fot. Hagi / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Lechem

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

„To trzeba przeżyć żeby to zrozumieć, żeby w to uwierzyć” - głosił transparent pamiętnej oprawy podczas meczu z Polonią w 2005 roku. Trudno znaleźć słowa, które lepiej opisałyby niedzielne zwycięstwo z Lechem. Były momenty trudne, były i przepiękne. Zapraszamy na analizę gry zawodników w meczu, którego lepiej wygrać się po prostu nie dało.

Vadis Odjija-Ofoe + - Najaktywniejszy, najbardziej kreatywny, po prostu najlepszy. Belg był głównym motorem napędowym Legii w Poznaniu, raz za razem podnosząc ciśnienie obrońcom rywala. Z poziomu boiska widział więcej niż my z trybun, miał doskonały przegląd pola, co rusz posyłając kolegom dobre zagrania. To on swoim rajdem z 7. minuty otrzeźwił zepchnięty do defensywy zespół, o mały włos nie zdobywając gola. Mógł też zaliczyć przynajmniej dwie asysty, jednak partnerzy konsekwentnie marnowali zagrania naszego pomocnika. Grzegorz Mielcarski na antenie Canal+ stwierdził, że takie piłki jak Vadis potrafi zagrywać tylko Messi. Przesada gruba niczym impreza po niedzielnym zwycięstwie, niemniej „Dzidzia” jest po prostu najlepszym piłkarzem grającym w Polsce.

Maciej Dąbrowski + - Jeśli Kazimierz Wielki zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną, to Jacek Magiera zrobił dokładnie to samo z Maciejem Dąbrowskim. Grający jeszcze nie tak dawno w I lidze stoper wszedł na poziom, który może zaprowadzić go do reprezentacji Polski. „Dąbek” w Poznaniu rzeczywiście był jak dąb – nie do ruszenia. Już w pierwszych minutach do spółki z Michałem Pazdanem ugasił pożar w naszym polu karnym, powstały po zagraniu Majewskiego. Maciek wygrywał bezpośrednie starcia z rywalami, świetnie radził sobie w grze głową, będąc niemal bezbłędnym (niemal, bo w 52. minucie przydarzyła mu się nierozważna strata). Jednak to co zrobił w końcówce, można puszczać w akademiach piłkarskich na całym świecie. Najpierw jak rasowy snajper zamienił zamieszanie w szesnastce Lecha na pięknego gola, a w 91. minucie fenomenalnym wślizgiem zablokował niezwykle groźny strzał Marcina Robaka. Klasa przez wielkie „K”.

Thibault Moulin + - „Znaj proporcję, mocium panie”, ale to był występ w stylu N'Golo Kante. Gość był dosłownie wszędzie. Trzeba było pomóc kolegom w obronie? Nie ma problemu, Francuz naprawiał straty kolegów i znakomicie asekurował niepewnie grającego Kopczyńskiego. Ktoś potrzebował wsparcia z przodu? I tutaj Thibault oferował swój szeroki zakres usług, rozprowadzając piłkę w ofensywie jak sprawny kurier UPS. Nasz pomocnik nieźle radził sobie także z egzekwowaniem rzutów rożnych, a po jednym z nich był bardzo bliski asysty, jednak Radović trafił tylko w poprzeczkę. Tak czy inaczej, jeśli ktoś w najbliższym czasie w poznańskich lidlach ogłosi tydzień francuski, to nie wróżę raczej wielkiego popytu.

Adam Hlousek + - Początek meczu nie był w jego wykonaniu rewelacyjny, bo już w 18. minucie zmarnował znakomitą kontrę wyprowadzoną przez Vadisa. Tutaj jednak margines błędu czeskiego obrońcy się zakończył i Adam do końca meczu grał w pełni skoncentrowany. Bardzo dobrze radził sobie w defensywie, gdzie nie ograniczał się wyłącznie do ślepego przecinania akcji, ale także przejmował futbolówkę i wyprowadzał ataki. Hlousek najlepsze wrażenie zrobił jednak z przodu, gdzie posyłał kolegom naprawdę niezłe podania i albo to oni nie potrafili ich wykorzystać, albo radzili sobie z nimi obrońcy „Kolejorza”. Nadeszła jednak 94. minuta, podczas której nasz lewy obrońca włączył dziesiąty bieg. Choć przebywał na boisku 85 minut dłużej niż Tetteh, Adaś zdołał wygrać z nim pojedynek biegowy i dorzucić przepiękną piłkę na głowę Hamalainena. Reszta jest historią.

Michał Pazdan + - W 5. minucie ratował nasz zespół, wybijając futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej, a potem wcale nie miał mniej pracy. Za każdym razem jednak Michał potrafił poradzić sobie z naciskającymi go rywalami. Kownacki i Jevtić w starciu z reprezentantem Polski byli jak dzieci próbujące okiwać tatę. „Pazdek” zaliczył też mnóstwo ważnych wybić, takie jak to z 60. minuty, gdzie oddalił zagrożenie od naszej bramki naprawdę w ostatniej chwili. Złapał żółtą kartkę po faulu tuż przed szesnastką, jednak przewrócenie rywala gdy ten wbiegał w pole karne, było po prostu koniecznością. Doskonały występ mógł zakończyć się klapą, bo doświadczonego obrońcę w doliczonym czasie gry na ziemi położył Robak i tylko błysk geniuszu Maćka Dąbrowskiego uchronił Legię od najgorszego. Legia wróciła wówczas z dalekiej podróży, a Michał zaliczył ogromny wkład w niedzielne zwycięstwo.

Arkadiusz Malarz + - Arek pozornie nie miał w tym meczu zbyt wiele pracy, bo lechici celnie na jego bramkę uderzali zaledwie trzykrotnie. O ile dwa strzały Malarz po prostu złapał w zęby tak jak powinien, o tyle za genialną obronę próby Gajosa z 38. minuty naszemu golkiperowi należy się butelka dobrej szkockiej. Ponadto „Arcadio” sporo pracy miał również przy wychodzeniu do dośrodkowań, z którymi prawie zawsze radził sobie bardzo dobrze. Prawie, bo w 56. minucie minął się z piłką i tylko koszmarne pudło Tomasza Kędziory uchroniło nas od straty bramki. Kiedy jednak poznański obrońca wreszcie trafił do siatki, Arek nie miał absolutnie nic do powiedzenia.

Artur Jędrzejczyk – Poprawny występ prawego obrońcy. „Jędza” w defensywie nie miał aż tyle pracy co jego koledzy z linii, jednak gdy trzeba było potrafił uprzykrzyć życie rywalom. Z przodu brakowało mu jednak aktywności typowej dla Hlouska i niekiedy sprawiał wrażenie trochę zagubionego, choć trochę usprawiedliwia go fakt, że miał po swojej stronie fatalnie grającego Guilherme. Najważniejsze jednak, że poznańskie ataki nie zdołały się przecisnąć przez strzeżone przez Artura prawe skrzydło.

Michał Kucharczyk – Można Michała pochwalić za niezły strzał z trudnej pozycji w pierwszej połowie i to by w sumie było na tyle. Z drugiej strony ciężko go jednak ganić za niedzielny mecz, bo „Kuchy” znów zagrał jako napastnik, a ten przecież żyje wyłącznie z podań kolegów. Wysoko ustawiona defensywa Lecha skutecznie odcięła Kucharczyka od podań, przez co zaliczył on raczej bezbarwny występ.

Miroslav Radović - - W 46. minucie świetnie uderzał głową na bramkę Putnocky'ego, ale pech chciał, że „Rado” trafił jedynie w poprzeczkę. Tutaj przydatność Serba dla drużyny praktycznie się skończyła. Miro często podejmował złe decyzje, bał się brać na siebie odpowiedzialność za rozegranie, popełniał proste błędy, a największy pożytek był z tego, że dość często faulowali go przeciwnicy. Kwintesencją występu naszego kapitana była sytuacja z 64. minuty, w której Radović mógł popędzić sam na sam, ale przyjął piłkę w taki sposób, że wyleciała ona poza linię końcową.

Michał Kopczyński - - Po meczu powiedział, że jest zły na siebie i miał całkowitą rację, bo rzeczywiście było za co. „Kopa” przegrywał sporo starć z rywalami, słabo odnajdował się w grze głową i notował zbyt proste straty, choć nie można mu odmówić, że miał także kilka niezłych wejść. To była jednak zaledwie kropla w morzu potrzeb. Michał w ataku był kompletnie nieużyteczny – zmarnował dobrą okazję na gola po podaniu Hlouska z 19. minuty oraz – jak to zwykle ze względu na specyfikę jego boiskowych zadań bywa – nie wniósł niemal niczego do gry ofensywnej. Bardzo słaby występ skwitował odpuszczeniem krycia przy bramce Kędziory na 1-0.

Guilherme - - To była katastrofa. Brazylijczyk raz na jakiś czas gra po prostu tragiczne mecze i pech chciał, że tym razem przypadło to na pojedynek w Poznaniu. „Gui” notował stratę za stratą, nie potrafił skorzystać ze swojego dryblerskiego talentu i jeśli dawał znać o swoim pobycie na boisku, to zazwyczaj zagraniem, po którym kibice Legii łapali się za głowę. Koszmarny występ skwitował zepsuciem kapitalnej kontry z 52. minuty, kiedy to mając wybiegającego sam na sam kolegę kopnął prosto w obrońcę.

Zmiennicy:

Kasper Hamalainen + - Wszedł na boisko w 85. minucie i to wystarczyło, by – jakkolwiek patetycznie to nie zabrzmi – przejść do historii. Historii, która za sprawą fińskiego napastnika zatoczyła przepiękne koło. Kasper zainicjował akcję w ostatnich sekundach, wyprowadzając futbolówkę ze strefy obronnej, a potem kapitalnym strzałem głową doprowadził kibiców i piłkarzy Legii do amoku. Nie gra zbyt wiele, ale strzela niezwykle ważne gole. W 94. minucie meczu z Lechem transfer Hamalainena spłacił się z nawiązką.

Dominik Nagy + – Na tle Guilherme wypadł bardzo dobrze. Młody Węgier wszedł na boisko bez kompleksów i wprowadził w ofensywę Legii sporo ożywienia. Błysnął dryblingiem, przytrzymaniem piłki, czy niezłymi podaniami. Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że z tej mąki będzie chleb.

Tomasz Jodłowiec – Wszedł na boisko w końcówce i choć przez większą część swojego krótkiego występu był głównie niewidoczny, to prawdopodobnie (nie mamy pewności) przyłożył nogę do piłki, gdy Trałka próbował ją wybić i ta trafiła pod nogi Dąbrowskiego, który zamienił podanie na gola.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.