fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 35. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Ostatnie ligowe kolejki przypominają promocje w Lidlu – wszyscy gotowi są pochlastać się za jakąkolwiek zdobycz, a towary w postaci punktów kluby wyrywają sobie z rąk do rąk. My na szczęście mamy możliwość obserwacji tej supermarketowej rzeźni z pewnego dystansu, choć do zdobycia najdroższego dobra jeszcze trochę nam brakuje. Zaoszczędźmy więc nerwy na najcenniejszy zakup i zobaczmy co też wydarzyło się w ligowym markecie.

Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-1 Korona Kielce
Piłkarze Podbeskidzia byli niezwykle mocno zawiedzeni faktem, że zostali zmuszeni do opuszczenia upragnionego ósmego miejsca. Jednak nic straconego, bo po 30. kolejce liga podzieliła się na dwie tabele, więc „Górale” błyskawicznie rzucili się na ósmą lokatę. Wiadomo, że grupa spadkowa to jednak nie to samo co mistrzowska, ale kto by się tam przejmował takimi niuansami. Parcie gospodarzy na ostatnią pozycję postanowili wykorzystać zawodnicy Korony i już od pierwszego gwizdka przycisnęli miejscowych. Strzał Dejmka obronił Zubas, Sylwestrzak z 5 metrów niebywałym cudem kopnął w leżącego na linii bramkarza, aż wreszcie Sekulski uderzył nieco wyżej i otworzył wynik meczu. Goście mieli jeszcze kilka szans, ale marnowali je z taką gorliwością, aż obrońca Podbeskidzia, Wieretiło uznał, że i tak nic nie strzelą, więc dzięki sprytnemu złapaniu czerwonej kartki mógł wcześniej udać się do szatni. Apogeum kunsztu Korony mogliśmy obejrzeć w 85 minucie, kiedy wyszła ona kontrą 3 na 1, ale Gabovsowi jakoś udało się strzelić w słupek stojąc 4 metry od pustej bramki. Bielszczanie postanowili więc nieco się wysilić i za sprawą Pawła Baranowskiego doprowadzili do remisu pięć sekund przed końcem meczu, grając w dziesiątkę. Ekstraklaso, nie zawiodłaś.

VIDEO: 3 na 1 i pusta bramka to za mało dla Gabovsa

Wisła Kraków 1-0 Jagiellonia Białystok
Piszący maturę w Białymstoku Drągowski na mecz w Krakowie był zmuszony polecieć samolotem. Być może przyjemnie bujało mu się w obłokach, ale na ziemię dość szybko sprowadzili go piłkarze Wisły, kiedy Paweł Brożek w 25 minucie dał gospodarzom prowadzenie. „Drążek” zachęcił jednak swoich kolegów by znów wznieść się na wyżyny, więc po kilku minutach to goście stanęli przed wymarzoną szansą. Kontratak 3 na 1 stanowi zazwyczaj dobrą sposobność do zdobycia gola, ale Frankowski pozazdrościł talentu graczom Korony z poprzedniego meczu i sam postanowił pokazać Gabovsowi, że Polacy nie gęsi i także koncertowo potrafią marnować okazje strzeleckie. Łotysz z pewnością był pod niemałym wrażeniem, czego nie można powiedzieć o arbitrze tego spotkania, bo ten widząc poziom rozgrywek w jakich przyszło mu sędziować, pod pretekstem kontuzji postanowił opuścić stadion. Na plac wkroczył więc sędzia techniczny, który już do końca meczu był jedyną biegającą po boisku osobą, która miała cokolwiek wspólnego z techniką.

VIDEO: Frankowski chlubą Ekstraklasy

Śląsk Wrocław 2-1 Termalica Bruk-Bet Nieciecza
Jeśli macie wyobrażenia dotyczące tego jak może wyglądać mecz 12 z 13 drużyną, to ten wyglądał właśnie tak. Piłkarze nie kwapili się zbytnio z uderzeniami na bramkę, a kiedy wreszcie owej sztuki spróbował dokonać Morioka, to bramkarz Termaliki wydawał się być zupełnie zaskoczony takim obrotem spraw i po prostu popatrzył jak futbolówka wturlała się do siatki. Postawa kolegi nie spodobała się graczom „Słoników”, więc ci postanowili pobudzić go do gry wzmożonym wysiłkiem fizycznym i Sebastian Nowak co chwila zmuszony był do wygibasów na linii bramkowej. Wreszcie goście przystąpili do ataku, jednak szczelna defensywa wrocławian zdawała się być barierą nie do przejścia. Nie z takimi problemami radzili sobie jednak nasi wirtuozi i Dawid Soldecki uznał, że jeśli nie da się przejść obrońcy, to należy strzelić nim bramkę. W tym celu pochwycił Laszę Dwalego, po czym rzucił Gruzinem prosto w nadlatującą futbolówkę. Nowatorska technika przyniosła skutek i goście mogli cieszyć się z wyrównania. Na szczęście w przyrodzie nic nie ginie, toteż piłkarze Śląska spróbowali podobnego rozwiązania, usiłując nastrzelić obrońcę rywala i Piotr Fryc trafieniem samobójczym dał Śląskowi wygraną. Trzeba przyznać, że akcje wykończył koncertowo. Na zbliżeniu widać nawet jak po trafieniu do własnej siatki mówi „No jak to?”. Pewnie dopiero wtedy koledzy wytłumaczyli mu, że pomylił bramki.

VIDEO: Fryc zaskoczony pomyleniem połów

Górnik Łęczna 0-0 Górnik Zabrze
Górnicy doskonale czują się pod ziemią – nie powinno więc dziwić, że oba kluby zaprezentowały bezdyskusyjne dno. Z większym zaangażowaniem niż walka o utrzymanie obydwu zespołów, poszedłem z dziewczyną do kina na „Dzień dobry, kocham cię”. Nie wiem czy bardziej cierpiałem podczas oglądania tego wiekopomnego dzieła polskiej kinematografii, czy też może spoglądając na kopaninę w Łęcznej, ale poziom atrakcyjności obydwu widowisk był naprawdę bardzo zbliżony. Na pytanie „dlaczego gram w Ekstraklasie?” jako pierwszy odpowiedział Cerimagić, który piłkę odbitą przez leżącego Prusaka na piąty metr, skierował prosto w boczną siatkę, wyraźnie gardząc strzałami do pustej bramki. O odpowiedniej renomie naszych rozgrywek nie omieszkał przypomnieć także Bartosz Śpiączka, bo pomocnik Łęcznej uznał, że w bezpośrednim meczu z rywalem o utrzymanie, doskonałym pomysłem jest zmarnowanie rzutu karnego. Sergiusz Prusak modlił się na kolanach podczas wykonywania „jedenastki” przez partnera. Niestety, jeśli chodzi poprawę gry obydwu Górników, to tutaj niewiele może zrobić nawet sam Pan Bóg.

VIDEO: Cerimagić tłumaczy obecne miejsce Górnika

Lechia Gdańsk 2-1 Ruch Chorzów
No co za przypadek, kto by się spodziewał takiego obrotu spraw? Pewnie każdy, bo nawet bukmacherzy wycofali to spotkanie z zakładów. Piłkarze Ruchu wcielili się w rolę nastolatek udających niedostępne na dyskotece – każdy wiedział jak się to skończy, ale należało zachować pewne pozory. W takim celu zawodnicy Lechii parę razy spudłowali, parę razy dali gościom szansę do strzału, aż wreszcie w końcu zabrali się do roboty i w 10 minut wymłócili swój obiekt zainteresowań jak zboże. Po pierwszym golu hamulce naszym niedostępnym puściły już na dobre, bo Michał Koj widząc nadlatującą do Flavio Paixao piłkę postanowił się przewrócić, dzięki czemu Portugalczyk wbiegł w pole karne gości i uderzył prosto w bramkarza. Putnocky'emu głupio było niweczyć tak przepełniony gracją upadek Koja, więc uznał za stosowne mimo wszystko wpuścić piłkę do siatki. Pikanterii boiskowym podbojom miłosnym dodała bramka Podgórskiego na 2-1, a między zakochanymi zawrzało w doliczonym czasie gry, gdy z boiska wyleciał obrońca Ruchu. Chorzowianie grają już wyłącznie o natkę pietruszki, a szkoda, bo gdyby nie było podziału na grupy, to nie mieliby aktualnie nawet punktu nad strefą spadkową.

VIDEO: Najbardziej nieprzewidywalny mecz roku w Gdańsku

Cracovia Kraków 2-0 Lech Poznań
Piłkarze z Poznania długo zastanawiali się co zrobić, żeby sezon zakończyć totalną klapą, więc już w niedzielę postanowili pozbawić się jakiejkolwiek możliwości gry w europucharach. Jak pomyśleli tak zrobili i już w 14 minucie Erik Jendrisek po raz pierwszy odpalił gaz pod garnkiem pełnym ziemniaków. Odcedzać można było niecałe pół godziny później, kiedy Marcin Budziński zapomniał w jakiej gra lidze i z 30 metrów potężnym kopnięciem posłał piłkę prosto w okienko bramki Buricia. Wtem Karol Linetty przypomniał sobie, że jedyną drogą do wyrwania się z ekipy Lecha jest transfer i z zapałem zaczął harować na boisku, by przyciągnąć uwagę zagranicznych obserwatorów. Aziz Tetteh nie podzielał jednak ambicji kolegi, więc postanowił udowodnić mu, że jeśli Polak sam nie potrafi zadbać o własne rozgrywki, to z chęcią zrobi to za niego Ghańczyk. Pomocnik Lecha trwale wpisał się na karty futbolowej historii, bo jego pudło z najbliższej odległości do pustej bramki już na zawsze pozostanie w kanonie polskiej Ekstraklasy. Kibice Lecha śpiewali z trybun: „Nic się nie starać, Cracovia ma grać w pucharach”. No jakby kiedyś piłkarze w ogóle się starali.

VIDEO: Pudło Tetteha najwyższych lotów

Pogoń Szczecin 1-3 Zagłębie Lubin
Ekipa poczciwego Czesia Michniewicza stwierdziła po rundzie zasadniczej, że z takim stadionem o puchary i tak nie ma co walczyć, a miejsce w ósemce zabezpiecza tyły, więc w piłkę można sobie pograć co najwyżej rekreacyjnie. Pierwsza połowa była równie efektowna jak umiejętności techniczne Dwaliszwilego, za to w drugiej chłopcy porządnie się rozkręcili. Na 1-0 trafił Nunes, a Pogoń z prowadzenia cieszyła się całe 3 minuty, bo przecież zupełnie naturalne jest tracenie bramki z kontry od razu po zdobyciu gola. Równie szybko zrobiło się 2-1, a w końcówce Piątek ustalił wynik. Warto jednak zwrócić uwagę na Martina Polacka, który na linii bramkowej był wyraźnie spragniony wrażeń i postanowił trochę podokazywać. Dośrodkowanie spod pola karnego Pogoni pod szesnastkę Zagłębia nie było jakoś szczególnie niebezpieczną bronią, niemniej właśnie w taką zamienił ją słowacki golkiper, który zdecydował się na wyjście z bramki i uniknięcie kontaktu z piłką za wszelką cenę. Gola nie stracił tylko dlatego, że zamiast jakiejś brazylijskiej wyścigówki dobijać piłkę poleciał gruziński wóz z węglem.

VIDEO: Polacek spragniony emocji

Legia Warszawa 4-0 Piast Gliwice
Łatwo zauważyć, że im mocniej spinają pośladki nasi rywale, tym bardziej spektakularne jest ich zderzenie z rzeczywistością. W przypadku Piasta było ono czołowe. Goście już godzinę przed meczem wydzierali się wniebogłosy krzycząc, że dzisiaj nadszedł ich wielki dzień. Wielkie było na pewno zdziwienie kibiców po meczu, a Jakuba Szmatuły przy bramce na 1-0, bo Lewczuk z Jędrzejczykiem długo nie mogli się zdecydować kto z nich ma uderzać. Postanowili więc strzelić gola razem, co niesamowicie skonfundowało śląskiego golkipera, który tym samym powstrzymał się od jakiejkolwiek interwencji. Piosenkę o rzekomym zdobyciu Mistrzostwa Polski przyjezdni przestali śpiewać w okolicach drugiej bramki, a przy 3-0 przestali śpiewać zupełnie Ostatnie trafienie autorstwa Nikolicia wywołało wśród „Piastunek” objawy depresji, a w ogromnej części Polski potężne pieczenie wiadomej części ciała. Wystarczy teraz wygrać w środę (byłoby naprawdę miło w końcu wygrać mistrzostwo w Gdańsku zamiast ciągle je tam przegrywać) i na weltschmertz naszych rodaków jaki wywoła podwójna korona Legii, lekarstwa nie znajdzie nawet sam doktor House.

VIDEO: Piast Gliwice rozbija się o stolicę

Mem kolejki:

fot. Twitter

Wpis kolejki:

fot. Twitter

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.