedzie zaryczały z radości, kiedy Grzelczak po fenomenalnym uderzeniu wyprowadził „Jagę” na prowadzenie i wszyscy myśleli już, że pierwszy raz od miesiąca wygrają w domu. Nic z tego – Denis Rakels pozazdrościł Nikoliciowi i zdobył 16 gola w lidze, doprowadzając wynik do remisu, a kibiców Jagiellonii do apopleksji.

VIDEO: Trzy metry to za mało

Korona Kielce 1-3 Legia Warszawa

Legioniści w pierwszych 45 minutach chyba zostali w szatni i liczyli te 10 milionów euro za Żyrę, bo na pewno nie było ich na boisku. Gdyby Legia dostała do przerwy trójkę w plecy, to nikt nie mógłby mieć pretensji. Myślałem, że w Ekstraklasa mało czym jest mnie w stanie zaskoczyć, ale bardzo grubo się myliłem. Airam Cabrera udowodnił, że gra w tej lidze nieprzypadkowo. Wyjść sam na sam, położyć bramkarza, poczekać aż wstanie, położyć go, znów zrobić to samo i na końcu mając przed sobą pustą bramkę i pięciometrową odległość do niej mimo wszystko przestrzelić – no, panie Hiszpan, szacuneczek. Sami jednak prosiliśmy się o gola, a naszych próśb wysłuchał jeden z najbardziej pokracznych pomocników ligi. Od tygodnia powtarzałem, że jeśli stracimy bramkę, to strzelcem będzie właśnie Łukasz Sierpina, bo Legii strzelić potrafią największe nawet ogórasy. 1-0 i musieliśmy się martwić. Guilherme te zmartwienia trochę zmniejszył, a potem obawy zastąpił szok, gdy do siatki kielczan trafił sam Michał Kucharczyk. Najbardziej zszokowany tym wszystkim był Dariusz Trela, bo w zamroczeniu wybił piłkę wprost pod nogi legionistów i nasze działo serbsko-węgierskiej produkcji dopełniło zniszczenia. Szczególnie cieszyło uciszenie wyjących przy każdej możliwej okazji kibiców Korony. Co, scyzoryki, przytępieni?

VIDEO: Cabrera przekracza kolejną granicę wyobraźni
VIDEO: Przepiękny strzał Kucharczyka w kierunku linii środkowej

Piast Gliwice 2-0 Lech Poznań

„Za każdym razem Nikolić nam nie pasował i ktoś był od niego lepszy. Takim piłkarzem był Denis Thomalla” - mówił w sierpniu wiceprezes Lecha, Piotr Rutkowski. To takie poznańskie: „Po co nam Lewandowski, skoro mamy Arruabarrenę”. Zarówno i Piast i Lech mieli swoje sytuacje w tym meczu, ale obie drużyny różniły się tym, że jedna z nich po prostu je wykorzystywała. Do strzelania bramek potrzebne są różne umiejętności – Ronaldo czaruje „spadającym liściem”, Messi kręci obrońcami jak karuzelą, a Ibrahimović łączy kung-fu z piłką nożną. Oczywiście to zawodnicy z absolutnie najwyższej półki, ale jestem zdania, że przeciętnemu polskiemu kopaczowi dołożenie nogi do pustej bramki nie powinno sprawiać problemu. W takiej właśnie problematycznej sytuacji nie odnajduje się jednak Denis Thomalla. Wiadomo, że jeśli grasz w Ekstraklasie, to od czasu do czasu musisz spektakularnie dać ciała, bo podnoszenie poziomu rozgrywek mogłoby być wprost niebezpieczne. Kiedy jednak jesteś piłkarzem i nie potrafisz prosto kopnąć piłki co mecz, trafienie między słupki a poprzeczkę z kilku metrów przerasta twoje możliwości intelektualne, wówczas powinieneś pomyśleć o innym ciekawym hobby. Thomalla mówi, że w Polsce mu źle i wyjeżdża. Nie jestem jednak pewien, czy trafi w bramki na lotnisku.

VIDEO: Zdecydowanie nie niemiecka precyzja Thomalli

Podbeskidzie Bielsko-Biała 0-1 Śląsk Wrocław

Statystyki mówią, że było to spotkanie pasjonujące – padły w nim bowiem aż 32 strzały. Jednak doskonale wiemy, że Ekstraklasa jest ligą pełną paradoksów i mimo nielicznych sytuacji do zdobycia gola, w Bielsku tradycyjnie powiało nudą. Podbeskidzie w całym sezonie nie wygrało u siebie ani razu (jak sobie pomyślę, kto w doliczonym czasie gry ratował tu remis, to nie wiem, czy śmiać się, czy też płakać), więc tradycji musiało stać się zadość. Śląsk szybko wyszedł na prowadzenie i nie oddał go już do końca. Zawodnicy obydwu ekip dostosowali się poziomem gry do murawy, na której dzień przed meczem musiały chyba jeździć brony i zagrali tak, żeby tym błotem się za bardzo nie pobrudzić. W meczu na szczycie odwróconej tabeli wygrał Śląsk, który Święta spędzi nad strefą spadkową. Podbeskidzie jest teraz nie tylko pod Beskidem, ale również pod pozostałymi piętnastoma zespołami. Ponieważ spotkanie to było nudne, przypomnijmy sobie piękne momenty z rywalizacji tych zespołów jeszcze w zeszłym sezonie.

VIDEO: Gra z kontrataku po polsku

Mem kolejki:


Wpis kolejki:

fot. Facebook

Z okazji nadchodzącego Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkim odpoczynku od piłki kopanej, spędzenia Świąt w atmosferze równie dobrej jak ta na Żylecie, sukcesów takich, o jakich wszyscy marzyliśmy na stulecie klubu, imprezy sylwestrowej równie dobrej jak ta w „Enklawie”, a jeśli los ma strzelić do Was jakimś figlem, niech zawsze wysyła Denisa Thomallę. Odpocznijcie i szykujcie siły na wiosnę!

PS. Jakiś czas temu założyłem twittera i na razie próbuję ogarnąć o co tam chodzi. Gdybyście zechcieli mi pomóc, to zapraszam tutaj: Twitter @JelenLL :)

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.