fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Punkty po meczu z Koroną

Qbas, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Legia zremisowała 0-0 z Koroną i nie wykorzystała szansy na objęcie przodownictwa w tabeli. Był to prawdopodobnie najgorszy występ „Wojskowych” w tym roku. Dość powiedzieć, że legioniści w całym spotkaniu oddali tylko jeden strzał na bramkę gości.

1. Aby remis. Już po tym co zaserwowali nam nasi ulubieńcy w pierwszej połowie w przerwie można było drżeć nie tyle o wygraną, co nawet o punkt. Korona grała konsekwentnie, stwarzała sobie sytuacje strzeleckie. Legia zaś po niezłym starcie zupełnie spuściła z tonu. Dlatego myślę, że ten punkt trzeba przyjąć z pokorą. Spójrzmy prawdzie w oczy: w poniedziałek byliśmy gorsi od Korony.

2. Nie dojechali. Nie umiem odpowiedzieć dlaczego nasi zawodnicy zagrali tak słabo. Być może wiązało się to z ujściem ogromnych emocji po wygranej w Poznaniu i problemie z mobilizacją na wczesnopopołudniowy mecz. Być może Legia nie pomogła szczęściu, jak to miała ostatnio w zwyczaju. Być może taktyczne możliwości zaskoczenia rywala przy grze bez klasycznego napastnika zostały już na tyle ograniczone, że trenerzy innych drużyn są w stanie odpowiednio ustawić swoich zawodników, tak by zneutralizować poczynania legionistów. Bezsporne jest natomiast to, że podopieczni trenera Magiery niby byli na murawie, ale myślami jakby gdzie indziej. Razili niedokładnością, nonszalancją wręcz niechlujnością w grze. Próbowali zmieniać tempo, szukali pozycji, ale głównie sami psuli swoją pracę przez niecelne zagrania.

3. Dlaczego tak słabo? Z powodu kartek nie zagrało dwóch piłkarzy: Guilherme i Kopczyński. Zastąpili ich Hamalainen i Jodłowiec. Znów okazało się, że ta nasza silna ławka wcale taką nie jest. Różnica na niekorzyść była widoczna gołym okiem. Czy można było inaczej, lepiej zestawić zespół? Czy można było bardziej mu pomóc w trakcie spotkania? Nie sądzę. Właściwie to można było jedynie dokonać jednego innego wyboru personalnego i zamiast na Hamalainena zacząć mecz z Nagyem, ale po wejściu Węgra na boisko jasnym stało się dlaczego był tylko zmiennikiem. Może warto było wpuścić Szymańskiego? Chyba jednak trenerzy nie wierzą, że w obecnej formie może dać pozytywny impuls drużynie, gdy jej nie idzie. Taktycznie też chyba nie dało się niczego wyczarować. Moulin został ustawiony głębiej, na jego pozycji zagrał „Jocio” i nie potrafił, jak przyzwyczaił nas Thibault, nadać grze odpowiedniego rytmu. Francuz, który wykonywał znacznie więcej zadań defensywnych, nie miał najwyraźniej siły, by dać więcej od siebie w ofensywie. Często więc niecelnie podawał. W ataku piłkarze często wymieniali się pozycjami, szukali, kombinowali, ale jakoś bez wiary, bez usilnego parcia do przodu. Nie było jednego zawodnika w ofensywie, na którym można byłoby złożyć nadzieję na wygraną. Hamalainen miał obiecujący początek, w czasie którego parokrotnie rozgrywał ciekawie, z pierwszej piłki i pokazywał się do gry. Szybko jednak stracił zapał. Radović znów nie radził sobie z agresywnie grającymi obrońcami. Kucharczyk musi dostawać dopieszczone podania, mieć możliwość się rozpędzić, a tego nie było. Odjidja-Ofoe, który wziął na siebie ciężar prowadzenia gry i przez którego przechodziło większość ataków, był wyjątkowo niedokładny, a po godzinie gry i on zniknął za plecami kolegów. Wszyscy poniżej możliwości i oczekiwań.

4. Najbardziej przereklamowany bramkarz ligi znów najlepszy na boisku. W ankiecie Ligi+ Extra gracze Ekstraklasy orzekli, że Arkadiusz Malarz jest najbardziej przereklamowanym golkiperem w Polsce. Nie wdając się w szczegóły uważam, że to nic złego, że jest przereklamowany, bo nie ma w tej lidze lepszego. W spotkaniu przeciwko Koronie ponownie udowodnił, że można na niego liczyć. Nie przesadzę twierdzeniem, że uratował nam remis. Brawo Arek!

5. Nerwowy Belg. Machanie rękami, kłótnie z arbitrami i przeciwnikami, kuksańce, frustracja – oto obraz Odjidji-Ofoe z poniedziałkowego spotkania. Piłkarze Korony po meczu wprost przyznawali, że mieli za zadanie wyprowadzić z równowagi mistrzów Polski, ale sami nie sądzili, że przyjdzie im to z taką łatwością. A najszybciej zagotował się właśnie Vadis, który zakończył mecz z żółtą kartką i w Krakowie nie zagra. Być może, co dał do zrozumienia sam piłkarz, tzw. wykartkowanie było z góry założone, ale nie zmienia to faktu, że Belg kolejny raz nie jest w stanie utrzymać emocji na wodzy.

6. Punktowy regres. To tylko statystyki, ale w zeszłym sezonie po 30. kolejkach mieliśmy 60 punktów, a trzy lata temu 63. W tym sezonie rundę zasadniczą zakończymy z mniejszą ilością „oczek”. Będzie to maksimum 58. Mało. Mniej (56) zgromadziliśmy jedynie dwa lata temu i wtedy nie wygraliśmy mistrzostwa. Inna sprawa, że Legia pod wodzą trenera Magiery może pochwalić się bilansem 14-3-2. Zdobyła niemal 79% możliwych do zdobycia punktów. Przy takiej średniej można być spokojnym o losy mistrzostwa, choć, jak już było na początku tego punktu, to tylko statystyki.

Autor: Jakub Majewski "Qbas"
Twitter: QbasLL
Kątem Oka na FB

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.