Kasper Hamalainen - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Plusy i minusy po meczu z Koroną

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Miało być wielkanocne lanie Korony, a skończyło się kubłem zimnej wody na nasze głowy. Legia nie wykorzystała znakomitej szansy odbicia pozycji lidera i o końcowe miejsce rundy zasadniczej będziemy musieli drżeć do ostatniej kolejki. Zapraszamy na analizę gry naszych piłkarzy w spotkaniu ze „Scyzorami”.

Maciej Dąbrowski + - Jeżeli Maciek Dąbrowski w meczu z Koroną był najlepszy na boisku, to o całym przebiegu spotkania nie świadczy to najlepiej. „Dąbek” grał jak prawdziwy lider defensywy – raz za razem przecinał ataki gości i co najważniejsze nie ograniczał się do wybijania futbolówki, ale potrafił też ją przejąć, dzięki czemu zespół mógł wyprowadzić akcję. Przez cały mecz dawał z siebie maksimum co było widać zwłaszcza w końcówce spotkania, gdy nasz stoper zaczął dublować pozycje pomocników, chcąc ze wszystkich sił pomóc zespołowi strzelić bramkę. Sam był nawet bliski jej zdobycia, jednak uderzenie Maćka minęło słupek bramki Borjana.

Arkadiusz Malarz + - W poniedziałek piłkarze Ekstraklasy wybrali go najbardziej przereklamowanym piłkarzem ligi. Malarz podsumował to stwierdzeniem, że ludzie po prostu mają kompleks Legii i miał całkowitą rację. Przeciwko Koronie Arek udowodnił swoją świetną dyspozycję. Goście co prawda niezbyt często nękali naszego golkipera, jednak kiedy przyszło co do czego, to „Arcadio” zawsze stawał na wysokości zadania. W pierwszej połowie interwencją na raty naprawił kompromitującą stratę Pazdana, a w drugiej odsłonie spotkania kapitalną obroną strzału Kiełba uchronił Legię od porażki.

Artur Jędrzejczyk – W obronie do "Jędzy" nie sposób się przyczepić, bo sumiennie wykonywał wszystkie powierzone mu zadania. Dobrze radził sobie w odbiorze, wiedział kiedy przytrzymać a kiedy wybić piłkę i potrafił zagrać do kolegów. „Jędza” podłączał się także do ataków prawym skrzydłem, gdzie dublował pozycję Michała Kucharczyka, jednak z ofensywnych rajdów Jędrzejczyka Legia nie miała za wiele pożytku.

Vadis Odjidja-Ofoe – Gdyby oceniać go tylko za pierwszą połowę, wówczas Belg znalazłby się na samej górze tego zestawienia z wielkim plusem u boku. „Dzidzia” wszedł w mecz po prostu doskonale – niemiłosiernie nękał swoimi rajdami obrońców Korony, dobrze dogrywał kolegom, zaliczał też świetne przechwyty w defensywie. Jednak po zmianie stron ktoś jakby odciął Vadisowi tlen – pomocnik miotał się bezładnie, często tracił piłkę i nie potrafił podejmować dobrych decyzji. Złapał głupią żółtą kartkę za dyskusje, choć po meczu mówił, że zrobił to celowo, by na rundę finałową mieć już czyste konto. Tak czy inaczej był to występ o dwóch twarzach. Taki warszawski dr Jekyll i mr Hyde.

Thibault Moulin - - Od początku meczu nie wychodziły mu zagrania będące jego największym atutem, a więc długie podania. Francuz niecelnie adresował piłki i z każdym nieudanym zagraniem wydawał się być coraz bardziej sfrustrowany. Potem doszły jeszcze straty, niecelne strzały i nasz playmaker nie miał absolutnie żadnego pomysłu na grę.

Michał Pazdan - - Na pierwszą połowę w jego wykonaniu spuśćmy zasłonę milczenia, bo błędy jakie popełniał w niej doświadczony stoper nie przystoją nawet juniorowi. „Pazdek” był przestawiany jak pachołek, przegrywał pojedynki główkowe (ten z początku meczu o mały włos nie skończył się golem dla gości) i notował koszmarne straty, jak na przykład w 28. minucie, gdy fatalny błąd obrońcy musiał ratować Arek Malarz. Po zmianie stron Michał znacząco ochłonął i zachowywał się poprawnie, ale nie na tyle, by odkupić swe przewinienia sprzed przerwy.

Adam Hlousek - - Wyglądał jak treningi za Stanisława Czerczesowa: bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie. Czechowi nie można było odmówić chęci do gry, ale skuteczności w niej już jak najbardziej. Adamowi pewne problemy sprawili zarówno skrzydłowi gości, z którymi Hlousek musiał się pomęczyć, jak i obrońcy, bo ci przecinali praktycznie każde dośrodkowanie naszego defensora. Legionista grał bardzo aktywnie, jednak efektywności nie było w tym za grosz. Z dużej chmury mały deszcz, albo – jak śpiewają Strachy na Lachy – mżawka z potopu.

Michał Kucharczyk - - Największym atutem Michała jest szybkość, a i z tego Kucharczyk w poniedziałek nie potrafił skorzystać. Podobnie jak Hlousek biegał bardzo dużo, lecz wysiłku włożonego w przemierzanie kolejnych metrów, za nic nie potrafił przekuć w zagrożenie bramce rywala. Niedokładnie podawał do kolegów, podejmował błędne decyzje, popełniał błędy w przyjęciu, a najlepszym podsumowaniem jego występu była 57. minuta, gdy nasz pomocnik zupełnie bezsensownie spowolnił dobrze rozwijającą się kontrę. „Kuchy” jest szalenie wartościowym zmiennikiem, ale ta wartość spada, jeśli wychodzi na boisko w podstawowym składzie.

Kasper Hamalainen - - Ma ten sam problem co Kucharczyk – świetny z niego joker i średni gracz od pierwszej minuty. W poniedziałek przez większą część meczu był zupełnie niewidoczny, a jak już się pojawił, to zaliczył pudło kolejki, gdy z pięciu metrów kopnął futbolówkę wysoko nad poprzeczką. Potem całkowicie zgasł, notując występ bezbarwny jak woda.

Miroslav Radović - - Trudno uwierzyć, że gość, który jeszcze kilka miesięcy temu kręcił obroną Realu Madryt, teraz nie potrafi poradzić sobie z defensywą zespołów Ekstraklasy. „Rado” znów zaliczył fatalny występ – źle podawał, tracił piłkę i podejmował mnóstwo błędnych decyzji, przez co cały ciężar rozgrywania spadł na barki Odjidji-Ofoe. Jeśli forma Serba nie poprawi się do meczu w Krakowie, to na Cracovię wyjdziemy bez żadnego playmakera – Vadis przecież pauzuje za kartki.

Tomasz Jodłowiec - - Kiedy na początku meczu popisał się znakomitym crossem do przodu, można było mieć wrażenie, że wrócił stary dobry „Jodła”. Niestety, był to tylko przebłysk, a zaraz potem nadeszła katastrofalna gra. Tomek przegrał z kretesem środek pola, gdzie tańczył tak, jak zagrali mu rywale. Nie radził sobie w destrukcji, nie wspominając nawet o grze z przodu. Ten mecz był dla niego szansą na to, by zacząć odbudowywać swoją dawną dyspozycję. A Jodłowiec nie dołożył tutaj ani cegiełki.

Zmiennicy:

Dominik Nagy - - Wszedł za niewidocznego Hamalainena i sam jakoś specjalnie bardziej nie rzucił się w oczy. W swoim stylu robił dużo szumu, jednak zupełnie nie przełożyło się to na zagrożenie pod bramką rywala.

Daniel Chima Chukwu – Grał zbyt krótko by móc go ocenić.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.