fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA

Jacek Magiera. Na swoją szansę warto poczekać

Wiśnia, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Jacek Magiera wrócił do Legii Warszawa, czyli do swojego drugiego domu. "Magic" był związany ze stolicą przez długie lata swojej piłkarskiej kariery, a teraz nadszedł czas, aby zasiadł na ławce trenerskiej. Na szkoleniowca pierwszej drużyny szykowany był już od dawna, ale chyba nikt nie przypuszczał, że wszystko potoczy się tak szybko.

Piłkarską karierę Magiera rozpoczął w Rakowie Częstochowa w 1991 roku. Od początku miał zadatki na dobrego piłkarza, co udowadniały powołania do reprezentacji młodzieżowych. W 1993 roku razem z kadrą do lat 16 wywalczył mistrzostwo Europy. Potem był kapitanem drużyny U-17, która zajęła czwarte miejsce na mistrzostwach świata w Japonii. Po tych sukcesach dalej reprezentował barwy Rakowa, aż do 1997 roku. Wówczas sprowadziła go do siebie Legia, której kilka miesięcy wcześniej "Magic" zdążył się już dać we znaki. 3 sierpnia strzelił dla Rakowa honorowego gola w przegranym 1-2 spotkaniu 3. kolejki ekstraklasy właśnie przeciwko stołecznej ekipie. Zaraz po swoim przyjściu do Legii, osiągnął pierwszy poważny sukces, kiedy razem z "Wojskowymi" wywalczył Puchar Polski, chociaż nie zagrał w finale tych rozgrywek. Przez kolejne dwa sezony zaliczył w stołecznej drużynie kilkadziesiąt spotkań, a na swoje kontro dopisał wkrótce Superpuchar Polski.


Jacek Magiera w 2006 roku / fot. Legionisci.com

W rundzie wiosennej sezonu 1999/00 Magiera zaliczył epizod w Widzewie Łódź. W tej drużynie rozegrał 14 ligowych meczów, w których zdobył jednego gola. - Smuda oddał mnie do Widzewa, co mi się nie podobało i powiedziałem o tym wprost w wywiadzie. Był wtedy na mnie wściekły. Wydawało się, że mnie na dobre skreślił. Gdy wróciłem z Łodzi, dokonałem rzeczy niemal niemożliwej, bo porozmawiałem z trenerem, wyjaśniliśmy sobie wszystko, a nasza współpraca zakończyła się tym, że byłem u niego podstawowym zawodnikiem, postacią, która dowodziła w obronie - powiedział Magiera w wywiadzie dla LL!.

Po pół roku wrócił do Legii Warszawa z wypożyczenia i ponownie zaczął grać z "eLką" na piersi. 2002 roku był najbardziej owocny w piłkarskiej karierze nowego trenera Legii. Za kadencji Dragomira Okuki Magiera wywalczył wreszcie na dobre miejsce w wyjściowej jedenastce, a ponadto mógł cieszyć się z długo wyczekiwanego mistrzostwa kraju. Do tego dołożył jeszcze Puchar Ligi. Do pełni szczęścia zabrakło wtedy Pucharu Polski, ale Legia pożegnała się z rozgrywkami już na etapie ćwierćfinału po przegranym dwumeczu z Ruchem Chorzów. Kolejne trzy sezony upłynęły bez żadnych drużynowych sukcesów. Dopiero dziesięć lat temu Magiera wywalczył następne mistrzostwo kraju, lecz nie mógł świętować go razem z kolegami na boisku. Zimą Dariusz Wdowczyk zrezygnował z jego usług i piłkarz odszedł do Rakowa Częstochowa, w którym zaczynał swoją karierę. Tam spędził zaledwie kilka miesięcy i przeniósł się do Cracovii. W tym klubie zakończył swoją przygodę z piłką nożną. Ostatni mecz rozegrał 25 sierpnia 2006 roku, kiedy jego klub zremisował u siebie 1-1 z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. Magiera grał przez pierwszą połowę. Wkrótce rozwiązał kontrakt.

- Grałem w Legii, w najlepszym klubie w Polsce, ciągle walczącym o najwyższe cele. Zrozumiałem, że gra gdzie indziej, to już nie byłoby to samo. Nie chciałem być minimalistą, grać dla samego grania i tułać się po klubach bez ambicji. Gdy odchodziłem z Legii, ówczesny prezes Piotr Zygo powiedział, że jeśli tylko zechcę, to mogę wrócić do sztabu szkoleniowego. Uznałem, że to dobry moment. Trenerka zawsze mnie pociągała, a tu dostałem szansę pracy w sztabie szkoleniowym Legii. Mam już kilka lat doświadczenia w pracy trenerskiej. To dla mnie ogromny kapitał i jestem zadowolony, że podjąłem wtedy taką decyzję - zdradził kulisy swojego odejścia w rozmowie z Qbasem.

W sumie Magiera rozegrał dla Legii 232 mecze, w których strzelił 19 bramek.

Przeczytaj wywiad z Magierą z cyklu "Tune(L) czasu" przeprowdzony przez Qbasa w 2014 roku

Początek trenerskiej kariery

Po zakończeniu piłkarskiej kariery Jacek Magiera szybko zaczął się zajmować piłką nożną od drugiej strony. 20 grudnia 2006 roku dołączył do sztabu szkoleniowego pierwszej drużyny, stając się asystentem Dariusza Wdowczyka. Potem tę samą funkcję sprawował przy kolejnych trenerach: Jacku Zielińskim, Stefanie Białasie, Macieju Skorży oraz Janie Urbanie. W 2012 roku rozpoczął staż w Espanyolu Barcelona. - Nie będę uczestniczył w zajęciach w sposób czynny. Będę się im przyglądał z boku, zza linii. Mam obserwować jak funkcjonuje cały klub, od grup młodzieżowych, przez rezerwy, po pierwszy zespół - mówił.

Był to jeden z warunków, aby "Magic" dostał licencję UEFA Pro, która upoważnia do prowadzenia drużyny w najwyższych klasach rozgrywkowych. Jest to najwyższa licencja wydawana przez UEFA, która zezwala ponadto na przebywanie na ławce trenerskiej podczas meczów w europejskich pucharach.


fot. Mishka / Legionisci.com

Kiedy zarząd "Wojskowych" zdecydował się pożegnać z Janem Urbanem, Magiera został w klubie, lecz powierzono mu inne zadanie. W styczniu 2014 roku objął drużynę rezerw, gdzie po raz pierwszy mógł sprawdzić się w roli pierwszego szkoleniowca. Wówczas spekulowało się również o ofertach dla niego z ekstraklasy, ale Magiera chciał zostać przy Legii. Jego przygoda na tym stanowisku trwała półtora roku. W czerwcu 2015 roku odszedł od drużyny rezerw i pożegnał się z Legią.

Na początek: Zagłębie Sosnowiec

Przez rok pozostawał bez pracy, lecz jego fachowe analizy można było usłyszeć m.in. w telewizji. 16 maja 2016 podpisał roczny kontrakt z Zagłębiem Sosnowiec. W umowie została zawarta klauzula umożliwiająca mu odejście do Legii w przypadku zainteresowania stołecznego klubu, co okazało się ostatnio niezwykle ważne. Magiera poprowadził klub z Sosnowca w zaledwie 11 oficjalnych meczach. W lidze wygrał aż sześć z nich, trzy zremisował i nie doznał ani jednej porażki. To spowodowało, że zostawił swój były klub na pierwszym miejscu w tabeli. W Pucharze Polski dotarł do 1/16 finału, kiedy po zaciętym boju przegrał 3-4 z Wisłą Kraków. Jak powiedział na sobotniej konferencji prasowej, jeszcze niedawno rozpracowywał Olimpię Grudziądz, a niebawem zmierzy się w Portugalii ze Sportingiem w ramach drugiego meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Jeszcze tydzień temu nie mógł przypuszczać, że wkrótce spełni swoje największe trenerskie marzenie. Życzmy powodzenia!


fot. Woytek / Legionisci.com

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.