fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Ruchem

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

I nie udało się dogonić do czołówki. Legioniści sensacyjnie przegrali z najgorszym w lidze Ruchem. Nie ma sensu silić się na oryginalność, ta porażka to prawdziwy cios. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że w tym meczu „Wojskowym” zabrakło ambicji, ale to nieprawda. Paradoksalnie Legia nie zagrała przecież złego spotkania. A, że taki wynik jej nie przystoi? 0-3 w Niecieczy też nie przystało, a kto dziś o tym pamięta? Liczy się tylko efekt końcowy.

1. Jak nie idzie, to nie idzie. Miażdżąca przewaga w posiadaniu piłki, dośrodkowaniach, rzutach rożnych i strzałach. Właściwie we wszystkich elementach gry. I co? I albo strzelaliśmy obok bramki, albo w bramkarza, albo w poprzeczkę. Nie szło. Legia miała problem z wykańczaniem swych nieraz bardzo błyskotliwych akcji. Podejmowała złe decyzje. Wolniej myślała. Chciała, ale nie wychodziło. Goście zaś oddali dwa strzały życia, wyprowadzili jedną kontrę i właściwie to tyle, gdy idzie o zagrożenie bramki Malarza.

2. Brawa dla Ruchu! Ostatnie zdanie w poprzednim punkcie nie zmienia jednak ogromnie pozytywnego wrażenia, jakie zrobił na mnie Ruch. Ostatnia drużyna ligi, targana problemami organizacyjnymi, niemal pewny spadkowicz, a jednak był w stanie się w pełni zmobilizować i zaskoczyć Legię agresywnością, konsekwencją i odwagą. Chyba wyszli z założenia, że nie mają nic do stracenia, a bardzo wiele mogą zyskać. Odrębne słowa uznania należą się trenerowi Fornalikowi, który, było nie było, przechytrzył Magierę.

3. Nie poddawaj się! Wielu fanów po meczu zarzucało mistrzom Polski, że nie podeszli do spotkania z pełnym zaangażowaniem. Fakty są jednak takie, że nawet przy stanie 0-3 Legia nie ustawała w dążeniach do strzelenia gola, a potem kolejnych. Nie pospuszczali głów, wyglądali jakby wierzyli, że są w stanie jeszcze odwrócić losy meczu. Za to szacunek. Ale jak nie idzie, to nie idzie…

4. Czy leci z nami strzelec? Wszystkie mecze Legii w tym roku mają wspólny mianownik – problemy ze strzelaniem goli. Oczywiście możemy mówić o przebudowie całego ataku i o wdrażaniu się jedynego nominalnego i gotowego do gry napastnika, jakim jest Necid, ale to jedynie część prawdy. U Magiery cały zespół odpowiada za strzelanie bramek i kłopot mają z tym również inni gracze. Seryjnie marnujemy doskonałe okazje. Dość powiedzieć, że tylko w spotkaniu przeciw Ruchowi do siatki powinni, a nawet musieli trafić Guilherme, Necid, Radović i Hlousek. W kilku sytuacjach zabrakło też nieco szczęścia albo dokładności. Jak nie idzie… To wiadomo co. No i nie oszukujmy się, zabrakło też typowego strzelca, jakim był Nikolić. Mistrzowie Polski muszą jeszcze nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości bez super snajpera. Zważywszy na potencjał, jakim dysponują – na pewno dadzą radę.

5. Przygotowanie fizyczne. Wyniki badań potwierdzają, że „Wojskowi” są bardzo dobrze przygotowani do sezonu. Po meczu z Ruchem okazało się, że przebiegli więcej niż z Ajaxem i z większą prędkością. Wystarczy zresztą popatrzeć na poszczególnych piłkarzy – wszyscy dużo i w zmiennym tempie biegali aż do ostatniego gwizdka. Swoją drogą to ciekawe, że pojawiają się głosy o fatalnym przygotowaniu fizycznym, gdy tymczasem drużyna wypada w tym względzie lepiej od będącego w rytmie meczowym Ajaxu. A pamiętajmy, że do niedzielnego spotkania legioniści mieli jedną dobę mniej na regenerację niż np. po spotkaniach z Realem, czy Sportingiem. To bardzo dużo.

6. Zmiany w przerwie. Trudno powiedzieć, czy trener Magiera podjął dobre decyzje zmieniając Szymańskiego i Necida. Młodzian był za mało „pod grą”, a Czech często odcięty od podań i jakby zagubiony, ale swoją szansę miał. Szkoleniowiec Legii postanowił jednak coś zmienić. Pole manewru miał przy tym ograniczone więc rzucił do ataku Kucharczyka i Hamalainena, a potem poprawił jeszcze Kazaiszwilim. Zaryzykował. Nie udało się. Trudno mieć za to pretensje do trenera.

7. Zakręt. Wiadomo, że taka porażka irytuje. Najbardziej pewnie tych, co nastawili się na łatwą zdobycz punktową. W takich sytuacjach budzą się prymitywne instynkty, szuka się winnych, atakuje z pianą i często na oślep. Myślę, że nie pora teraz na jazdę z drużyną. Wszystko jeszcze przed nimi. Wciąż walczą o tytuł, mają szanse na awans w Lidze Europy. Oni, jak i trener zapracowali jesienią na kredyt zaufania. Trener Magiera powiedział kiedyś, że szkoleniowca poznaje się po tym, jak pokonuje zakręt, na którym znalazła się jego drużyna. On w ten zakręt dopiero wchodzi. Wciąż nie wiadomo wprawdzie jak ostry będzie, ale bardzo możliwe, że zostanie przejechany bez problemu. Na razie tylko nas lekko zarzuciło. To jeszcze jednak nawet nie jest poślizg.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.