Marek Saganowski - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Zawiszą

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wyjazd do Bydgoszczy był jak egzamin z przedmiotu, który absolutnie nikogo nie interesuje – trzeba go było po prostu zaliczyć, choć ani studentów, ani wykładowcy sposób w jaki się to stanie specjalnie nie obchodził. Był to ostatni tego typu test, bo w tym momencie sezonu taryfa ulgowa definitywnie się skończyła. Zapraszamy na analizę ostatniego spotkania pozbawionego i kibiców i emocji.

Bartosz Bereszyński + - Jego sytuacja w drużynie nie jest ostatnio za ciekawa, toteż nic dziwnego, że w meczu z Zawiszą „Bereś” chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Udało mu się to naprawdę nieźle, bo choć tym razem trener wystawił go na skrzydle, to bohater najsłynniejszej afery ostatnich lat poradził sobie na nim tak jak powinien. Często wygrywał pojedynki z obrońcami rywali, popisywał się niezłymi zagraniami w pole karne, a dzięki świetnemu pressingowi, zaliczył asystę przy golu Nikolicia. Raz pokusił się nawet o próbę powtórki wyczynu Brozia z pierwszego spotkania, ale jego strzał poszybował nieco za wysoko. Szkoda, bo podczas takiego meczu, wszelkie piękno było towarem deficytowym.

Nemanja Nikolić + - Był jak dostawca z UPS – profesjonalnie dostarczył zamówioną na 16. minutę bramkę i po niej spokojnie powrócił do swoich zajęć. Postraszył jeszcze trochę obrońców Zawiszy, ale nie był szczególnie zainteresowany powiększeniem swojego dorobku bramkowego. W kilku sytuacjach mógł naturalnie zachować się lepiej, jednak, podobnie jak cała drużyna, zbytnio się nie przemęczał. To zresztą dobrze – w końcu „KałaszNIKOw” ma w sobotę do ustrzelenia ostatnie trofeum.

Igor Lewczuk + - Wrócił do składu po ciężkich przeżyciach i pokazał, że nie miały one absolutnie żadnego wpływu na jego formę. Kursy Zawiszy na bramkę Legii były rzadsze od tych jakie wykonują samoloty z radomskiego lotniska, ale kiedy już miały okazję się pojawić, wówczas błyskawicznie kasował je Lewczuk. Zatrzymując rywali grających na takim poziomie trudno mu było błyszczeć, ale raz przeciął groźne podanie naprawdę znakomitym wślizgiem. Odwiedziny w poprzednim miejscu pracy może uznać za udane.

Arkadiusz Malarz + - Za wiele sobie raczej nie pobronił, ale kiedy już musiał wykazać się umiejętnościami, robił to bez najmniejszego problemu. Odważnie wychodził do dośrodkowań, pewnie chwytał nieliczne strzały, a przy straconej bramce miał do powiedzenia równie mało, ile młyn Jagiellonii w konfrontacji z Michałem Probierzem. Póki co nie czuć braku po Kuciaku.

Michał Pazdan – Niby nie popełnił żadnych poważnych błędów, ale od obrońcy walczącego o grę na Euro, mamy prawo wymagać dużo więcej. Zaczął na środku pomocy, by potem cofnąć się o jedną linię i na każdej z tych pozycji radził sobie przyzwoicie. Dużym mankamentem były jednak przegrywane przez niego pojedynki główkowe i brak umiejętnego wyprowadzania akcji. Tutaj większość zespołu grała jednak na pół gwizdka, dlatego stanowi to pewne pocieszenie.

Łukasz Broź – Niewiele z tego co zaprezentował w pierwszym meczu z półfinału mogliśmy oglądać w środowy wieczór. Trudno zarzucić mu błędy, bo Zawisza atakował równie chętnie, jak chętnie bydgoszczanie przychodzą na mecze swojego zespołu. Można jednak przyczepić się do tego, że skoro defensywa nie wymagała wielkich nakładów krwi, potu i łez, to spokojnie mógł wnieść wiele więcej do ataku. Nie zrobił tego, chociaż na „Zetę” i tak wystarczyło.

Tomasz Brzyski – Nie wiem czy to tylko moje subiektywne wrażenie spowodowane porównywaniem do Hlouska, którego od początku jego przygody w Legii uważam za bardzo dobrego piłkarza (czytaj: wyróżniającego się na tle naszych buraczanych rozgrywek), ale oglądając poczynania „Brzytwy” mam wrażenie, że na lewej stronie boiska następuje jakieś tajemnicze tarcie, które znacząco zwalnia naszego obrońcę. Tak jak w przypadku całej linii defensywnej ciężko mówić tu o błędach, bo do popełnienia ich potrzebne są ataki rywala, ale zadania z przodu w przypadku Tomka nie miały się najlepiej. Szkoda, bo do tej pory w Pucharze Polski „Brzytwa” potrafił pokaleczyć rywali.

Jakub Rzeźniczak - – Było już bardzo dobrze, ale znów wracamy do punktu wyjścia. Można się tłumaczyć, że każdy, wzorem Sławka Peszki, grał na 40%, ale kapitanowi gra z taką ilością błędów po prostu nie przystoi. Przed przerwą sprawował się bardzo solidnie, tylko warto pamiętać o tym, że gra się dwa razy po 45 minut. Druga część spotkania to sporo błędów Kuby, w tym ten najpoważniejszy, kiedy bardzo łatwo ograł go Karol Danielak i wyrównał stan rywalizacji. Oby do jutra „Rzeźnik” znowu zdążył wrócić na właściwy tor.

Michaił Aleksandrow - - Zagrał. Tyle można powiedzieć o jego występie, bo więcej po prostu nie było widać. Bułgar postanowił solidaryzować się z fanami Zawiszy, ponieważ tak jak oni zniknął ze stadionu. Miał dobrą szanse na pokazanie się trenerowi i zupełnie ją zmarnował.

Michał Kopczyński - - „Nikt nie będzie grał w Legii dlatego, że jest młody” - mówił jakiś czas temu Stanisław Czerczesow. Kłopot w tym, że Kopczyński młody przestał być kilka ładnych wiosen temu. Zawodnik mający na karku 23 lata, który na co dzień grywa w klubowych rezerwach, raczej nie przysporzy Legii wielu powodów do radości. Mecz w Bydgoszczy obnażył niestety jego słabości – zostawianie zbyt wiele miejsca w środku pola, przegrywanie pojedynków jeden na jeden, a przede wszystkim brak pewności siebie. Wiele osób uważa, że „Kopa” to utalentowany chłopak i ja wcale temu nie przeczę. Jednak jak mawia cytat z „Kariery Nikodema Dyzmy” - „Na Hrubieszów to może i pan jesteś dobry, ale to jest Warszawa – Paryż Północy”.

Marek Saganowski - - Ech, „jaki koń jest każdy widzi”. Krytykowanie „Sagana” zawsze jest dla mnie przykre, a że akurat nikt nie przystawia mi pistoletu do głowy, to chyba nie mam obowiązku wypisywania tutaj tego, co w środę mogli zaobserwować wszyscy.

Zmiennicy:

Guilherme – Początek meczu miał mocno średni, potem było jeszcze średniej, kiedy z dryblingów wychodziło mu to, co z dialogów w słynnej piosence „Budki Suflera”. Nie wiem o czym myślał, kiedy w 60. minucie wyłożył piłkę Danielakowi, ale niecałe 20 minut później zwoje mózgowe zaczęły pracować mu już w pełni, ponieważ bramka jaką postanowił odkupić swoje winy, była naprawdę najwyższych lotów. Szkoda, że przy pustych trybunach i w meczu o nic, bo gdyby zapakował takie trafienie w lidze, to wówczas wszyscy głaskaliby go po głowie.

Aleksandar Prijović – Zmienił Nikolicia 20 minut przed końcem, ale nie wniósł do gry „Wojskowych” niczego ciekawego. Próbował trochę poszarpać z przodu, kilka razy udało mu się nieźle zastawić z piłką, ale oprócz tego nie był specjalnie widoczny.

Michał Kucharczyk – Grał zbyt krótko, by móc go ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.