fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Relacja z trybun: Cześć i chwała Bohaterom (VIDEO)

Hugollek, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Ostatni miesiąc przy Łazienkowskiej wyglądał mało optymistycznie pod względem frekwencji. Wiadomo: okres urlopowy, czas odpoczynku, a co za tym idzie – wakacyjne wyjazdy ze stolicy oraz pustki w kibicowskich portfelach. Można się było spodziewać, że do podobnej sytuacji dojdzie w środowy wieczór. Na szczęście rewanżowe spotkanie ze słowackim Trenczynem pozytywnie zaskoczyło, bowiem rywalizacja z zespołem naszych południowych sąsiadów przyciągnęła na Estadio WP ponad dwadzieścia jeden tysięcy osób, co jak na razie stanowi w bieżącym sezonie najlepszy wynik.

W Żylinie nasi piłkarze wymęczyli skromną, jednobramkową zaliczkę. Wszyscy sądziliśmy, że rewanżowy mecz będzie jedynie postawieniem kropki nad „i” i „Wojskowi” wysoko pogrążą swoich słowackich przeciwników, zwłaszcza że nie mogli oni liczyć na głośne wsparcie swoich fanów. Tych zjawiło się zaledwie ośmiu. Że im się chciało... ;)

Pierwszy akcent wokalny w naszym wykonaniu miał miejsce na trzy kwadranse przed pierwszym gwizdkiem, kiedy na boisko wbiegli na rozgrzewkę nasi bramkarze. Nie mogło także zabraknąć głośnych „Ceeeee” i „Kto wygra mecz?” zainicjowanych przez naszych spikerów. Gniazdowy apelował o jak najlepszy doping i akcentował, że awans do kolejnej rundy w dużej mierze pozostawał w naszych rękach, a raczej gardłach.

Po odśpiewaniu „Snu o Warszawie” i „Mistrzem Polski jest Legia” nastąpiła bardzo podniosła chwila. Jako że przed kilkoma dniami obchodziliśmy 72. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, pamięć o bohaterskich czynach Powstańców została odpowiednio uczczona: minutą ciszy, odśpiewaniem w całości „Mazurka Dąbrowskiego” oraz donośnym okrzykiem „Cześć i chwała Bohaterom!”. Tu warto wspomnieć, że fani przyjezdnych zachowali się godnie i wspólnie z nami uczcili pamięć o warszawskich Herosach. Co ciekawe, po minucie ciszy, arbiter jeszcze przez pierwszą zwrotkę hymnu nie rozpoczął meczu.



Od początku spotkania wszyscy wzięliśmy sobie do serca przedmeczowy apel „Starucha” i przy każdym przechwyceniu piłki przez zawodników Trenczyna głośno gwizdaliśmy, buczeliśmy i złorzeczyliśmy. Mimo że doping stał na naprawdę przyzwoitym poziomie, wielokrotnie musieliśmy przerywać nasz śpiew, ponieważ słowacki zespół robił wszystko, co mógł, aby strzelić gola przywracającego mu szansę na dalszą grę w kwalifikacjach do Champions League. Już dawno przy Łazienkowskiej nie było tak mocnego „kontrolowania” sytuacji na boisku przez kibiców. Z jednej strony było to na pewno dobre, bo trenczyńscy futboliści odczuwali presję ze strony trybun i nie potrafili skierować piłki do naszej bramki, ale z drugiej nie umożliwiało do końca rozwinięcia skrzydeł naszemu właściwemu dopingowi, a ten podczas tego meczu miał naprawdę ogromny potencjał. Bez wątpienia w pierwszej części spotkania najlepiej wychodziło nam wykonywanie przyśpiewek: „Ole, ole”, „Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz!”, „Dziś zgodnym rytmem” oraz kilkukrotnie powtórzone „Ceeeee”. Pozdrowiliśmy także nasze zgody, choć ze względu na boiskową rywalizację odbywało się ono na raty. Podobnie jak na Słowacji, daliśmy wyraz naszej dezaprobaty kibicom przyjezdnych w związku z ich pewnymi upodobaniami. Z kolei po wielu kontrowersyjnych decyzjach sędziów zaintonowaliśmy „Fuck UEFA!” i jeszcze goręcej wspieraliśmy naszych piłkarzy, krzycząc „Gola, gola, gola, strzelcie k… gola!” czy „Jazda z k…, hej Legio jazda z k…!”. Na odchodne przypomnieliśmy futbolistom o tym, że mogą na nas liczyć: „Jesteśmy z Wami, hej Legio, jesteśmy z Wami!”.



Drugą połowę rozpoczęliśmy od hymnu Legii. W pamięć zapadną nam z pewnością trzy pieśni, które wychodziły nam iście koncertowo. Mowa tu o hicie z Wiednia, „Hej Legia gol!” z długą rozgrzewką oraz „Nie poddawaj się”. Momentami niejednemu kibicowi mogły przejść ciary po plecach. Zwłaszcza podczas wykonywania pierwszego z wymienionych powyżej utworów poziom decybeli wzrósł niebotycznie. Dowiedzieliśmy się bowiem, że Legia będzie jednak rozstawiona w losowaniu czwartej rundy eliminacyjnej, dzięki czemu ma szansę trafić na teoretycznie słabszych oponentów. Pozdrowiliśmy także naszych braci za kratami i głośno daliśmy znać o tym, co sądzimy o działaniach służb mundurowych.

Skandowaliśmy także imię i nazwisko naszego bramkarza Arka Malarza, dzięki któremu nasz zespół kilka razy uniknął utraty bramki. Cały czas zachęcaliśmy „Wojskowych”, by ci dali z siebie wszystko i zdobyli chociaż jednego gola, który nie tylko by nas ucieszył, ale też rozładował niepotrzebną nerwówkę związaną z groźnymi poczynaniami futbolistów z Trenczyna. Legioniści nie chcieli nas jednak posłuchać.

Kontynuowaliśmy także nasze próby dekoncentrowania legijnych przeciwników gwizdami i buczeniem. Ostatecznie przyniosły one oczekiwany efekt, ponieważ mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Radość była jednak połowiczna, ponieważ z taką grą legioniści mogą mieć spore problemy z przejściem fazy play-off. Po końcowym gwizdku odśpiewaliśmy „Niepokonane miasto” oraz raz jeszcze wydobyliśmy z naszych gardeł słowa „Mistrzem Polski jest Legia!”. Mimo remisu podziękowaliśmy piłkarzom za wywalczenie awansu głośnym „Dziękujemy!”, odśpiewaliśmy z nimi „Warszawę”, a także „Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz!”.

Miejmy nadzieję, że piątkowe losowanie będzie dla nas łaskawe i że wreszcie, po ponad 20 latach nieobecności w Champions League, Legia znowu zawita w jej progach. Tymczasem spotykamy się ponownie w niedzielę o godzinie 18, kiedy na Estadio WP „Wojskowi” zmierzą się z wicemistrzem ubiegłego sezonu – zespołem Piasta Gliwice.

Frekwencja: 21850
Goście: 9
Flagi gości: 1


REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.