Michaił Aleksandrow - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 9. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

W życiu każdego mężczyzny przychodzi moment, w którym jego kobieta chce zabrać go do kina na beznadziejny film. Panowie idźcie śmiało, jeśli regularnie oglądacie Ekstraklasę, to gorszego widowiska raczej nie będziecie mogli uświadczyć. Zapraszamy zatem na podsumowanie 9. kolejki ekstraklasowej opery mydlanej.

Ruch Chorzów 0-1 Bruk-Bet Termalica Nieciecza
Nie od dziś wiadomo, że arena chorzowskiego Ruchu to obraz nędzy i rozpaczy. Klub nie mając pieniędzy na zbudowanie nowego obiektu wpadł na pomysł, jak w prosty sposób sprawić, by kibice nie musieli oglądać przedpotopowej architektury przy Cichej. Wystarczyło zamknąć stadion i problem rozwiązał się sam. Naturalnym jest, że wśród ciszy i spokoju lepiej poradzili sobie piłkarze Termaliki – wszak te dwa elementy stanowią nieodłączny obraz malowniczej polskiej wsi – i szybko wyszli na prowadzenie, wykorzystując fakt, że Kamil Lech miał równie dużą ochotę na wyjście z bramki co Besnik Hasi na opuszczenie Legii. Dalszy przebieg meczu wyglądał jak matura z matematyki – wszyscy trochę postrzelali i poszli do domu.

VIDEO: Lech zamiast z bramki chciał wyjść ze stadionu

Śląsk Wrocław 0-4 Jagiellonia Białystok
Jagiellonia jest ostatnio w takim gazie, że coś wspólnego z tym muszą mieć chyba słynne podlaskie bimbry. Już od 9 minuty goście prowadzili po akcji Frankowskiego, który pobawił się z obroną Śląska w kręcenie karuzelą. Drugi gol dla „Jagi” to absolutna kwintesencja naszego krajowego kopania się po czole – Karol Świderski chciał strzelić na bramkę, ale przez przypadek wyszło mu z tego podanie do Komczenowskiego, tam Mariusz Pawełek wybił mu piłkę prosto pod nogi Wasiljewa, Łotysz kiwał bramkarza aż ten uznał, że w sumie to ma to gdzieś i chętnie by się położył, więc pomocnik Jagiellonii wyłożył futbolówkę Frankowskiemu do pustaka. Piłkarze Śląska stwierdzili, że jak już i tak mają dostać po dupie, to przynajmniej nie będą się męczyć, wobec czego zaprzestali jakichkolwiek prób strzelania na bramkę. Temu zajęciu chętnie oddali się za to goście i bezproblemowo wbili jeszcze dwa trafienia. Michał „Whiskey” Probierz musiał być dumny.

VIDEO: Mały Łotysz tańczy, tańczy, tańczy, tańczy

Górnik Łęczna 4-0 Korona Kielce
Co zrobić, żeby spotkanie dwóch ogórków można było oglądać z przyjemnością? – zastanawiali się piłkarze Górnika Łęczna. Postanowili spróbować nowatorskiej taktyki dośrodkowań, co przyniosło piorunujący efekt. Grzegorz Bonin dwa razy wrzucał piłkę w pole karne i dwa razy udało mu się przelobować Macieja Gostomskiego. Lobowanie niezwykle przypadło do gustu także Bartoszowi Śpiączce, który zdobył w ten sposób gola numer trzy. Wynik strzałem z dystansu ustalił Slaven Jurisa i skończyło się 4-0. Można by śmiać się z Korony, że przegrała tak wysoko z zespołem, który sam nie wie dlaczego znajduje się w Ekstraklasie. Można, gdyby nie fakt, że kielczanie mają 5 punktów przewagi nad Legią, która to sama umoczyła mecz z Górnikiem. Besnik Hasi będzie w Warszawie pamiętany przez lata.

VIDEO: Grzegorz Bonin strzela dośrodkowaniami

Wisła Płock 2-0 Pogoń Szczecin
Jeśli ktoś zdążył jedynie na ostatnie 10 minut meczu, to nie stracił absolutnie niczego. Gra kleiła się jak rękawice Mariusza Pawełka, więc piłkarze do 78 minuty nie bardzo wiedzieli gdzie i dlaczego się znajdują. Po boisku biegało kilku niezłych jak na naszą ligę grajków, ale losy meczu odmienił jeden z najgorszych napastników, jakich kiedykolwiek przyszło nam oglądać w Ekstraklasie. Jose Kante najpierw wykorzystał dogranie partnera, a potem obudziła się w nim hiszpańska krew i sam wypracował sobie gola numer dwa. Tym sposobem największe pośmiewisko strzeleckie sezonu 2015/2016 ma obecnie więcej goli niż Nemanja Nikolić.

VIDEO: Jak ogórek zmienia się w marakuję – historia Jose Kante

Wisła Kraków 1-0 Piast Gliwice
W Krakowie chyba wreszcie zorientowali się, że sytuacja w tabeli jest równie komfortowa jak 12-godzinna jazda pociągiem na trasie Gdynia-Zakopane i piłkarze zgodnie postanowili wywalczyć jakiekolwiek punkty. Trzeba im oddać, iż do pracy zabrali się od pierwszych minut, bo raz po raz nękali obronę Piasta Gliwice. Jakub Szmatuła bronił jednak nadspodziewanie dobrze, więc koledzy uznali, że nie ma potrzeby brania jakiegokolwiek udziału w grze. Spodobało się to zawodnikom „Białej Gwiazdy”, przez co rzucili się oni na bramkę rywali jak imigranci po zasiłki, ale Szmatuła wydawał się być nie do pokonania. Co więc zrobić by zdobyć upragnionego gola? Naturalnie, wykorzystać do niego rywala. Minutę przed końcem doliczonego czasu gry Patryk Małecki skorzystał z nogi Urosa Koruna i tym sposobem Wisła za tydzień będzie walczyć u siebie z Legią o miano czerwonej latarni ligi. No szkoda strzępić ryja.

VIDEO: Szmatuła dziękuje kolegom za udane 93 minuty

Lechia Gdańsk 2-1 Lech Poznań
Efekt nowej miotły nieźle zadziałał w Lechu, ale poznańska lokomotywa w Gdańsku mimo wszystko zrobiła to co potrafi najlepiej, a mianowicie spektakularnie się wykoleiła. Ktoś powiedział piłkarzom z Poznania, że wystarczy strzelać na bramkę i wówczas mecz wygra się sam. Zapomniał jednak dodać, że wypadałoby jeszcze trafiać w jej światło, a z tym wirtuozi z Wielkopolski mieli już poważne problemy. Co prawda najpierw bramkę na 0-1 zdobył Marcin Robak, ale ten z sukcesu cieszył się 3 minuty, bo zaraz potem wyrównał Paixao. Trafienie na 2-1 to prawdziwy popis naszych ligowych mistrzów. Michał Chrapek tuż przed końcem meczu spróbował uderzyć z dystansu i jak to w takich przypadkach bywa, nie trafił nawet w bramkę. Z pomocą przyszedł mu jednak Maciej Wilusz, który sympatycznie postanowił przeciąć lot piłki, dzięki czemu ta zatrzepotała w siatce „Kolejorza”. Jak powiedział ktoś złośliwy: „Raduje się serce, raduje się dusza, kiedy twój przeciwnik ma Maćka Wilusza”.

VIDEO: Wilusz 79 raz w karierze myli bramki

Legia Warszawa 2-3 Zagłębie Lubin
Przed meczem nie było do końca wiadomo, czy pewien pasterz z Albanii wróci na swoje miejsce, więc piłkarze Legii za punkt honoru postawili sobie zwolnienie trenera, dzięki czemu do przerwy przegrywali już 0-2. Podczas 15 minut odpoczynku ktoś musiał szepnąć im słówko, że Hasi zaczął się już pakować, więc ci uznali, iż można wreszcie zacząć grać normalnie. Czerwiński w bólach wtoczył piłkę do bramki, Langil posłał ją za to do siatki bezboleśnie i mieliśmy 2-2. Kiedy wydawało się, że legioniści w końcu odniosą pierwsze zwycięstwo u siebie, znów poszła plota o pozostaniu Albańczyka w klubie i Michał Pazdan jako kapitan zespołu, musiał wziąć na siebie odpowiedzialność, wobec czego szybciutko zdobył bramkę samobójczą. Godna podziwu jest również postawa Nemanji Nikolicia, który bojąc się pozostania trenera, z rzutu karnego po prostu podał piłkę Polackowi. 2-3 i za tydzień gramy z Wisłą o uniknięcie strefy spadkowej. A we wtorek mecz w Lidze Mistrzów – niezły ma rozrzut ta nasza Legia.

VIDEO: Michał Pazdan wyrzuca Hasiego z Legii

Arka Gdynia 1-0 Cracovia Kraków
Rzeczywiście był to mecz przyjaźni, bo jedni i drudzy zabierali się za siebie tak, jakby tworzyli najprawdziwszy friendzone. Niby były jakieś strzały, niby ktoś tam konstruował akcje, ale absolutnie nikt nie był w stanie kopnąć piłki do bramki. Jeśli nic się nie udaje trzeba sięgnąć po rozwiązanie brazylijskie – w końcu tam byle chłopak z plaży z powodzeniem mógłby wystąpić w naszych rodzimych rozgrywkach. W 74 minucie da Silva wszedł na boisko, a w 76 z drobną pomocą pęciny Malarczyka umieścił piłkę w bramce, zamykając tym samym następną kolejkę tej patologicznej ligi.

VIDEO: Friendzone Arki i Cracovii

Mem kolejki
fot. Facebook

Wpis kolejki
fot. Twitter

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.