fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Słowo na niedzielę: Doświadczenie

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Pamiętam, jak Lech w 2008 r., chyba jako pierwszy polski zespół, awansował do fazy grupowej Ligi Europy. Legia miała wówczas za sobą blamaż w starciu z FK Moskwa, a problemy kadrowe i protest na trybunach trwał w najlepsze. Załamywaliśmy wówczas ręce: nie dość, że poznaniacy już nam odjechali, to odjadą jeszcze bardziej. Zarówno finansowo, jak i sportowo. A przede wszystkim zyskają coś, czego nie miał wówczas żaden polski zespół: międzynarodowe ogranie.

Od tamtej pory minęło 8 lat. Lechici zmarnowali swój dorobek, mają ogromne problemy, a Legia niesamowicie poszła do przodu. Mamy za sobą 4 występy w Lidze Europy, z czego 3 z rzędu i jesteśmy bardzo blisko ponownego zaklepania sobie fazy grupowej tych rozgrywek, co stanowi jedynie cel minimum na ten sezon. Klub rośnie w siłę, staje się wiodącą marką nie tylko w Polsce, ale i w regionie, a starcia z zagranicznymi przeciwnikami procentują w grze zespołu.

Doświadczenie zebrane przez poprzednie lata podczas występów w europejskich pucharach, jak i gier kadrowiczów w reprezentacjach, w szczególności na Euro 2016, było widoczne we wszystkich tegorocznych meczach eliminacji Ligi Mistrzów. Legioniści przez kilka ostatnich lat zyskali umiejętność, o której mówił parę lat temu Jan Urban: grę wynikiem. Po krótce polega to na uświadomieniu sobie, że w spotkaniach eliminacyjnych najważniejsze jest po prostu przejście dalej. Dla realizacji tego celu trzeba zaś strzelać gole na wyjazdach i nie tracić ich u siebie. By tak grać konieczna jest chłodna głowa u piłkarzy, świadomość własnych możliwości, siły i aktualnej formy. Trener może sobie przecież powtarzać do woli, ale oni muszą to zrozumieć, przyjąć za swoje. I tak wydaje się być właśnie w Legii.

Mistrzowie Polski nie idą, jak na razie, na otwartą wymianę ciosów w eliminacjach Ligi Mistrzów. Bywa, że, czekając na swoje szanse, pozwalają rywalom na zbyt wiele, cofają się, popełniają błędy. Widać jednak wyraźnie, że nie tracą przy tym głowy, nie wpadają w panikę, nie szarpią gry. Imponuje ich wyrafinowanie, kalkulacja, świadomość tego, co dzieje się na boisku. Bez ogrania, zyskanego doświadczenia nie byłoby to możliwe.

Co ważne, średnia wieku wyjściowego składu Legii w spotkaniu z AS Trencin wyniosła prawie 28,5 roku, podczas, gdy rywali 21,5. Upraszczając, oglądaliśmy więc starcie mężczyzn z chłopakami. Zdolnymi, perspektywicznymi, ale wciąż jeszcze muszącymi się wiele nauczyć. Legioniści zaś to gracze, którzy są w szczytowym momencie swych dotychczasowych karier. Widać, że to świadoma polityka klubu: do pierwszego składu sprowadzani są piłkarze już ukształtowani, w piłkarsko najlepszym wieku. Tacy, którzy w futbolu widzieli niemal wszystko. A wciąż mają do spełnienia jedno marzenie - awans do Ligi Mistrzów.

Jak to niedawno powiedział w rozmowie z LL! Jakub Rzeźniczak: "Nieważne jak, musimy przejść dwie pierwsze rundy eliminacji". Dziś są na ostatniej prostej. Głównie dzięki doświadczeniu. To wystarczyło na rywali z Bośni, powinno też na tych ze Słowacji. W meczach decydujących o awansie do Ligi Mistrzów musi już jednak być też jakość.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.