fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Cracovią

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Jeśli ledwie 3 dni po zwycięskim remisie z Realem Madryt przychodzi zespołowi grać przeciwko Cracovii, to trudno spodziewać się wielkiego meczu. Tymczasem "Wojskowi", do spółki z "Pasami" postanowili zaskoczyć wszystkich widzów i stworzyli nadspodziewanie dobre widowisko. Summa summarum Legia okazała się być lepsza o dwie bramki, dzięki czemu wygrała swoje trzecie z rzędu ligowe spotkanie.

1. 3xW. Wyjść, wygrać, wypocząć - tak w dużym skrócie wyglądał plan Legii na mecz. Mistrzowie Polski zaczęli z ogromnym animuszem i przez pierwszy kwadrans całkowicie stłamsili Cracovię. Mając w głowach, a zwłaszcza w nogach starcie z Realem próbowali już na starcie ustawić sobie przebieg gry. Można domniemywać, że był to pomysł trenera Magiery. Założenia były dobrze realizowane, ale zabrakło najważniejszego - gola. Świetnie bronił bowiem Sandomierski, który w przekroju całego meczu uchronił swój zespół od prawdziwej katastrofy. Po 15 minutach krakowianie doszli do siebie i mecz się wyrównał, a nawet zarysowała się ich przewaga. Legioniści jednak ani na chwilę nie wypuścili z rąk kontroli nad meczem. W końcówce I połowy wyszli na prowadzenie, a potem rozsądnie uspokoili grę skupiając się na pilnowaniu dostępu do własnej bramki i budowaniu kontrataków. Ostatni z nich przyniósł gola na 2-0.

2. Bohaterowie są zmęczeni? Legioniści z furią zaatakowali rywala od początku, bo chcieli szybko ułożyć sobie mecz. Wiedzieli, że nie są w stanie rozegrać drugiego z rzędu spotkania na równie wysokiej intensywności, jak tego z Realem. Nie udało się i trzeba było próbować dalej, a sił było znacznie mniej. Podopieczni trenera Magiery dali sobie radę. Pokonali Cracovię, ale przede wszystkim własne zmęczenie. Okazało się, że drużyna przy niedużych rotacjach (głównie wymuszonych kontuzjami i założeniami taktycznymi) może z powodzeniem grać dwa razy w tygodniu.

3. Bałkańskie rytmy, polska moc. W podstawowym składzie wybiegło aż trzech zawodników rodem z Bałkanów, a dwóch z nich strzeliło po bramce. Po raz pierwszy pod wodzą Magiery od początku spotkania znalazło się miejsce dla Nikolicia i Prijovicia. Panowie pięknie zatańczyli do spółki z Radoviciem i z pewnością można przyjąć, że ten wariant ustawienia zespołu może być bardzo owocny. Poza tym na boisku oglądaliśmy jeszcze Czecha, Brazylijczyka, Belga i Francuza. Polaków było więc tylko 4 i to wszyscy w defensywie. Wszyscy spisali się bardzo dobrze, dali zespołowi niezbędną moc i spokój.

4. Reprezentacyjny "Bereś". Pablopavo powiada, że Bereszyński przypomina mu Łukasza Piszczka sprzed kilku lat. I chyba podobnie sprawę widzi selekcjoner Nawałka, bo w trybie awaryjnym powołał naszego prawego obrońcę do reprezentacji. Bartek gra świetnie już od dłuższego czasu. Dość powiedzieć, że w obu starciach z Realem z powodzeniem powstrzymywał Cristiano Ronaldo. Spotkanie przeciwko Cracovii zaś uświetnił przytomną, premierową asystą, co jest o tyle istotne, że poprzednią zanotował ponad rok temu (podziękowania dla red. nacz. Ekstrastats.pl). "Beresia" wreszcie przestały nękać kontuzje i z przyjemnością patrzy się na rozwój tego zawodnika. Bardzo zasłużył na powołanie do kadry. Oby tylko nie wrócił z niej z urazem.

5. Spokojny ligowy debiut. Radosław Cierzniak zastąpił w bramce kontuzjowanego Arkadiusza Malarza i był to jego pierwszy ligowy występ w barwach Legii. Do tej pory doświadczony bramkarz zagrał tylko połowę w eliminacjach Ligi Mistrzów i całe spotkanie w Pucharze Polski. Mało. Obawy o jego formę mogły wydawać się być więc uzasadnione. Nie były. Cierzniak wyglądał na kogoś, kto po prostu dobrze wykonuje swój zawód. Wyszedł na boisko na dużym spokoju. W 100% spełnił oczekiwania trenera, który chce, by każdy zawodnik był zawsze gotowy do gry. Cierzniak udowodnił, że jest.

6. Najlepszy występ Brzyskiego dla Legii od lat. W końcówce sierpnia Tomasz Brzyski w niemiłych okolicznościach rozstał się z Łazienkowską. Mówiąc wprost - został pogoniony z klubu. Widać było, że po powrocie do Warszawy bardzo chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Nie wyszło. Co więcej, był jednym z najsłabszych w Cracovii. Choć walczył, to jednak przegrywał szereg pojedynków a to z Guilherme, a to z Bereszyńskim, a to wreszcie z Radoviciem, który parokrotnie zrobił z niego wiatrak. Legioniści wiedzieli, w której strefie "Pasy" mają słabe punkty i właśnie stroną "Brzytwy" konstruowali sporo ataków. Stwierdzenie, że przyczynił się do wygranej Legii nie będzie więc daleko idącym nadużyciem.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
KO na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.