fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA

Kopała Ekstraklasa - podsumowanie 30. kolejki

Jeleń, źródło: Legionisci.com - Wiadomość archiwalna

Kiedy dzieciaki podniecały się jakimś tam El Clasico, prawdziwi mężczyźni i piękne kobiety analizowali ostatnią kolejkę sezonu zasadniczego dużo bardziej pasjonujących rozgrywek. Jak mawiał Kazimierz Przerwa-Tetmajer: „Wolę polskie gówno w polu niż fijołki w Neapolu”. Wolimy je i my. Zapraszamy zatem na podsumowanie 30. kolejki prawdziwie polskiej ligi.

Arka Gdynia 1-1 Wisła Płock
Oba zespoły już doszły do wniosku, że w sumie to na co komu ta grupa mistrzowska i bez ciśnienia przystąpiły do sobotniego spotkania. Gospodarzom wisiał nad głową jednak dużo większy topór, więc gospodarze pomyśleli, iż może warto byłoby przerwać zaszczytną serię pięciu porażek z rzędu. Wobec tego ochoczo przystąpili do ataków i jeszcze przed przerwą udało się im strzelić bramkę na 1-0. Wszystko wyglądało fajnie do 95. minuty doliczonego czasu gry, kiedy Wisła Płock przeprowadziła atak ostatniej szansy, który nie przyniósłby powodzenia, gdyby nie jego zablokowanie przez rękę Antoniego Łukasiewicza, znajdującego się akurat w polu karnym. "Jedenastkę" na bramkę zamienił Kante i chociaż w Gdyni już witali się z gąską, to musiały im wystarczyć średniej jakości "Śledzie".

VIDEO: Boska ręka Łukasiewicza

Cracovia Kraków 1-2 Legia Warszawa
Legioniści mogli prowadzić już od pierwszych minut, jednak spięci jak plandeka na żuku obrońcy Cracovii, dwoili się i troili na linii bramkowej, żeby Legia przypadkiem gola nie zdobyła. Wyjątkowa mobilizacja gospodarzy potrwała 18 minut, bo po tym czasie regularne krycie rywali przerosło ich i tak ograniczone możliwości, dzięki czemu Dominik Nagy dał Legii jednobramkowe prowadzenie. Wszystko zmierzało ku dobremu, aż tuż przed przerwą Artur Jędrzejczyk zapałał ogromnym pragnieniem zagrania w siatkówkę. „Jędza” najwyraźniej nie zamierzał czekać do końca meczu i popisał się efektownym zbiciem piłki, jakiego nie powstydziłby się Bartosz Kurek. Arbiter jednak nie docenił kunsztu naszego defensora i podyktował rzut karny, który na wyrównanie zamienił Damian Dąbrowski. Niektórzy mogli zacząć drżeć o wynik, ale po zmianie stron Tomas Necid udowodnił, że kiedyś otarł się o poważną grę w piłkę, bo wymanewrował obronę „Craxy”, robiąc w niej takie dziury, jakie krakowscy kibice posiadają we własnym uzębieniu i mocnym strzałem ustalił wynik spotkania. Niejednemu z miejscowych fanów pewnie zazgrzytałyby zęby, ale niektórym niestety nie bardzo mogło co zgrzytać.

VIDEO: Jędrzejczyk i jego marzenia o byciu siatkarzem

Górnik Łęczna 3-1 Wisła Kraków
Za każdym razem kiedy wydaje mi się, że choć trochę znam się na Ekstraklasie, przychodzi do meczu takiego jak ten. Najpierw Śpiączka do spółki z Grzelczakiem stratę Pola Lloncha zamienili na gola i w 22. minucie gospodarze prowadzili 1-0. Przypadki jednak chodzą po ludziach, a prowadzenia Górnika Łęczna z Wisłą Kraków raczej nikt nie mógł zinterpretować jako czegoś zaplanowanego, bo – jak mawia Radosław Rzeźnikiewicz z kartofliska.tv – był to ten typ kombinacyjnej akcji, w której zabrakło jedynie kombinacji. Kiedy Arkadiusz Głowacki wyrównał na 1-1, wydawało się, że wszystko wróci do normy. I tutaj wydarzyło się coś, co do tej pory stanowi przedmiot badań niejednego z pracowników NASA. Grzegorz Bonin popędził pod pole karne gości, piłkę ruszył odebrać mu Llonch, a pomocnik Łęcznej wsadził Hiszpana na taką karuzelę, że należy oddać mu szacunek za to, że biedny chłopaczyna się na tym boisku nie porzygał. Powiedzieć, że Bonin przestawił go jak pachołek to tak, jakby stwierdzić, że transfer Langila był odrobinkę nieudany. Wiślak mógł poczuć się jak makaron nawijany na widelec piłkarza Górnika, który skończywszy konsumpcję pięknym strzałem z dystansu dał gospodarzom prowadzenie. Wisła w 92. minucie miała szansę na to by wyrównać, ale zamiast cieszyć się z gola na 2-2, ucieszyli się miejscowi, kiedy po przejęciu piłki w ostatniej akcji meczu i paralitycznej interwencji w obronie Alana Urygi, Śpiączka ustalił wynik spotkania. Łęczna – Wisła 3-1. Jeszcze trochę i Mariusz Pawełek zostanie bramkarzem roku.

VIDEO: Llonch chyba niezbyt dobrze się bawi na kauzeli Bonina

Korona Kielce 0-1 Bruk-Bet Termalica Nieciecza
Obie drużyny niesamowicie chciały tutaj wygrać, bo tylko zwycięstwo gwarantowało im miejsce w górnej ósemce. Miejscowi zakończyli nawet protest kibiców i napalali się na mecz z Termalicą jak arab na kurs pilotażu, więc wiadomo było, że to się po prostu nie może udać. Do 56. minuty dramatu nie było, ale jak już się zaczął, to taki w trzech aktach. Milanowi Borjanowi znakomicie wychodziło przetrzymywanie piłki w meczu z Legią, jednak tutaj nie potrafił zrobić tego nawet przez moment, bo z jego wymiany podań z Diawem wyszło przejęcie piłki przez gości, wrzutka i zaraz potem gol. Gospodarzy zdenerwował taki stan rzeczy i z minuty na minutę atakowali z prawdziwym zacięciem, ale ich „Scyzoryki” były nadzwyczaj tępe. W nadeszła ostatnia sekunda meczu, wrzutka Rymaniaka do Abalo, gol dla Korony, szalony wybuch radości i... podniesiona w górę chorągiewka. Niziutki Abalo podbiegł do liniowego z pretensjami, wyglądając jak ujadający ratlerek, ale sędzia swojej decyzji już nie zmienił. Pozycję Korony w tabeli zmienił za to gol Jose Kante w meczu z Arką Gdynia i kompletnym przypadkiem gospodarze znaleźli się w grupie mistrzowskiej.

VIDEO: Komunikacja w defensywie Korony na najwyższym poziomie

Lech Poznań 3-0 Ruch Chorzów
Włoska szkoła futbolu głosi, że mecze wygrywa się defensywą. Polska natomiast uważa, że obroną można co najwyżej przegrać i doskonale zobrazował to występ chorzowskiego Ruchu. Już w 7. minucie Łukasz Surma zamierzał uderzyć piłkę głową i wybić ją na rzut rożny. Wyszło mu połowicznie, bo piłkę rzeczywiście uderzył, natomiast zamiast na róg, wpakował ją do własnej bramki. Za chwilę żaden z gości nie pomyślał o tym, że może warto byłoby pokryć Gajosa, więc zrobiło się 2-0. Całości dopełnił Michał Helik, który wyprowadzając piłkę z obrony, wyprowadził ją prosto pod nogi rywali, dzięki czemu Jevtić ustalił wynik meczu. Gola dla Ruchu mógł w międzyczasie zdobyć jeszcze Jarek Niezgoda, jednak ekstraklasowa aklimatyzacja wypożyczonego z Legii napastnika przebiega szybciej niż moglibyśmy się spodziewać, bo ten biegnąc sam na sam z piłką na dziesiątym metrze, w przepięknym stylu posłał ją w trybuny stadionu przy Bułgarskiej.

VIDEO: Surma w pięknym stylu przerywa swą passę meczów bez gola

Piast Gliwice 0-1 Jagiellonia Białystok
Jagiellonia postawiła w tym meczu na skuteczność, stwarzając sobie jedną dobrą okazję strzelecką, którą wykorzystała. Ciężko określić na co postawili gospodarze, bo ich gra była zorganizowana jak obrady Sejmu Rzeczypospolitej, ale śmiało można stwierdzić, że chłopaki naprawdę chcieli wyjść ze strefy spadkowej, bo w bramkę Kelemena naparzali z godnym podziwu zacięciem. Taktyka Piasta z czasem oparła się na prostym schemacie: wszyscy do Masłowskiego, a Masłowski obok bramki. Pomocnik Piasta miał w tym meczu wiele wybornych sytuacji, ale skoordynowanie swych nóg okazało się dla niego barierą nie do przejścia i gospodarze znów musieli obejść się smakiem. Michał Probierz pogratulował po meczu swoim zawodnikom mistrzostwa mówiąc, że teraz przed nimi runda maja. Niektóre dzieci mają wymyślonych przyjaciół. Trener Jagiellonii poszedł o krok dalej i postanowił umilić sobie życie wymyślonym mistrzostwem.

VIDEO: Stabilna forma Michała Masłowskiego

Pogoń Szczecin 3-1 Lechia Gdańsk
Adamowi Frączczakowi tak się ostatnio spodobało strzelanie bramek, że uznał za stosowne trafić do siatki również przeciwko Lechii. Goście wiedzieli jednak o co grają i szybko zareagowali na boiskowe wydarzenia, bowiem Milos Krasić huknął ile tylko miał sił w nodze, a sytuację dodatkowo ułatwił mu fakt, że w bramce Pogoni stał Jakub Słowik, więc strzał przełamał ręce bramkarza, także było już 1-1. Kiedy w drugiej połowie dla gospodarzy trafił Kort, gdańszczanie po raz kolejny zapałali chęcią szybkiego wyrównania, wyznaczając to zadanie Marco Paixao. Portugalczyk otrzymał piłkę na piątym metrze i w sytuacji, w której do zdobycia gola wystarczyło trafić w bramkę, napastnikowi Lechii udało się kopnąć piłkę gdzieś w nieistniejącą trybunę szczecińskiego stadionu. Gospodarze pomyśleli, że skoro przyjezdnym nie wchodzą nawet takie patelnie, to w sumie można by spróbować jeszcze trochę postrzelać. Kort ustalił więc wynik meczu na 3-1, a w Gdańsku kibicom po raz kolejny zrzedły miny. Sporo osób koronowało ich jeszcze na jesieni, a tymczasem jedyna korona, którą mogą sobie założyć na głowę, to ta dodawana do zestawu w burger kingu.

VIDEO: Wyborne wykończenie Marco Paixao

Zagłębie Lubin 1-1 Śląsk Wrocław
Być w ósemce przez niemal cały sezon i wypaść z niej w ostatniej kolejce, to tak jakby przebiec maraton i złamać nogę 50 metrów przed metą. Zagłębie dokonało więc niebywałej sztuki, bo jeśli wylatywać z górnej ósemki, to wyłącznie z hukiem. Gospodarze oddali 8 razy więcej strzałów na bramkę Śląska, co brzmi doskonale do momentu aż zorientujemy się, że WKS kopnął między słupki Polacka dokładnie raz. Nie liczy się jednak ilość a jakość – dzięki uprzejmości golkipera, który postanowił wypluć futbolówkę przed siebie, Piotr Celeban już w 5 .minucie wpisał się na listę strzelców. „Miedziowi” co prawda wyrównali niedługo później, ale do pełni szczęścia zabrakło im jednego gola, którego zresztą mogli i powinni zdobyć z rzutu karnego, jakiego mimo faulu na Woźniaku nie podyktował Paweł Gil. Arbiter wypacza wynik ostatniego meczu rundy zasadniczej, kompletnie zmieniając tym samym układ tabeli. Gdyby gwizdnął tak w meczu Legii Warszawa, doszłoby chyba do jakiejś insurekcji.

VIDEO: Brak kleju na rękawicach Polacka przykleja Zagłębie do strefy spadkowej

Mem kolejki:

fot. Twitter

Wpis kolejki:

fot. Twitter


Autor: Jeleń
Twitter: @JelenLL

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.