fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Wisłą

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia odniosła trzecie zwycięstwo wiosną i utrzymała kontakt z czołówką. Co ciekawe, w wyniku porażki prowadzącej w tabeli Lechii mistrzowie Polski mają już tylko 3 punkty straty do obecnego lidera z Białegostoku. Sytuacja wydaje się być więc ustabilizowana. Negatywne emocje wzbudza jednak styl gry „Wojskowych”, którzy tylko momentami przypominają siebie z jesieni 2016 r. Tak też wyglądał mecz z Wisłą.



1. Ciężko, bo i nogi ciężkie. Trudnej przeprawy właściwie należało się spodziewać. Legioniści w ubiegłym tygodniu ponownie mieli ciężkie treningi. Założenie jest takie, że zespół ma wytrzymać trudy sezonu, w którym rozegrał o kilkanaście spotkań więcej od wszystkich rywali w ligowej stawce i osiągnąć szczytową formę w fazie mistrzowskiej. Pozostaje więc wierzyć, ciułać punkty i cierpliwie czekać na efekty. Tak naprawdę nie mamy innego wyboru.

2. Punkty i momenty. Biorąc pod uwagę powyższe, najważniejsze są dla nas teraz punkty. I to widać było na boisku w niedzielę. Legioniści szybko opanowali sytuację na boisku, strzelili gola i przede wszystkim skupili się na pilnowaniu rezultatu. Trenerzy i zawodnicy są świadomi miejsca, w którym jest drużyna, więc po prostu grają na tyle, na ile obecnie mogą, byle odnieść zwycięstwo. Regularnie powtarzającym się obrazkiem były więc ataki czterema, góra pięcioma zawodnikami, które zazwyczaj łatwo powstrzymywali rywale. Inna sprawa, że efektem takiej gry była mała liczba okazji dla gości. Trzeba też podkreślić, że wiślacy nie kwapili się do otwartych ataków. Oni również byli świadomi, że mimo słabszej formy Legia dysponuje indywidualnościami, które zawsze potrafią skonstruować skuteczny kontratak. Oglądaliśmy więc tzw. mecz walki, w którym działo się niewiele. Momenty dobrej, szybkiej gry w wykonaniu „Wojskowych” oczywiście były. I nawet one wystarczyłyby do wygranej minimum 3-0. Zabrakło jednak skuteczności. Pewnie, gdybyśmy wygrali 3-0, to i odbiór tego spotkania byłby lepszy. Ale na razie jest jak jest.

3. Radović król! „Rado” po raz kolejny udowodnił, że jest w gronie 2-3 najlepszych zawodników Ekstraklasy. Grając na pozycji napastnika zrobił co do niego należało – zdobył zwycięską bramkę, mógł też drugą, napsuł krwi rywalom, którzy niejednokrotnie go faulowali. W II połowie nieco zgasł, często nie umiał odnaleźć się na linii spalonego, ale i tak pociągnął Legię do wygranej. Co ciekawe, Radović najlepszy wynik strzelecki osiągnął 3 lata temu, gdy zdobył 15 bramek (14 w lidze) w sezonie 2013/14. Teraz ma już na koncie 12 trafień (10 w lidze).

4. Za duże oczekiwania wobec Odjidji? Nie odbieram klasy Vadisowi, nawet w meczu przeciwko Wiśle parokrotnie pokazał, że jest piłkarzem przerastającym umiejętnościami polską ligę. Niemniej, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w tym spotkaniu nader często podejmował złe decyzje, bo zbyt długo przytrzymywał piłkę. Co najgorsze, w końcówce zdarzało się, że odpuszczał powroty. Możliwe, że przesadzam i po jesieni zbyt wiele od niego oczekuję, ale oprócz oczywistych zalet, również dzięki którym wygraliśmy z Wisłą, ma rzucające się w oczy wady.

5.Zbyt dużo wolnych przestrzeni. Z przykrością patrzyło się na Legię, gdy często po ataku 4-5 zawodnikami, nie potrafiła odbudować ustawienia w środku pola. Podobnie, jak w Lubinie i tym razem legioniści pozostawiali rywalom zbyt dużo miejsca w tej strefie boiska. Wisła nie potrafiła tego wykorzystać, ale lepszym zespołom może się to udać. Inna sprawa, że trenerzy na pewno to dostrzegają i próbują naprawić, a i z drużynami jak Lechia, czy Lech też zagramy inaczej.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.