fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 28. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Wielkanoc już za pasem, lecz my co tydzień obchodzimy swoje własne święto. Może i nie są to uroczystości najwyższych lotów, może nawet nie tych najniższych, bo niekiedy o jakimkolwiek lataniu trudno nawet mówić, ale nawet jeśli wśród wzlotów dominują upadki, to z Ekstraklasą czasem przyjemnie się nawet wypierdzielić. Zapraszamy na podsumowanie 28. kolejki tych nielotnych zmagań.

Cracovia 1-0 Śląsk Wrocław
Piłkarze Cracovii zdali sobie sprawę ze swojego nieciekawego położenia, popatrzyli w terminarz i stwierdzili, że mając jeszcze przed sobą perspektywę starcia z Jagiellonią i Legią, wypada wygrać przynajmniej ze Śląskiem. Nie od dziś wiadomo, że najgroźniejszym punktem ofensywnym rywali wrocławskiego zespołu jest naturalnie Mariusz Pawełek, który w bramce jest tak samo pewny i zdecydowany jak kobieta mająca PMS. Tomasz Brzyski dośrodkował w pole karne, do piłki wyskoczyli Polczak razem z Pawełkiem i... golkiper gości zdecydował się wykonać pajacyka, dzięki czemu zdezorientowany obrońca miejscowych umieścił piłkę w siatce. No, to by w sumie było na tyle jeśli chodzi o moc atrakcji pierwszego meczu kolejki.

VIDEO: Pawełek robi to co potrafi najlepiej

Zagłębie Lubin 3-4 Jagiellonia Białystok
Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie, ale pocieszyli się nim całe 2 minuty, bo Martin Polacek postanowił doskonalić technikę piąstkowania akurat gdy stał przed nim Cillian Sheridan, także Irlandczyk wyplutą przez bramkarza piłkę ze spokojem umieścił w siatce. Następnie napastnik „Jagi” wykorzystał rzut karny, wobec czego kibice z Białegostoku mogli się wyluzować. Tak sobie chłopcy i dziewczyny luzowali do 75. minuty, kiedy z 1-2 niespodziewanie zrobiło się 3-2 dla Zagłębia. Trzeba było więc odreagować i niektórzy zapewne sięgnęli po słynnego ducha puszczy. Pech chciał, że jedna z butelek podlaskiego specyfiku najwyraźniej trafiła do Martina Polacka, bo golkiper Zagłębia wyskoczył do dośrodkowania jak Mariusz Pawełek za swych najlepszych lat i zrobił się remis. Następnie trunkiem tym poczęstował swoich obrońców, przez co ich gra defensywna była zorganizowana jak cyganka w tańcu, co pozwoliło Jagiellonii strzelić zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry. Wszyscy okrzyknęli to comebackiem kolejki. No, to trzeba było tylko poczekać do niedzieli.

VIDEO: Wybitna interwencja Polacka na przedpolu

Górnik Łęczna 2-3 Wisła Płock
Ostatnio nastąpił prawdziwy wysyp fanów talentu szkoleniowego trenera, któremu gorzej od poprowadzenia polskiej reprezentacji wychodzi tylko poprawne składanie zdań w języku polskim. Geniusz Franciszka Smudy miał objawić się już w 4. minucie, kiedy strzegący bramki gości Seweryn Kiełpin stwierdził, że w sumie to wyszedłby do dośrodkowania, ale może jednak innym razem. Jego wahanie wykorzystał Przemysław Pitry, więc gospodarze cieszyli się z prowadzenia. Kiełpinowi wrażeń wciąż było jednak za mało i postanowił zobaczyć co się stanie gdy odbije piłkę prosto pod nogi Grzelczaka. Ten wytłumaczył mu, że będzie gol i zrobiło się już 2-0, wobec czego piłkarze Wisły stwierdzili, że może nie róbmy sobie jaj, bo to w końcu Górnik Łęczna i ruszyli do ataków. Nic tak jednak Górnikowi nie zagraża równie skutecznie jak on sam sobie – Matei wybijając piłkę trafił w Sasina i futbolówka okazałym lobem wpadła do siatki. Kilka minut później wyrównał Byrtek, a wisienką na torcie była akcja z 85. minuty, kiedy Dimitar Iliev objechał obronę, bramkarza i zdobył gola na 3-2. Nie ma co, ten Smuda to rzeczywiście wybitny trener – ze średniej 0,94 punktu na mecz zrobił 0,88. A jedyne co pozostało kibicom Górnika to co najwyżej 0,7 na otarcie łez.

VIDEO: Matei wybiciem lobuje własnego bramkarza

Pogoń Szczecin 5-1 Arka Gdynia
Ostatnio wygrać z Arką Gdynia to praktycznie żaden wyczyn, więc piłkarze Pogoni podeszli do tematu bez napinki i już w 2. minucie zdobyli bramkę na 1-0. Kilkadziesiąt sekund później sami dostali jednak gola wyrównującego i żarty na prawie godzinę się skończyły. Prawdziwe jaja zaczęły się za to po 53 minutach gry. Kojarzycie tę scenę z "Dnia Świra", kiedy Adaś Miauczyński próbuje otworzyć płatki, a rozrywa całe opakowanie i jego zawartość ląduje na podłodze? Podobne zjawisko mogliśmy zaobserwować w Szczecinie - Pogoń nie mogła otworzyć Gdyńskiej defensywy, aż w końcu rozorała ją na dobre, bo przyjezdnym udała się niemała sztuka stracenia trzech bramek w 10 minut. W doliczonym czasie gry gospodarze przeprowadzili jeszcze kontrę 2 na 1 i Michała Marcjanika sfrusrował fakt ciągłego zbierania batów. Obrońca Arki chcąc w końcu poczuć się zwycięzcą, efektownym wślizgiem wykończył akcję Pogoni, ustalając wynik meczu na 5-1. Drużyna, która nie ma nawet punktu przewagi nad strefą spadkową, zagra w finale Pucharu Polski. Prawda, że ta liga jest urocza?

VIDEO: Marcjanik wreszcie strzela, ale trochę nie do tej bramki

Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2-3 Wisła Kraków
Wisła zaczęła od naszego narodowego zagrania - zdobycia bramki za pomocą strzału w rywala. Tomasz Cywka kopnął w Artema Putivseva, odbita od niego piłka turlała się do bramki, a Krzysztof Pilarz odprowadził ją wzrokiem i... rzucił się do niej kiedy ta była już w siatce. Postawę golkipera nie przejmującego się absolutnie niczym przejął Łukasz Załuska i kiedy 2 minuty później Termalica uderzała na jego bramkę, zdecydował się nie przeszkadzać rywalom w zdobyciu gola, stojąc i podziwiając uroki małopolskiej wsi. Putivsevovi zrobiło się trochę głupio z powodu samobója z pierwszych minut, wobec czego Ukrainiec w drugiej połowie dał swojemu zespołowi prowadzenie. Petar Brlek odpowiedział mocnym strzałem po ziemi, który za sprawą nogi obrońcy zamienił się w lekkie uderzenie górą, a że trąconej piłce nikt nie zamierzał przeszkadzać, to swój lot zakończyła ona w bramce Bruk-Betu. Wisła zdecydowała się pójść za ciosem i naparzała gospodarzy raz po raz, ale w Ekstraklasie sytuacje stuprocentowe wcale takie stuprocentowe nie są, więc na tablicy widniał wynik remisowy. W drugiej minucie doliczonego czasu gry Mateusz Zachara stracił wreszcie cierpliwość i w sytuacji, w której każdy uderzałby prawą nogą w górny róg, krakowski napastnik zastosował fortel w postaci strzału głową po ziemi. Wisła wygrała więc 3-2 i poważnie zajrzało jej w oczy widmo utrzymania się w ósemce.

VIDEO: Putivcev strzela samobója, a Pilarz fika efektownego koziołka

Piast Gliwice 1-1 Lechia Gdańsk
Najpierw obowiązki, potem przyjemności – pomyśleli przed meczem piłkarze obydwu zespołów, więc w 10. i 12. minucie szybciutko strzelili po bramce, by przez pozostałe 80 móc rozkoszować się tym do czego Ekstraklasa została stworzona. Prym w marnowaniu sytuacji wiedli piłkarze Lechii Gdańsk, którzy eksperymentowali z coraz to nowymi kopnięciami, chcąc – zgodnie z zapowiedziami Dusana Kuciaka – bawić się grą w piłkę. Do zabawy „obij poprzeczkę” z radością włączył się Flavio Paixao, któremu sztuka ta udała się przy strzale z piątego metra do niemal pustej bramki. Było to niesamowicie efektowne, jednak i gospodarze potrafili zadbać o to, by zgromadzona na stadionie publiczność mogła cieszyć się przednim cyrkowym występem. W ostatniej akcji meczu Jakub Szmatuła dostał podanie, które postanowił przepuścić pod nogą i futbolówka poleciała w stronę puściutkiej bramki. Niestety golkiperowi Piasta zabrakło odwagi by dokończyć dzieła, bo desperacko złapał piłkę na linii.

VIDEO: Szmatuła powiedział „a”, ale nie ma psychy by powiedzieć „b”

Lech Poznań 1-2 Legia Warszawa
Wielkanoc dopiero za kilka dni, jednak Poznaniacy swoje święta już mieli, bo do ziemniaczanego królestwa przyjechała Legia Warszawa. Obecność czerwono-biało-zielonych barw w Wielkopolsce nie od dziś wywołuje ataki apopleksji, nic więc dziwnego, że w wielkim kotle kartofle gotowały się jeszcze na długo przed pierwszym gwizdkiem. „Kolejorz” miał świetną szansę na samym początku meczu, jednak Dawid Kownacki nie sprostał trudnej sztuce strącenia piłki do bramki z trzeciego metra. Legia odpowiadała niezłymi kontratakami, ale Guilherme najwyraźniej był bardzo zdenerwowany na ekipę rywali, bowiem w dobrych sytuacjach do podania, zaciekle kopał prosto w poznańskich graczy. Tak się nam ten mecz radośnie toczył, aż nadeszła 82. minuta, kiedy temperatura w Wielkopolsce podniosła się o kilkadziesiąt stopni, bo Kędziora przez moment pozwolił poznaniakom poczuć się tak, jak my czuliśmy się przez cały 2016 rok. Po 5 minutach Maciek Dąbrowski uznał, że niech się chłopcy nie rozbestwiają i precyzyjnym kopnięciem zniżył poziom decybeli przy Bułgarskiej o połowę. To było zaledwie preludium, bo w ostatniej akcji meczu za sprawą gola Kaspera Hamalainena ktoś kibicom Lecha po prostu wyciągnął wtyczkę i w całej Wielkopolsce zrobiło się tak cicho, że można było usłyszeć dźwięk pękających pośladów. Popularna maść na ból dupy na nic się tutaj zdała, sprawy nie załagodziły nawet syrop antydepresyjny oraz balsam na udręczoną duszę. Kibice ze stadionu wysypali się szybciej niż ziemniaki z worka, a poznańska choroba piekącego tyłka dała się znać we znaki nawet dziewczynkom pracującym w klubie. Tego po prostu nie można było piękniej wygrać.

VIDEO: 30-latek z Finlandii znalazł sposób jak w sekundę uciszyć całe województwo [ZOBACZ JAK]

Korona Kielce 1-0 Ruch Chorzów
Dobra, przestańmy rozwodzić się nad przebiegiem tego meczu, bo po wykwintnym daniu z Poznania mecz Korony z Ruchem był co najwyżej zimnym hot dogiem z Orlenu. Gospodarze wygrali 1-0 po bramce równie buraczanej jak całe spotkanie, jednak nie to jest tutaj najważniejsze. Czasami można odnieść wrażenie, że w Ekstraklasie niewiele może już nas zaskoczyć. Pudła jakie na co dzień prezentują nam ukochani futboliści rzadko kiedy naprawdę potrafią zszokować, ale w 13. minucie meczu w Kielcach została przełamana kolejna granica brawury. Miłosz Przybecki otrzymał podanie z drugiej linii, popędził sam na sam przez pół boiska, minął wychodzącego na wślizgu bramkarza, podbiegł do pustej bramki, zwolnił, przymierzył i... trafił w słupek. Na tym zakończmy opis tego wybitnego wyczynu chorzowskiego wirtuoza – w końcu idą Święta.

VIDEO: Przybecki wnosi Ekstraklasę na nowy poziom pudłowania

Mem kolejki:

fot. Facebook

Wpis kolejki:

fot. Twitter


Z okazji zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy chciałbym życzyć Wam przede wszystkim zdrowia i spokoju, byście choć na chwilę odetchnęli od trudu każdego dnia i każdej kolejki. Niech jajka smakują wam jak ziemniaki w minioną niedzielę, a na dyngusa bądźcie mokrzy jak obrońcy Lecha, kiedy w ich polu karnym w doliczonym czasie gry przebywa Hamalainen. Wszystkiego co najlepsze!


Autor: Jeleń
Twitter: @JelenLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.